Anna Matuszewicz: "Najważniejsza jest dobra zabawa. Wtedy wyniki też przyjdą" [WYWIAD]

Anna Matuszewicz: "Najważniejsza jest dobra zabawa. Wtedy wyniki też przyjdą" [WYWIAD]

  • Dodał: Adam Kowalski
  • Data publikacji: 25.02.2022, 08:48

Pięknie skacze, lubi biegać i chce nawiązywać do historycznych wyników skoku w dal w Polsce. Anna Matuszewicz ma dopiero 18 lat, a osiąga już wyniki powyżej 6,40 metra. Jest halową rekordzistką Polski juniorek, a latem będzie chciała spróbować poprawić rekord stadionowy, który od wielu lat należy do legendarnej Ireny Szewińskiej. Rozmawiał Adam Kowalski. 

 

Z polskim skokiem w dal w ostatnich latach bywa różnie. Jak Ci się wydaje, czym to jest spowodowane?

 

Wydaje mi się, że tak jak w różnych innych konkurencjach raz jest lepiej, raz trochę gorzej. Nie zawsze jest tak pięknie, że płynnie ktoś kogoś „zastępuje”. W ostatnich latach w Polsce były Anna Jagaciak-Michalska i Teresa Dobija. Przez pewien czas była stagnacja, ale teraz skok w dal zaczyna się odbudowywać. Dobrze skacze Magda Żebrowska, jest Roksana Jędraszak no i jestem ja (śmiech). 

 

No właśnie tak myślę, że nadchodzą dużo lepsze czasy, a Ty będziesz jedną z tych postaci, które mogą odegrać kluczową rolę w stabilizacji. Jak odnajdujesz się w tym, że jest o Tobie coraz głośniej? 

 

Mam nadzieję, że będę mogła taką rolę odegrać. Chcę się ciągle rozwijać i bardzo cieszę się, że wyniki są coraz lepsze, co na pewno będzie wpływać na rosnące zainteresowanie moją osobą. 

 

 

6,44 metra uzyskane podczas Copernicus Cup i 6,49metra w minionym sezonie letnim robią wrażenie, tym bardziej że nadal masz 18 lat. Gdzie razem z trenerem widzicie największe rezerwy?

 

Jest bardzo dużo rezerw. Przede wszystkim siłownia. Sztangi zaczęłam dotykać dopiero pod koniec 2019 roku. Przez blisko dwa lata nie pracowałam z ciężarem większym niż 20-25 kilogramów. Teraz bazuję na ciężarze około 40 kilogramów. Ogólnie patrząc, jest to bardzo mało, gdyż dziewczyny w moim wieku potrafią już „dźwigać” nawet 100 kilogramów. W technice skoku oczywiście też jest rezerwa. Jako przykład mogę podać użycie rąk. Tak naprawdę nie robię z nimi nic. Nie dość, że nie pomagają, to czasami nawet przeszkadzają w oddaniu poprawnej próby. No i wiadomo, ogólne zgranie całego skoku. Może być fajny rozbieg, ale nie ma dobrego odbicia. Może być wolniejszy rozbieg i dobre odbicie. Muszę nauczyć się jakoś to wyważać. 

 

W środowisku lekkoatletyki mówi się „żeby skakać trzeba biegać”. Ty wyniki w sprintach też masz bardzo dobre – 7,63 sekundy na 60 i 11,75 sekundy na 100 metrów. 

 

Faktycznie jestem zadowolona z wyników w sprintach, ale ogólnie mam bardzo słabe bloki. Mam wrażenie, że startuje 10 lat za innymi dziewczynami (śmiech). Na 60 metrów ciężko jest to później nadrobić. Jestem tym bardziej ciekawa, co ewentualnie będę teraz w stanie osiągnąć na 100 metrów. Ten wynik 11,75 sekundy z sezonu letniego „przypadkowo” był też lepszy od minimum na mistrzostwa Europy juniorów. Dlaczego przypadkowo? To miał być sprawdzian szybkościowy, trener obstawiał, że może pobiegnę około 12 sekund, a na mecie okazało się, że było szybciej - 11,75 sekundy. 

 

Cofając się jeszcze do wyniku z Copernicusa, był pewnie dla Ciebie szczególny, gdyż osiągnęłaś go na swoim terenie? 

 

Tak, jestem z Torunia, tutaj się urodziłam i tym bardziej cieszę się, że mogłam tutaj poprawić halowy rekord Polski juniorek (6,44 metra). Ogólnie lubię skakać na wyjazdach i pokazywać się też w innych miejscach, zmiana otoczenia jest też potrzebna. Jednak fajnie, że ten rekordowy wynik udało się skoczyć „w domu”. W Toruniu czeka mnie jeszcze start w halowych mistrzostwach kraju i mam nadzieję, że coś jeszcze dołożę do „życiówki”. 

 

 

Nie każdy ma na co dzień takie warunki do treningu, jakie masz Ty w Toruniu. Koleżanki ze skoczni czasami zazdroszczą? 

 

Pewnie trochę tak. Niektórzy trenują na salach gimnastycznych lub w takich miejscach, gdzie nie ma takiego zaplecza typowo lekkoatletycznego. To nie jest też tak, że ja zawsze skaczę na tej głównej skoczni. Tutaj pojawiamy się dopiero wtedy, kiedy trwa obóz kadry. Poza tymi terminami korzystamy ze skoczni na hali rozgrzewkowej. Mamy piękny obiekt, dobrze wyposażony i na pewno nie mam prawa narzekać. Jestem zadowolona, że mogę tutaj trenować.  

 

W młodym wieku często łączy się skok w dal z trójskokiem, biegami sprinterskimi czy płotkami. Okazjonalnie sprawdzasz się w sprintach, ale teraz skupicie się z trenerem już tylko na koronnej konkurencji? 

 

Ogólnie chciałabym troszeczkę więcej biegać (śmiech). Tak jak mówiłam wcześniej, na początku sezonu robimy sprawdziany szybkościowe. Mogę powiedzieć, że np. spodobało mi się 200 metrów i bardzo chciałam wystartować na tym dystansie na halowych mistrzostwach Polski, ale zdecydowaliśmy z trenerem, że lepiej postawić całkowicie na skok w dal i skupić się na poprawieniu „życiówki” oraz rekordu kraju. Lubię bardzo biegać, jednak skakanie jest najważniejsze i nie chciałam się rozpraszać innymi startami. Przyszłościowo myślimy o ponownym sprawdzeniu się w trójskoku. Może być też tak, że zatrzymam się w skoku w dal, a lepiej pójdzie mi w sprintach. Jestem jeszcze młodą zawodniczką i mogą być różne niespodzianki. 

 

To jakie są wasze cele na nadchodzący rok? 

 

W startach halowych to oczywiście poprawianie życiówki. Podczas Copernicusa oddawałam fajne skoki, ale były spalone, więc mam nadzieję, że odbiję sobie to na mistrzostwach Polski. Jeśli się nie uda to trudno, ale zamierzam się dobrze bawić. Na sezon letni celów jest dużo. Do zrobienia jest minimum na mistrzostwa świata juniorów w kolumbijskim Cali. Wymagane jest 6,20 metra, więc mam nadzieję, że nie będę miała z tym problemu. A już na samych zawodach oczywiście walka o wynik no i miejsce, tak żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Marzy mi się też poprawienie rekordu Polski juniorów na stadionie (6,60 metra), który należy do Pani Ireny Szewińskiej. Nie ukrywam, że chciałabym go poprawić i cieszyłabym się, gdyby udało się to zrobić na docelowej imprezie. Oczywiście będę bronić tytułu mistrzyni Polski juniorek i powalczę o pierwszy w mojej karierze tytuł Mistrzyni Polski seniorek. Najważniejsze, żeby się rozwijać i nadal bawić się sportem. Chcę się cieszyć tym, co robię. Jestem młodą zawodniczką, pewnie będą zdarzać się starty lepsze i gorsze. Najważniejsze żeby wyciągać z nich jak najwięcej wniosków.

 

 

W tym roku mamy też mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata seniorów. Przypuśćmy, że skaczesz daleko, kwalifikujesz się i co dalej? 

 

Gdyby udało się wejść z rankingu lub skoczyć wymagane minimum to zdecydowanie chciałabym pojechać na takie wielkie imprezy czy przynajmniej na jedną z nich. 

 

Czyli nie byłoby rezygnacji z powodu ważnych startów juniorskich czy tzw. dużego przeskoku poziomu? 

 

Uważam, że nawet jakbym miała odpaść w eliminacjach, to taki wyjazd daje przede wszystkim ogromne doświadczenie. Myślę też, że presja byłaby dużo mniejsza niż na zawodach juniorskich. Zapewne byłabym jedną z młodszych zawodniczek i dlatego, zamiast się stresować starałabym się pokazać z dobrej strony i skakać „swoje”. Co by to dało, nie wiadomo, ale byłoby na pewno fajnie. Z trenerem liczymy właśnie, że może uda się zakwalifikować na mistrzostwa Europy w Monachium. Jeśli nie z wynikiem, minimum 6,79 metra jest jeszcze odlegle dla mnie, to może z rankingu. 

 

Co trzeba będzie zrobić, żeby pojechać do Monachium z rankingu?

 

Myślę, że przede wszystkim poprawić rekord życiowy. Dobrze by było mieć w statystykach ten wynik powyżej 6,60 metra. Poza tym punktowane są różnego typu zawody, dlatego super by było zajmować jak najwyższe miejsca, nawet niekoniecznie z „życiowymi” wynikami. Planujemy dużo startów i fajnie jakby nam się to wszystko udało. 

 

 

Jesteś z Torunia, gdzie obok lekkoatletyki jest koszykówka, hokej, żużel i wiele innych dyscyplin. Interesujesz się jeszcze jakimś sportem? 

 

Raczej skupiam się na lekkoatletyce. Fajnie, że inne spory się rozwijają, ale szkoda, że „lekka” zostaje trochę za nimi w tyle. Ogólnie, jeśli odbywają się jakieś wielkie imprezy, to chętnie oglądam np. siatkówkę, ale jestem zabieganą osobą i nie mam za bardzo czasu. Szczególnie teraz przed maturą skupiam się tylko na lekkoatletyce i nauce. 

 

A gdyby nie lekkoatletyka, to gdzie byś siebie widziała?

 

Było bardzo blisko, żebym została siatkarką. Złożyło się jednak tak, że w tym samym momencie na wf-ie w gimnazjum skoczyłam 4,80 metra w dal i byłam namawiana na przyjście na trening zarówno lekkoatletyczny, jak i siatkarski. Zdecydowałam się na lekkoatletykę. Nie ukrywam, że wpływ na decyzję miał fakt, że halę i stadion widzę tak naprawdę z okna, więc jest bardzo blisko (śmiech). Można powiedzieć, że „z lenistwa” wybrałam to, co teraz robię. Zaznaczę, że na początku, nie wiedziałam jaką dyscyplinę będę docelowo uprawiała.. Byłam przez trenera sprawdzana w różnych konkurencjach. Tak więc był skok wzwyż, sprinty, wielobój, trójskok. Cieszę się jednak, że ostatecznie z trenerem wybraliśmy skok w dal. Jest on bardzo ciekawy. Nauka techniki, fajne treningi, brak monotonii, dla mnie idealnie. 

 

A co najbardziej lubisz w treningu lekkoatletycznym? 

 

Zdecydowanie technika skoku. Lubię też trenować rozbiegi, bo to jest najważniejsze w skoku w dal. Właściwie lubię wszystkie treningi (śmiech). 

 

Tak? 

 

Jeśli mam wybrać, to najczęściej narzekam na tempo. Chociaż, teraz kiedy już długo nie robiłam tego treningu, to chętnie pobiegałabym 150 i 200 metrów (śmiech). Nie lubię myśleć o tempie przed treningiem, ale już w trakcie jest okej. Same treningi fizycznie to jednak nie wszystko. 

 

Co masz na myśli? 

 

Regularnie 2-3 razy w tygodniu pojawiam się u fizjoterapeuty. Od jakiegoś czasu współpracuje też z psychologiem i jestem bardzo zadowolona, widzę duże postępy. Głowa jest bardzo ważna w sporcie. Ważna jest też dieta i na sezon przygotowawczy wykupiłam dietę pudełkową w jednej z firm cateringowych. Nie ukrywam, że teraz bardzo potrzebuję takiego wsparcia, więc jeśli jakaś firma cateringowa byłaby zainteresowana współpracą, to zapraszam (śmiech). Na wyniki składa się ogrom rzeczy. Trening, żywienie, regeneracja, to wszystko ma ogromne znaczenie. 

 

Masz jakieś rytuały przed zawodami? 

 

Jeśli chodzi o docelowe starty, to lubię mieć np. zrobione paznokcie, warkoczyki, wstążki. Lubię ładnie wyglądać na skoczni. Typowe babskie sprawy (śmiech). W dzień startu oczywiście obowiązkowe słuchanie pobudzającej muzyki, do tego kawa, a przed wyjściem z domu pogłaskanie moich dwóch kotków. Mnie w sumie motywuje sama myśl o starcie, chęć poprawiania swoich osiągnięć. 

 

 

A na kim się wzorujesz, jeśli chodzi o skok w dal?

 

Na pewno Malaika Mihambo, Ivana Spanović i Maryna Bech-Romanczuk. Uwielbiam oglądać, jak skaczą i kibicować im na imprezach międzynarodowych. Z Polski obserwowałam zawszę Asię Kuryło i Magdę Żebrowską, z którymi trenowałam na kadrze. No i wiadomo, wzorem jest też Pani Irena Szewińska, do której wyników wciąż dążę. 

 

Co byś powiedziała dziewczynom, dla których możesz być teraz inspiracją? 

 

Zdarzają się słabsze starty czy sezony, ale nie ma się co zniechęcać. Trzeba podążać za swoimi marzeniami i cieszyć się ze wszystkiego. Najważniejsza jest dobra zabawa. Wtedy wyniki też przyjdą. Ja, kiedy na skoczni dobrze się bawię, to widzę po sobie, że jestem rozluźniona i starty wychodzą mi dużo lepiej.