Premier League: The Reds górą na Wembley!

  • Dodał: Szymon Frąckiewicz
  • Data publikacji: 15.09.2018, 15:25

Hit piątej kolejki ligi angielskiej za nami! Na Wembley Liverpool okazał się lepszy od lokalnego Tottenhamu, dzięki czemu wciąż ma komplet punktów i umocnił się na pozycji lidera. Zwycięstwo przyniosły im bramki Wijnalduma i Firmino.

 

Liverpool bardzo ofensywnie rozpoczął. Już w pierwszej minucie spotkania piłka wylądowała w siatce Michela Vorma, jednak nie oznaczało to prowadzenia ekipy Jurgena Kloppa. Sędzia dopatrzył się spalonego Sadio Mane, choć pozostaje wątpliwość, czy aby na pewno Senegalczyk dotknął piłkę po zagraniu Roberto Firmino, ale mógł przeszkadzać holenderskiemu golkiperowi. Chwilę później zablokowany został strzał Firmino, a uderzenie z rzutu wolnego Trenta Alexandra-Arnolda zostało obronione przez Vorma. Później ekipa przyjezdnych trochę zwolniła, a po 20 minucie również gospodarze mieli swoje okazje. Najlepszą – Christian Eriksen, jednak jego strzał z rzutu wolnego nie sprawił kłopotów Alissonowi. Kilka minut wcześniej prowadzenie The Reds mógł dać Mo Salah, który przejął piłkę po błędzie Erica Diera i wyszedł sam na sam z bramkarzem, jednak nie zdołał pokonać Holendra. Zastępujący Hugo Llorisa golkiper skapitulował w 39. minucie. Źle próbował wybijać piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego, ta trafiła wkrótce na głowę Georginio Wijnalduma, który z trudem ale oddał strzał na bramkę. Vorm wybił piłkę, ale już po tym jak futbolówka przekroczyła linię bramkową. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.

 

W pierwszych pięciu minutach po wznowieniu obydwa zespoły zanotowały po jednej bardzo dobrej sytuacji bramkowej. Najpierw po świetnej akcji Salaha celny strzał, acz obroniony przez Vorma, oddał Mane. Chwilę później po kapitalnym dryblingu w słupek trafił Lucas Moura. W 54. minucie Liverpool podwyższył prowadzenie. Sadio Mane zagrał wzdłuż linii bramkowej w kierunku Roberto Firmino. Jeden z obrońców skierował piłkę na słupek, jednak Brazylijczyk i tak do niej dopadł i z kilku centymetrów wpakował do siatki. Dziesięć minut później kapitalną okazję zmarnował Naby Keita, który strzelił prosto w Vorma, choć mógł wystawić piłkę Salahowi przed pustą bramkę. W 74. minucie boisko musiał opuścić Firmino, któremu jeden z rywali przypadkowo włożył palec do oka. Swojego gola szukał Salah. Egipski snajper oddał dobry celny strzał w 81. minucie, jednak tym razem świetnie interweniował Vorm. W doliczonym czasie gry bliski strzelenia bramki był Mane, ale świetną interwencją popisał się bramkarz Spurs. W trzeciej z pięciu doliczonych minut nadzieje w serca kibiców gospodarzy wlał Erik Lamela, który po rzucie rożnym wolejem z półobrotu z ostrego kąta pokonał Alissona. Tottenham szukał swojej szansy na bramkę wyrównującą, ale jej nie znalazł. Choć możliwe, że należał im się karny za faul Mane na Sonie w ostatniej minucie.

 

Tottenham – Liverpool 1:2 (0:1)

Bramki: Lamela 90+3' – Wijnaldum 39', Firmino 54'

Kartki: 

 

Tottenham: Vorm – Trippier, Alderweireld, Vertonghen, Rose – Dier (83' Wanyama), Dembele (60' Lamela), Winks (73' Son), Eriksen – Kane, Moura

Liverpool: Alisson – Alexander-Arnold (90' Matip), Gomez, van Dijk, Robertson – Milner, Wijnaldum, Keita (83' Sturridge) – Salah, Firmino (74' Henderson), Mane

Szymon Frąckiewicz

Miłośnik sportu i muzyki alternatywnej. Pasjonat geografii.