Piłka nożna kobiet: finał angielskiego FA Cup dla Chelsea i Manchesteru City
Katie Chan/ Wikimedia Commons

Piłka nożna kobiet: finał angielskiego FA Cup dla Chelsea i Manchesteru City

  • Dodał: Wiktoria Kornat
  • Data publikacji: 17.04.2022, 18:10

Weekendowe zmagania przyniosły kolejne rozstrzygnięcia w krajowych pucharach. W półfinałach angielskiego FA Cup triumfował Manchester City oraz Chelsea, która w derbach stolicy ograła Arsenal. Do finału niemieckiego DFB Pokal awansował VfL Wolfsburg, eliminując Bayern Monachium. W lidze hiszpańskiej ważne zwycięstwo zanotował Real Sociedad, a we Francji kolejne punkty do ligowego dorobku dopisały sobie ekipy z Lyonu i Paryża.

 

Primera Iberdrola (Hiszpania)

 

Na Półwyspie Iberyjskim w miniony weekend rozegrano już dwudziestą siódmą serię gier trwającego sezonu. W poprzedniej kolejce bardzo kosztowną stratę punktów zanotował Real Sociedad, który na swoim obiekcie musiał uznać wyższość CFF Madrid. Na szczęście dla podopiecznych trener Natalii Arroyo potknięcie zaliczyły też bezpośrednie rywalki w walce o wicemistrzostwo kraju, piłkarki Atletico, zaledwie remisując z Realem Betis. Chcąc myśleć o obronie drugiego miejsca w tabeli ekipa z San Sebastian nie może pozwolić sobie na kolejne wpadki, do końca sezonu pozostały zaledwie cztery kolejki. W ramach weekendowych zmagań Real Sociedad na wyjeździe zmierzył się z Sevillą. Przyjezdne ten mecz rozpoczęły znakomicie, w ósmej minucie fenomenalnym uderzeniem z okolic koła środkowego popisała się Nerea Eizagrirre. Kapitan baskijskiego zespołu zauważyła wysuniętą golkiperkę gospodyń i z dalekiej odległości popisała się efektownym lobem. Kolejne minuty upływały pod znakiem przewagi przyjezdnych, które bliskie były podwyższenia prowadzenia w tym spotkaniu. W 25. minucie powinno być 2:0 dla wiceliderek hiszpańskiej Primera Iberdrola, ale Sanni Franssi nie była w stanie wykorzystać otwierającego podania Eizagirre, uderzając minimalnie obok prawego słupka bramki Sevilli. Pierwsza połowa nie przyniosła już żadnych emocji, Real Sociedad prowadził różnicą jednego trafienia. O powiększenie dorobku bramkowego piłkarki z Kraju Basków mogły zadbać już minutę po zmianie stron, ale znakomitą interwencję zanotowała Esther Sullastres, zatrzymując uderzenie Synne Jensen. Siedem minut później bramkarka Sevilli była już bezradna przy trafieniu Amaiur Sarriegi. Napastniczka zespołu z San Sebastian na dłuższym słupku zamykała dogranie Franssi, podwyższając prowadzenie przyjezdnych. Wydawało się, że podopieczne trener Natalii Arroyo mają mecz pod kontrolą, ale chwila dekoncentracji w 78. minucie sprawiła, że gospodynie złapały kontakt. Do siatki Realu Sociedad drogę znalazło uderzenie wprowadzonej na murawę niespełna pięć minut wcześniej, Elisy del Estal. Miejscowe nie zdołały doprowadzić jednak do wyrównania i to przyjezdne zabrały komplet punktów do Kraju Basków. Real Sociedad utrzymał pozycję wicelidera ligi, nad trzecim w zestawieniu Atletico baskijki mają sześć oczek przewagi. Podopieczne trener Natalii Arroyo potrzebują jeszcze tylko jednego zwycięstwa, by być pewnymi gry w europejskich pucharach, kolejny mecz ligowy rozegrają z ekipą Rayo Vallecano, która jest już pewna spadku z Primera Iberdrola. Ciekawie zapowiada się walka o najniższy stopień podium – realna szanse na zajęcie trzeciego miejsca mają trzy drużyny, a obecnie najbliżej dokonania tej sztuki są piłkarki Atletico Madryt. Na każde potknięcie zawodniczek stołecznego klubu czekają jednak czwarte w tabeli Granadilla Tenerife i piąty Real Madryt.

 

Swoje spotkanie wygrały też piłkarki FC Barcelony. Katalonki w wyjazdowym pojedynku ograły dwunasty zespół hiszpańskiej ekstraklasy, Valencię 2:0. Trafienia dla Dumy Katalonii zdobywały Aitana Bonmati i Mapi Leon. Piłkarki Blaugrany to jedyna drużyna, która w dobiegającym końca sezonie nie zanotowała porażki i może pochwalić się imponującym bilansem bramkowym – 146 goli strzelonych, przy zaledwie ośmiu straconych. Jeśli podopieczne trenera Jonatana Giraldeza wygrają ostatnie trzy mecze, zapiszą się na kartach historii.

 

DFB Pokal (Niemcy)

 

W weekend za naszą zachodnią granicą nie rozegrano ligowej kolejki, a półfinały Pucharu Niemiec. W pierwszym z półfinałowych spotkań prawdziwy ligowy klasyk – Bayern Monachium ugościł VfL Wolfsburg. Nie tak dawno temu „Wilczyce” z Wolfsburga upokorzyły największe krajowe rywalki, ogrywając Bawarki aż 6:0. Dodatkowo Bayern pożegnał się z rozgrywkami kobiecej Ligi Mistrzów, zatem triumf w Pucharze Niemiec wydawał się dla podopiecznych trenera Jensa Scheuera priorytetem w tym sezonie. Przyjezdne z Wolfsburga prezentują w tym sezonie znakomitą formę i mogą liczyć na dobrą dyspozycję swoich liderek. Najskuteczniejsze snajperki „Wilczyc” nie zawiodły i w tym spotkaniu, zarówno Jill Roord, jak i Tabea Wassmuth, wpisały się na listę strzelczyń. Otwierające trafienie w 19. minucie zanotowała właśnie Roord, holenderska pomocniczka z dużym spokojem opanowała piłkę przed polem karnym i uderzyła bardzo precyzyjnie, tuż przy prawym słupku bramki monachijskiego zespołu. Gospodynie natychmiast rzuciły się do ataków, ale czujnie i odpowiedzialnie grały defensorki VfL Wolfsburga. Wicemistrzynie Niemiec nie pozwoliły sobie na żaden moment dekoncentracji i do przerwy zasłużenie prowadziły różnicą jednego gola. Druga odsłona rozpoczęła się od ryzykownego wślizgu we własnym polu karnym Dominique Jansen, który zakończył się podyktowaniem „jedenastki” dla piłkarek Bayernu Monachium. Do ustawionej na jedenastym metrze futbolówki podeszła Jovana Damnjanović i pewnie wykorzystała dogodną szansę, doprowadzając do remisu. Gospodynie z wyrównania cieszyły się jednak stosunkowo krótko, gdyż w 60. minucie ponownie w roli głównej wystąpiła Roord. Skutecznym dryblingiem na prawej flance popisała się Svenja Huth, chwilę później dograła w pole karne, a Roord miała wystarczająco dużo czasu, by piłkę przyjąć i uderzyć po długim słupku. „Wilczyce” objęły prowadzenie, przybliżając się do awansu do finału Pucharu Niemiec. Kropkę nad „i” dwadzieścia minut później postawiła Tabea Wassmuth. Błyszcząca w tym sezonie świetną formą reprezentantka Niemiec przeprowadziła szybką, dwójkową akcję z Huth i wykończyła sytuację silnym uderzeniem z ostrego kąta. Bez szans na skuteczną interwencję była golkiperka ekipy ze stolicy Bawarii. Miejscowe nie były już w stanie nawiązać walki z rozpędzonymi przeciwniczkami i ostatecznie musiały pożegnać się z marzeniami o triumfie w tegorocznej edycji DFB Pokal. VfL Wolfsburg zameldował się w finale, a rywala „Wilczyce” poznają w poniedziałkowy wieczór i będzie to wygrany pary Bayer Leverskusen-Turbine Poczdam.

 

Półfinały FA Cup

 

Na Wyspach Brytyjskich również nie odbyła się ligowa kolejka, bowiem rozegrano półfinały angielskiego FA Cup. Jeszcze przed startem obu spotkań jedno było pewne - w finale tegorocznej edycji krajowego pucharu zobaczymy co najmniej jedną drużynę ze stolicy kraju, a mogły to być nawet dwie takie ekipy. Warunkiem było zwycięstwo West Hamu United nad Manchesterem City, gdyż w drugim z półfinałów zmierzyły się dwa londyńskie zespoły – Arsenal i Chelsea. Zawodniczki West Hamu stanęły przed niezwykle trudnym zadaniem i jak się okazało, nie były w stanie mu podołać. Ekipa „The Citizens” zaliczyła pewne zwycięstwo, a wszystko zaczęło się w 22. minucie, kiedy to potężne uderzenie Keiry Walsh z dystansu zatrzymało się na poprzeczce, ale piłka dość szczęśliwie spadła najbliżej Ellen White. Napastniczka przyjezdnych dopadła do futbolówki i głową skierowała ją do siatki. Kwadrans później fatalny w skutkach błąd popełniła Gilly Flaherty. Kapitan West Hamu zanotowała nieodpowiedzialne podanie wzdłuż własnego pola karnego, piłkę przechwyciła Chloe Kelly i bez zawahania wykorzystała dogodną okazję. Jeszcze przed przerwą nadzieję w serca sympatyków miejscowego zespołu wlała Lisa Evans, zdobywając gola kontaktowego. Po przerwie indywidualną akcją popisała się Lauren Hemp, finalizując rajd trafieniem na 3:1. W doliczonym czasie Hemp pokonała Mackenzie Arnold po raz drugi i było pewne, że w finale na legendarnym Wembley zagrają zawodniczki Manchesteru City. Dla „Obywatelek” to szansa na zdobycie angielskiego pucharu po raz czwarty w historii klubu.

 

Drugi półfinał to derby północnego Londynu, a więc starcie Arsenalu i Chelsea. Na Kingsmeadow od początku oglądaliśmy zacięte, aczkolwiek otwarte spotkanie. Pierwsze minuty należały do przyjezdnych, ale wraz z upływem kolejnych sekund to „Kanonierki” kreowały sobie dogodniejsze okazje do otwarcia rezultatu pojedynku. Dużo kłopotów podopieczne trener Emmy Hayes miały na swojej prawej flance, gdzie aktywny był duet Catley – Foord. W pierwszym kwadransie najbliżej szczęścia była Beth Mead, ale skrzydłową Arsenalu w ostatniej chwili ofiarnym wślizgiem powstrzymała stoperka ekipy „The Blues”, Millie Bright. Kolejne minuty to piłkarskie szachy, wydawało się, że oba zespoły liczyły na to, że to rywalki popełnią błąd. Dobra organizacja taktyczna gry u jednych i drugich sprawiała, iż groźne sytuacje bramkowe wykreowane przez obie drużyny można było policzyć na palach jednej ręki. Pierwsza połowa nie przyniosła bramek i nieco rozczarowała oczekiwania kibiców. Druga odsłona mogła rozpocząć się od mocnego uderzenia gospodyń. Dwie minuty po powrocie na murawę Beth Mead powinna była wyprowadzić Arsenal na prowadzenie, ale uderzenie skrzydłowej „Kanonierek” minimalnie minęło prawy słupek bramki Chelsea. Niewykorzystana szansa zemściła się chwilę później, Guro Reiten wykorzystała niezdecydowanie defensorek Arsenalu, które zamiast rzucić się do zablokowania uderzenia norweskiej pomocniczki, tylko się od niej odsuwały. W konsekwencji piłka zatrzepotała w siatce i to podopieczne trener Emmy Hayes znalazły się w komfortowym położeniu. Dziesięć minut później przyjezdne wyprowadziły cios numer dwa, ponownie w drużynie „Kanonierek” zawiodła komunikacja. Lotte Wubben-Moy musiała ratować się wybiciem piłki z własnego pola karnego po braku zrozumienia z własną golkiperką, futbolówkę na linii pola karnego zgarnęła Ji- so Yun i bez zastanowienia uderzyła na bramkę Arsenalu. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i gol i wpadła do siatki, Chelsea prowadziła różnicą dwóch trafień. Podopieczne trenera Jonasa Eidevalla grały nieodpowiedzialnie i często traciły piłkę w prostych sytuacjach. Aktualne wiceliderki angielskiej ligi nie były w stanie odrobić strat i to największe rywalki Arsenalu zagrają w finale krajowego pucharu. O trofeum Chelsea zagra z Manchesterem City, a spotkanie finałowe odbędzie się 15 maja na stadionie Wembley.

 

Division 1 (Francja)

 

Na francuskich boiskach bliskie sprawienia sensacji były piłkarki Fleury 91, którego barw bronią trzy reprezentantki Polski – Dominika Grabowska, Ewelina Kamczyk i Nikola Karczewska. Czwartą siłę ligi francuskiej czekało starcie z hegemonem z Lyonu, który przoduje w ligowej tabeli i pewnym krokiem zmierza po mistrzowski tytuł. Zawodniczki Fleury 91, drużyny określanej mianem rewelacji rozgrywek, napsuły sporo krwi faworyzowanym rywalkom, ale ostatecznie nie zdołały ugrać choćby punktu. Wprawdzie miejscowe jako pierwsze objęły prowadzenie w tym meczu, w 36. minucie do siatki Lyonu trafiła Rosemonde Kouassi. Napastniczka Fleury 91 popisała się rajdem z połowy boiska, nie dała się dogonić żadnej z przeciwniczek i pewnie sfinalizowała akcję uderzeniem poza zasięgiem golkiperki Lyonu, Sarah Bouhaddi. Przyjezdne odpowiedziały jednak błyskawicznie, niespełna 60 sekund później podopieczne trener Sonii Bompastor miały już remis. Między słupkami miejscowych nie popisała się Katriina Talaslahti, zapisując na swoim koncie trafienie samobójcze. Druga połowa upływała pod znakiem nacisków aktualnych liderek ligi francuskiej, które ostatecznie zdołały po raz drugi znaleźć drogę do siatki Fleury 91. W 60. minucie bezpośrednio z rzutu rożnego gola zdobyła Catarina Macario i po zaciętym pojedynku piłkarki Olympique Lyonu z trudnego terenu wywiozły komplet punktów.

Swoje spotkanie wygrały też wiceliderki francuskiej Division 1, zawodniczki Paris Saint-Germain. Paryżanki na własnym obiekcie ograły broniące się przed spadkiem Issy, wbijając rywalkom sześć bramek. Paulina Dudek rozegrała spotkanie w pełnym wymiarze czasowym, a jej PSG umocniło się na drugiej lokacie w tabeli, ale do największego rywala z Lyonu, piłkarki stołecznego klubu tracą aż pięć oczek.

 

Wyniki weekendowych spotkań:

West Ham United – Manchester City 1:4 (1:2)

Arsenal – Chelsea 0:2 (0:0)

Sevilla – Real Sociedad 1:2 (0:1)

Valencia – FC Barcelona 0:2 (0:1)

Bayern Monachium – VfL Wolfsburg 1:3 (0:1)

Fleury 91 – Olympique Lyonnais 1:2 (1:1)

Paris Saint-Germain – Issy 6:1 (1:1)

Wiktoria Kornat – Poinformowani.pl

Wiktoria Kornat

Miłośniczka sportu, w szczególności piłki nożnej w kobiecym wydaniu. Poza futbolem, śledzę zmagania na kortach tenisowych i parkietach koszykarskich. Z innych dziedzin - polityka i lotnictwo cywilne.