PlusLiga: falstart z happy endem katowiczan na własnym terenie

  • Dodał: Seweryn Czernek
  • Data publikacji: 19.02.2022, 22:58

Siatkarze GKS-u Katowice bardzo dobrze wywiązali się z roli faworyta w spotkaniu z ligowym outsiderem z Nysy. Katowiczanie, mimo przespanej pierwszej partii przegranej do 13, a kolejnych okazywali się już lepsi od ekipy Stali, wygrywając u siebie 3:1 i notując trzecie zwycięstwo z rzędu.

 

Solidne otwarcie sobotniego pojedynku zanotowali nysanie, którzy szybko wypracowali sobie przewagę, by po skutecznym zbiciu Moustaphy M'Baye odskoczyć na 3:7. Po chwili gospodarze zdołali się zbliżyć do prowadzących na dwa "oczka", jednak rywale po chwili ponownie zaczęli odskakiwać. Katowiczanie mieli problemy z przyjęciem i kreowaniem własnych akcji, co skrzętnie wykorzystywali przyjezdni, którzy po drugiej punktowej zagrywce Kamila Kwasowskiego prowadzili 7:13. Podopieczni Daniela Plińskiego grali pewnie i zapisywali na swoim koncie kolejne punkty, a miejscowi sprawiali wrażenie pogubionych. Pozwalało to rozpędzonym prowadzącym coraz bardziej zbliżać się do wysokiego zwycięstwa w premierowej odsłonie, które stało się faktem przy wyniku 13:25, a decydujący punkt na koncie swojej ekipy zapisał Kwasowski.

 

Choć równie dobrze zawodnicy Stali weszli w kolejnego seta, odskakując po skutecznej akcji ofensywnej Zouheira El Graoui'ego na 1:4, szybko na tablicy wyników zawitał remis. W późniejszych akcjach na prowadzenie wysforowali się katowiczanie, którzy wyraźnie odżyli po przespanej pierwszej partii. Dobra gra zawodników Grzegorza Słabego utrzymywała się również w środkowej fazie seta, a punktowy atak Micah Ma'a dał im prowadzenie 15:11. Przyjezdni nie potrafili znaleźć po swojej stronie argumentów, żeby postawić się rywalom i nawiązać z nimi wyrównaną walkę. Katowiczanie z kolei pewnie zmierzali w kierunku wyrównania stanu meczu. Wydarzenia boiskowe nie przyniosły już żadnych zmian, a prowadzący po skutecznej akcji ofensywnej Jakuba Jarosza zapisali na swoim koncie tę odsłonę wynikiem 25:20.

 

Gospodarze swoją dobrą grę utrzymywali od pierwszych akcji trzeciego seta, chociaż rywale nie zamierzali pozostawać z tyle. Zmotywowani siatkarze GKS-u zdołali jednak odskoczyć przyjezdnym, by po punktowej "czapie" Tomasa Rousseaux prowadzić 9:5. Nysanie stopniowo starali się odrabiać stratę, w czym pomagały im błędy własne prowadzących, jednak karty na parkiecie w dalszym ciągu rozdawali katowiczanie, którzy po ataku Gonzalo Quirogi prowadzili 15:12. Przyjezdni jednak się nie poddawali i wreszcie dopięli swego, doprowadzając do wyrównania po 17 i z czasem wychodząc na czoło. Siatkarze Nysy prowadzili później nawet trzema "oczkami", ale ich przewaga szybko została zniwelowana, co dostarczyło sporo emocji w końcowych fragmentach. Choć przyjezdni mieli aż cztery szanse na zwycięskie zamknięcie tej partii, ostatecznie padła ona łupem miejscowych, którzy po punktowym ataku Jarosza wygrali 29:27.

 

Początek czwartej odsłony był bardzo wyrównany, jednak delikatną przewagę po swojej stronie zbudowali nysanie, którzy po zbiciu  M'Baye wyszli na 4:6. Różnica na ich korzyść nie utrzymała się jednak długo, bowiem gospodarze zapisali na swoim koncie siedem kolejnych akcji i odrobili stratę z bardzo dużą nawiązką, wychodząc na pewne, 5-punktowe prowadzenie. Przyjezdni starali się wrócić do gry i gonić prowadzących, ale zdołali zbliżyć się do nich jedynie na trzy "oczka". Drużyna trenera Słabego dążyła do zamknięcia spotkania w tej partii, utrzymując się z przodu i wychodząc na 17:13 po skutecznej akcji ofensywnej Marcina Kani. To nie gasiło motywacji siatkarzy Stali, którzy u progu decydującej fazy zbliżyli się do miejscowych na dwa punkty. Katowiczanie nie pozwolili im już jednak na nic więcej, spokojnie dogrywając ostatnie akcje i wygrywając po zepsutej zagrywce Macieja Zajdera 25:20, tryumfując w całym pojedynku 3:1.

 

GKS Katowice - PSG Stal Nysa 3:1 (13:25, 25:20, 29:27, 25:20)

 

GKS Katowice - Quiroga, Ma'a, Kania, Hain, Jarosz, Rousseaux, Mariański (L) oraz Szymański, Kogut, Nowosielski, Domagała

 

PSG Stal Nysa - Komenda, Zajder, El Graoui, Kwasowski, Ben Tara, M'Baye, Dembiec (L) oraz Szwaradzki, Dębski, Stahl, Szczurek

 

MVP: Micah Ma'a

Seweryn Czernek

O igrzyskach piszę od niedawna, ale z igrzyskami jestem już od wielu lat. Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Fanatyk wielu dyscyplin, a w Poinformowanych zajmuję się siatkówką, biathlonem, biegami narciarskimi, tenisem oraz podnoszeniem ciężarów.