PKO Ekstraklasa: czarny dym i zwycięstwo rzutem na taśmę w Warszawie

  • Dodał: Izabela Szukowska
  • Data publikacji: 25.02.2022, 22:38

W ramach 23. kolejki PKO Ekstraklasy o punkty powalczyły ze sobą Legia Warszawa oraz Wisła Kraków. W spotkaniu dominowali gospodarze i to oni ostatecznie zgarnęli całą pulę. Momentami było gorąco. 

 

Piątkowe spotkanie niosło za sobą spory ładunek emocjonalny. Oba kluby zajmowały miejsca na dole tabeli, z meczu na mecz zakopując się jeszcze bardziej. Komplet „oczek” był w tym przypadku na wagę złota i szansą na przełamanie. Oliwy do ognia dolała oprawa meczowa, jaką od kilku dni zapowiadała grupa kibicowska Legii, „Nieznani Sprawcy”. Sympatycy Wojskowych chcieli poprzez transparenty i nie tylko wyrazić swoje niezadowolenie z prezesury Dariusza Mioduskiego. Jak zapowiedzieli, tak zrobili. Na trybunie północnej po pierwszym gwizdku Piotra Lasyka pojawił się napis „WON”, uformowany z kilkuset białych fag. Nie zabrakło także środków pirotechnicznych. Wydobywający się z rac czarny dym uniemożliwił chwilowo kontynuowanie meczu. Piłka poszła w ruch nieco spóźniona, o 20:33.

 

Gospodarze rozpoczęli od wysokiego pressingu. Zdarzyło się im tracić piłkę, ale nie na długo. Legia przesuwała się do przodu, w końcu zmuszając oponentów do popełnienia błędu. W 8. minucie wynik otworzył Tomas Pekhart, który sfinalizował wrzutkę od Macieja Rosołka uderzeniem głową. Wojskowi szli za ciosem. Próbowali strzałów z dystansu, te jednak mijały się z celem. Z podobnym problemem zmagała się Wisła Kraków. W 19. minucie Zdenek Ondrasek wypracował sobie dobrą pozycję, ale piłka przeszła obok prawego słupka. Mało działo się w środku pola, zawodnicy przemieszczali się głównie po krańcach boiska. Mimo to, gol Pekharta był jedynym w tej części meczu.

 

Serię strzałów w drugiej połowie otworzył Mateusz Wieteska. Poszedł jednak śladami swoich kolegów z drużyny i futbolówka minęła bramkę. To nie był koniec zmarnowanych setek Wojskowych. W 68. minucie bramkarza przyjezdnych nie zdołał pokonać Pekhart. Nie zważając na nieudane próby, trzeba przyznać, że gospodarze grali dziś bardziej finezyjnie niż przez ostatnie tygodnie. Krótkie kontakty, wybicia piętką, a nawet eksperymentowanie z przewrotką. Starania zdały się na nic, bo strat piłek było bardzo dużo, a celność pozostawiała wiele do życzenia. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, czego doskonałym przykładem była akcja w 79. minucie. Zawodnik Wisły Kraków wbiegł po łuku w pole karne, dośrodkowując do Konrada Gruszkowskiego. Cezary Miszta co prawda zmierzającą w jego kierunku piłkę chwycił, próbując udaremnić atak, ale nie zdołał utrzymać jej w obu rękach, co pozwoliło stoperowi Białej Gwiazdy wyrównać wynik. Kibice gości przez chwilę wstrzymywali jeszcze oddech, ale analiza VAR potwierdziła gola. Wydawało się, że Legia po raz kolejny nie zapisze na swoim koncie zwycięstwa, ale w przedostatniej minucie doliczonego czasu gry siatka za plecami Biegańskiego zatrzepotała. Sprawcą zamieszania był Wieteska, który wbił piłkę do bramki po strzale głową. Wisła Kraków bezpowrotnie straciła szansę na remis. Gdyby tego było mało, w setnej minucie Michał Frydrych, który sekundę po końcowym gwizdku rzucił piłką w kierunku sędziego, ujrzał bezpośrednią czerwoną kartkę.

 

Wisła Kraków znajduje się aktualnie na 15. pozycji w tabeli PKO Ekstraklasy. Legia jest tuż pod nią z jednakowym dorobkiem punktowym. 

 

Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:1 (1:0)
Bramki: 8’ Pekhart, 90+4’ Wieteska – 79’ Gruszkowski
Legia Warszawa: Miszta – Rose, Wieteska, Nawrocki – Wszołek (90+2’ Kastrati), Celhaka, Sokołowski, Mladenović – Josue (90+9’ Skibicki) – Rosołek (71’ Ciepiela), Pekhart
Wisła Kraków: Biegański - Hanousek, Frydrych, Colley, Gruszkowski - Fazlagić (88' Kuveljić), Żukow – Cisse (73’ Młyński), Savić (89' Skvarka), Starzyński (56’ Hugi) – Ondrasek (89'  Kliment)
Żółte kartki: 85’ Josue – 35’ Colley, 77’ Hugi, 90+5' Frydrych

Czerwone kartki: 90+10' Frydrych
Sędzia: Piotr Lasyk