Snooker - Tour Championship: niebywały come back Robertsona!

  • Dodał: Mateusz Czuchra
  • Data publikacji: 04.04.2022, 08:20

Neil Robertson zwyciężył w finałowym pojedynku Tour Championship w stosunku 10:9 z Johnem Higginsem. Australijczyk odwrócił losy meczu od wyniku 4:9. Dodatkowo podczas szóstej partii był bliski zanotowania maksymalnego brejka, lecz ostatecznie jego licznik zatrzymał się na 129 punktach. 

 

Już na samym wstępie decydującego meczu Tour Championship, obaj finaliści zagwarantowali mnóstwo emocji. Inauguracyjna partia trwała ponad 50 minut i rozstrzygnęła się na ostatniej czarnej, którą na swoje konto zapisał John Higgins. Od tego momentu rozpoczął się festiwal wysokich brejków. Szkot w kolejnych dwóch frejmach popisał się podejściami w wysokości 136 i 126 punktowymi. Na odpowiedź Neila Robertsona nie trzeba było długo czekać, bo już w czwartej odsłonie wbił 130 "oczek" w jednym podejściu. Po krótkiej przerwie Australijczyk kontynuował pogoń za swoim przeciwnikiem, która zakończyła się powodzeniem w szóstym frejmie. Wówczas 40-latek wyrównał stan spotkania, lecz wtedy wynik nie był najistotniejszy. Robertson pewnie dążył do wbicia maksymalnego brejka, ale przytrafiła mu się "wpadka" na niebieskiej bili. 

 

 

Końcówka sesji należała do Higginsa, który dwoma wysokimi brejkami zagwarantował sobie dwufrejmowe prowadzenie na półmetku tej rywalizacji. Wieczorem Szkot nie zamierzał spuszczać z tonu i z każdą rozegraną partią przybliżał się do 32. turniejowego triumfu. Robertson od momentu, w którym był bardzo bliski sfinalizowania 147 punktów w jednym podejściu, nie dorównywał grą swojemu rywalowi. Australijczyk jednak nie chciał dawać za wygraną i od stanu 4:9 rozpoczął pogoń za 46-latkiem. Wtedy mało kto wierzył w udany powrót zawodnika z Antypodów, który nie miał zbyt wielu argumentów, by zwyciężyć to spotkanie.

 

Robertson jednak zaczął regularnie notować wysokie brejki, grał odważnie, a także wykorzystywał skrupulatnie błędy przeciwnika. Gdy prowadzenie Higginsa stopniało do dwóch frejmów, jasne było, że w tym spotkaniu może stać się wszystko. Wyraźnie zdekoncentrowany Szkot nie był w stanie zbudować kilkudziesięciopunktowego podejścia, a z kolei Australijczyk w ostatnich trzech frejmach zanotował brejki odpowiednio 72, 93, 72 punktowe. Tym samym Neil Robertson popisał się spektakularnym come backiem i zapisał na swoje konto 23. rankingowy tytuł w karierze.

 

Neil Robertson - John Higgins 10:9

77-78, 0-136 (136), 0-138 (126), 130-0 (130), 76-47 129-0 (129), 0-127 (127), 0-80 (80), 41-60, 0-101 (68), 5-82, 91-1 (91), 0-84 (84), 74-37 (54), 119-1 (108), 87-35, 91-17 (72), 93-0 (93), 72-10 (72)