F1 - GP Arabii Saudyjskiej: piękna walka do samego końca
Alberto-g-rovi/Wikimedia Commons

F1 - GP Arabii Saudyjskiej: piękna walka do samego końca

  • Dodał: Kinga Marchela
  • Data publikacji: 27.03.2022, 21:10

W drugim wyścigu sezonu, po świetnej walce do samego końca, zwyciężył ubiegłoroczny mistrz świata - Max Verstappen. Tuż za nim flagę w kratkę minął Charles Leclerc, a trzecią lokatę zajął Carlos Sainz.

 

Wokół rywalizacji w Dżuddzie w tym tygodniu było wiele kontrowersji. Tym razem kwestią było nie tylko to, że ten tor uliczny nie należy do najbezpieczniejszych, a mały błąd może kosztować wiele. Arabia Saudyjska toczy wojnę z Jemenem i o ile dotychczas nie przeszkadzało to organizacji zawodów w tym miejscu, o tyle w ostatnich dniach sytuacja się zmieniła. W piątek podczas treningów F2 zaledwie kilkanaście kilometrów od toru w rafinerię trafiła rakieta. Kierowcy F1 zwołali spotkanie, które trwało aż cztery godziny i zakończyło się prawie o 3 w nocy czasu lokalnego. Rozmawiali sami kierowcy, rozmawiali szefowie zespołów z kierowcami, a także samo szefostwo. Według informacji mediów będących na miejscu kierowcy byli zaniepokojeni o swoje bezpieczeństwo i zastanawiali się nad rezygnacją z wyścigu. Zjednoczyli się jak nigdy, próbując przekonać głównodowodzących do swoich racji. Niestety wygrały tłumaczenia organizatorów mówiące, że „tor jest bezpiecznym miejscem”, a „wojska Jemenu strzelają jedynie w obiekty wojskowe”. Tym samym dalsza rywalizacja została rozegrana według planu.

 

Wyścig rozpoczął się stosunkowo spokojnie, co z perspektywy czasu można nazwać pewnego rodzaju ciszą przed burzą. Z pól startowych ruszyło jedynie 18 kierowców, gdyż po sobotnim wypadku wycofano z wyścigu Micka Schumachera, a samochód Yukiego Tsunody zatrzymał się podczas okrążenia wyjazdowego i nie było szansy by Japończyk wziął udział w rywalizacji. Wraz ze zgaśnięciem czerwonych świateł dobrze ruszyły Red Bulle, przez co Sergio Perez utrzymał swoją pozycję, a Max Verstappen przepchnął się przed Carlosa Sainza i znalazł się na trzecim miejscu. O dobrym starcie nie możemy mówić w przypadku Lewisa Hamiltona, który zyskał tylko jedną pozycję i przez dłuższą chwilę był czternasty. Największym plusem był bezwypadkowy start, gdyż jak dobrze wiemy, tor w Dżuddzie do najłatwiejszych nie należy.

 

Niedługo później, bo już na dziewiątym okrążeniu, rozpoczęły się zjazdy do alei serwisowych, które zapoczątkował Daniel Ricciardo. Siedem kółek później na pit stop ściągnięto też prowadzącego wyścig Sergio Pereza. Niestety decyzja ta okazała się niemal fatalna, bo w momencie wymiany opon w bolidzie Red Bulla w ścianę na torze uderzył Nicholas Latifi. Wprowadzona najpierw wirtualna neutralizacja, a później samochód bezpieczeństwa spowodowały, że Meksykanin na nierozgrzanych oponach i bez możliwości wyprzedzania nie mógł łatwo odzyskać swojej pozycji. Na prowadzeniu był więc Charles Leclerc, a tuż za nim znajdowali się Max Verstappen, Carlos Sainz i George Russell. Praktycznie wszyscy zdecydowali się zjechać do boksów, by zmienić opony, a my spodziewaliśmy się pojawienia się czerwonej flagi. Tak jednak się nie stało, mimo że na torze rozrzucone było sporo części. Na szczęście ekipa sprzątająca sprawnie sobie z tym poradziła i już po 20 okrążeniu mogliśmy wrócić do normalnej rywalizacji. Niewielkie odległości między kierowcami próbował wykorzystać Max Verstappen, starając się wcisnąć przed Leclerca przy pierwszym zakręcie. Monakijczyk jednak dzielnie się bronił i szybko odjechał Holendrowi, wykręcając najlepszy czas okrążenia.

 

Walka toczyła się także w dalszej części stawki, gdzie byliśmy świadkami świetnej walki między Lewisem Hamiltonem a Kevinem Magnussenem, Kiedy rok temu doszłoby do takiego zdarzenia, z całkowitą pewnością stwierdzilibyśmy, że pojedynek wygra Mercedes. Tym razem nie było tak łatwo i przy pierwszym starciu to Haas okazał się lepszy, zostawiając rywala za sobą. Siedmiokrotny mistrz świata wkrótce się odgryzł i przejął prowadzenie w tym duecie, ale tak zacięty pojedynek wiele świadczy o roszadach tego sezonu.

 

W okolicach 38 kółka znów pojawiły się żółte flagi. Aż w trzech bolidach doszło do awarii w ciągu zaledwie dwóch okrążeni. Zaczęło się od Alonso, któremu zabrakło mocy w samochodzie, później do boksów zjechał Valtteri Bottas i już z nich nie powrócił, a Daniel Ricciardo zatrzymał się tuż przy wjeździe do boksów i nie był w stanie dotoczyć się do końca. Tym samym wjazd do alei serwisowej został zablokowany, a na torze wciąż obowiązywała wirtualna neutralizacja. Ucierpiał na tym Lewis Hamilton, który nareszcie miał zjeżdżać na swój pierwszy pit stop. Ze względu na awarie w bolidach musiał wciąż pozostać na torze na twardych oponach. Ostatecznie udało mu się to zrobić tuż przed zjazdem samochodu bezpieczeństwa, ale długi pit stop (3.9) przełożył się na spadek o dwie lokaty (na 12).

 

Jakby emocji nie było wystarczająco, wraz ze zjazdem samochodu bezpieczeństwa rozpoczęła się piękna walka. Prowadzący Leclerc miał tuż za swoimi plecami głodnego zwycięstwa Verstappena. Holendrowi udało się wyprzedzić Monakijczyka na początku 47. okrążenia, jednak kierowca Ferrari szybko go skontrował po otwarciu DRS. Red Bull jednak nie powiedział ostatniego „ale” i chwilę później wrócił na prowadzenie. Monakijczyk na chwilę się oddalił, ale gdy tylko się zbliżył i próbował zaatakować… wszystko się posypało. Walka dalszej części stawki – Strolla i Albona – doprowadziła do kontaktu między zawodnikami i wprowadzenia żółtej flagi w pierwszym sektorze. Tym, w którym Leclerc już miał wyprzedzać Verstappena. Niestety już do końca rywalizacji to Holender prowadził cały wyścig i Monakijczyk minął flagę w kratkę jako drugi. Na trzeciej lokacie do mety dojechał Carlos Sainz. Już na ostatniej prostej piękną walkę zaprezentowali nam Lando Norris i Esteban Ocon, którzy walczyli o szóstą lokatę. Ostatecznie to Francuz okazał się lepszy, ale jedynie o 0,1 sekundy. Siedmiokrotny mistrz świata Lewis Hamilton z kiepsko jak na razie jeżdżącym bolidem zakończył wyścig na 10. lokacie i zdobył jedynie jeden punkt.

 

Kinga Marchela

Studentka dziennikarstwa trenująca jeździectwo od przeszło 10 lat. Poza śledzeniem losów jeźdźców piszę o skokach narciarskich, Formule 1, triathlonie, łyżwiarstwie figurowym i curlingu.