Piłka ręczna - ME mężczyzn: Polacy remisują z Rosją po niesamowitej końcówce!

  • Dodał: Miłosz Szade
  • Data publikacji: 23.01.2022, 17:10

Reprezentacja Polski przerwała passę przegranych meczów na mistrzostwach Europy na Węgrzech i w Słowacji. Biało-Czerwoni zremisowali z Rosją 29:29 w niesamowitych okolicznościach. Losy rywalizacji toczyły się dosłownie do ostatnich sekund.

 

Po porażkach z Norwegią i Szwecją podopieczni Patryka Rombla stracili matematyczne szanse na awans do półfinału, jednak stawką była przede wszystkim obrona honoru. Biało-Czerwoni musieli podnieść się mentalnie po trudnych do przełknięcia klęskach i zawalczyć o jakiekolwiek punkty w fazie zasadniczej. Przed rozpoczęciem rywalizacji z Rosjanami sztab Polaków ogłosił optymistyczną informację. Maciej Gębala i Patryk Walczak wrócili do kadry meczowej.

 

Na początku pierwszej połowy w szeregach Polaków pojawiały się demony z poprzednich meczów. Biało-Czerwoni popełnili kilka błędów technicznych w ataku i źle rozplanowali grę w przewadze, kosztem czego Rosja wyprowadzała skuteczne kontry. Co więcej, w rozegraniu przeciwników błyszczeli zawodnicy ORLENU Wisły Płock - Sergei Kosorotow i  Dmitrij Żytnikow. Ich rzutowa dyspozycja doprowadziła Rosjan do wyniku 6:3 w 10 minucie. Im więcej minut upływało na zegarze, tym Polacy prezentowali się jednak lepiej. Kluczowym momentem meczu okazała się zmiana w bramce Polaków.

 

Między słupkami pojawił się bowiem Mateusz Zembrzycki, który na koniec pierwszej połowy zanotował imponującą liczbę 10 udanych interwencji (67% skuteczności). Dzięki jego postawie, Rosjanie zanotowali okres siedmiu minut bez zdobyczy bramkowej, a w 23. minucie Polacy doprowadzili do remisu 9:9. Powrót do gry podopiecznych trenera Rombla przypieczętowało trafienie Przemysława Krajewskiego na 13:12 w ostatniej akcji przed przerwą. Skrzydłowy Wisły Płock mógł odetchnąć z ulgą, ponieważ wcześniej przegrał 3 pojedynki z rzędu z Viktorem Kireyewem.

 

Druga połowa rozpoczęła się dla Polaków w słodko-gorzki sposób. Najpierw Arkadiusz Moryto wygrał wojnę nerwów podczas wykonywania rzutu karnego, ale później Patryk Walczak został zesłany na dwuminutową karę. Gra w mniejszości, połączona z niedokładnymi podaniami sprawiły, że w 40. minucie prowadzenie przeszło na rosyjską stronę (18:17). Najjaśniejszym punktem w polskiej ofensywie był Szymon Sićko, który w swoim stylu bombardował rywali rzutami z okolic dziesiątego metra.

 

Rosjanie znaleźli sposób na Zembrzyckiego, który w drugiej połowie nie był już aż taką ścianą w bramce Biało-Czerwonych. Dalsza część rywalizacji wyglądała jak zacięte przeciąganie liny. Obie drużyny miały swoje lepsze i gorsze momenty, ale wynik cały czas oscylował w okolicach jednej bramki różnicy. O końcowym wyniku  zadecydowały ostatnie sekundy. Polacy rozgrywali akcję na 34 sekund przed finałowym gwizdkiem przy wyniku 28:28. Emocji nie wytrzymał selekcjoner Rosjan, Velimir Petković, który otrzymał czerwoną kartkę za opuszczanie strefy technicznej. Polacy grali więc w przewadze, którą wykorzystali - autorem bramki został Michał Daszek.

 

To, co stało się potem, było koszmarem na jawie reprezentacji Polski. Na 3 sekundy przed końcem, Rosjanie poprosili o czas. Po przerwie, kiedy wznawiali grę od środka, Sergei Kosorotow pokonał Zembrzyckiego niewyobrażalnym rzutem z dystansu. Wideoweryfikacja potwierdziła prawidłowe zdobycie bramki, więc spotkanie zakończyło się remisem 29:29.

 

Polska - Rosja 29:29 (13:12)