Liga Konferencji Europy: pewne zwycięstwo "Lisów" na King Power Stadium
Ungry Young Man/Wikimedia Commons/CC BY 2.0

Liga Konferencji Europy: pewne zwycięstwo "Lisów" na King Power Stadium

  • Dodał: Izabela Szukowska
  • Data publikacji: 17.02.2022, 23:00

Po dłuższej przerwie wróciła Liga Mistrzów, a wraz z nią także Liga Europy oraz LKE. W najnowszym formacie europejskich rozgrywek pucharowych stanęły naprzeciw siebie dwie ekipy – Leicester City oraz Randers FC. Duński zespół przed spotkaniem stawiany był w roli „underdoga” i zgodnie z predykcjami musiał oddać wyższość rywalowi.

 

W pierwszej połowie, dokładnie tak jak przewidywano, kontrolę nad futbolówką miał zespół z Premier League. Podopieczni Brendana Rodgersa szturmowali bramkę oponentów niemal od początku, jednak upragniony gol padł dopiero w 23. minucie. Wynik otworzył Wilfred Ndidi, który otrzymał piłkę po skosie od Ademola Lookmana, przełożył ją między nogami i wycelował na dalszy słupek. Bramkarz pozostał bez szans na obronę. Krótko przed przerwą atak Lisów wyostrzył się na tyle, że stojący między słupkami Patrik Carlgren mógł złapać zadyszkę. W końcu w 45. minucie wynik ponownie uległ zmianie, choć co najciekawsze – nie na korzyść Leicester. Tym razem na listę strzelców wpisał się Vito Hammershoy-Mistrati. Środkowy pomocnik przyjął prostopadłe podanie po ziemi i bez mrugnięcia okiem wykończył akcję. Chwilę później sędzia zakończył pierwszą część meczu i skierował oba zespoły do szatni.

 

Statystyki mówiły same ze siebie – Lisy dominowały na każdej płaszczyźnie, nie licząc bilansu bramek. Zawodnicy doskonale wiedzieli, że muszą sięgnąć po swoje. Nie minęło nawet dziesięć minut od gwizdka rozpoczynającego drugą połowę, a Leicester prowadziło już 3:1. Zespół z Premier League objął prowadzenie po dość chaotycznej sytuacji, mającej miejsce w polu karnym przeciwników. Piłka uciekała i plątała się pod nogami kilku osób, by w końcu trafić do Harvey’a Barnesa, zawodnika, który wykorzystał rozkojarzenie obrońców Koni. Defensywa Randers FC posypała się również przy akcji na 3:1 – niepilnowany Patson Daka przechwycił wybitą przez bramkarza futbolówkę i skierował ją do siatki. Nie był to jednak koniec kłopotów przyjezdnych. W 74. minucie Kelechi Iheanacho zostawił za plecami kilku stoperów, przedarł się pod pole karne, posłał piłkę do Lookmana, a ten z kolei zaadresował ją do świetnie ustawionego Kiernan Dewsbury-Halla. Pomocnik oczywiście nie zamierzał próżnować i sprawił, iż siatka za plecami bramkarza zatrzepotała, tym samym ustanawiając finalny wynik. O ile w pierwszej części meczu Randers FC miało trochę przebłysków i zanotowało dwa celne strzały (w tym bramkę), tak po przerwie zespół stał się biernym uczestnikiem spotkania. Nawet jeśli w przyszłym tygodniu Konie zagrają przed własną publicznością, odrobienie strat może być naprawdę trudne. O tym, kto awansuje do kolejnej fazy, dowiemy się 24 lutego. 

 

Leicester City FC – Randers FC 4:1 (1:1)
Bramki: 23’ Ndidi, 49’ Barnes, 54’ Daka, 74’ Dewsbury-Hall – 45’ Hammershoy-Mistrati
Leicester: Schmeichel – Amartey, Soyuncu, Vestergaard, Albrighton – Tielemans, Ndidi (64’ Maddison – 83’ Choudhur), Dewsbury-Hall (83’ Soumare) – Lookman, Daka (64’ Iheanacho), Barnes (83’ Perez)
Randers: Carlgren – Kallesoe, Piesinger, Graves Jensen, Kooplin – Kehinde (76’ Klysner), Johnsen, Lauenborg (65’ Tibbling), Ankersen (64’ Bundgaard) – Kamara (65’ Brock-Madsen), Hammershoy-Mistrati (87’ Enggaard)
Sędzia: Radu Marian Petrescu