Snooker - MŚ: trójka w II rundzie, świetny Robertson

Snooker - MŚ: trójka w II rundzie, świetny Robertson

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 18.04.2022, 23:12

Trzech kolejnych graczy awansowało dziś do II rundy snookerowych mistrzostw świata.Swoje mecze wygrali Anthony McGill, Mark Williams oraz Mark Allen. Po początkowych kłopotach świetną dyspozycję pokazał jeden z głównych faworytów turnieju, Neil Robertson. Podobne stwierdzenie można powtórzyć w odniesieniu do Stuarta Binghama.

 

Mecze zakończone:

 

Jako pierwszy awans zapewnił sobie dziś Anthony MacGill. Szkot po pierwszej sesji meczu z Liamem Highfieldem prowadził 6:3 i zdawało się, że nie będzie miał problemu z końcowym triumfem. Jednak to Anglik miał początkowo inicjatywę. Z pierwszych czterech frejmów dzisiejszej części pojedynku wygrał trzy, wbijając przy okazji brejka 73-punktowego. W sumie niewiele zabrakło, aby zapisał na koncie komplet wygranych przed regulaminową przerwą, jednak w 11. partii miał nieco pech. Zdobył 63 punkty i stół przejął McGill. Zdobył dokładnie o jeden punkt więcej wbijając czarną i w sumie dzięki temu wciąż prowadził. Wydawało się, że Highfielda stać na przechylenie szali na swoją stronę, ale McGill szybko te złudzenia rozwiał, wygrywając w taktycznych rozgrywkach dwa frejmy po przerwie. Prowadził 9:7 i kwestią czasu było zdobycie upragnionego dziesiątego zwycięstwa. Stało się to w 17. frejmie. W II rundzie Szkot zagra z Juddem Trumpem albo Hosseinem Vafaei.

 

Anthony McGill - Liam Highfield 10:7 (33:64, 85(56):36, 54:12, 70(70):32, 77(71):29, 15:59(59), 87:23, 15:94(55), 76:16, 7:74, 64(64):63, 44:95, 0:77(73), 81:43, 75:43, 1:94, 90(51):32)

 

Mark Williams po pierwszej sesji prowadził z Michaelem White 7:2 i pokazał w niej znakomitą dyspozycję, dopiero w samej końcówce, w ostatnich dwóch frejmach pozwalając swojemu rodakowi zapisać na koncie zysków dwie partie. Druga część meczu zapowiadała się jako dokończenie dzieła zniszczenia i w sumie przewidywania się spełniły. Przewaga zawodowca nad graczem mającym status amatora nie była aż tak przygniatająca, ale wystarczająca do spokojnego wygrania trzech potrzebnych do awansu partii. Popularny Borsuk wbił w nich jedną setkę i jedną pięćdziesiątkę, White pokazał niebagatelne umiejętności tylko w 12. frejmie, w którym zgromadził ponad 100 punktów i zapisał na koncie frejma 83-punktowego. Teraz Williamsa czeka starcie z kolejnym rodakiem, Jacksonem Page, który w tak dobrym stylu odprawił Barry'ego Hawkinsa. 

 

Mark Williams - Michael White 10:3 (121(121):7, 90(90):0, 72(71):46, 117(116):3, 138(138):0, 58:50(50), 72:13, 0:82(56), 15:69(68), 104:18, 99(50):32, 24:114(83), 122(121):7)

 

Mecz Marka Allena ze Scottem Donaldsonem rozegrano dziś w całości, pierwszą sesję rano, finałową wieczorem. Ta pierwsza była długim i stojącym na przeciętnym poziomie widowiskiem, istniały nawet obawy, że zawodnicy nie zmieszczą się z pierwszymi dziewięcioma partiami przed 15:30, kiedy planowo zacząć się miała sesja popołudniowa. Udało się, głównie dzięki trzem ostatnim stołom, które zawodnicy rozegrali sprawnie, Dwukrotnie rozstawiony Irlandczyk przekraczał w nich barierę 100 punktów w brejku. Wcześniej w taktycznych rozgrywkach gracze triumfowali naprzemiennie, żadnemu z nich nie udało się wyjść na prowadzenie większe niż jeden duży punkt. Ostatecznie w lepszym humorze Crucible opuścił Allen, który prowadził 5:4. W wieczornej sesji fajerwerków nie było, sporo za to błedów, z drugiej strony dość szczęśliwych zagrań. Więcej szczęścia było przy Allenie. Co prawda przed przerwą zawodnicy podzielili się zwycięstwami we frejmach i nadal Irlandczyk miał minimalną przewagę nad rywalem, ale po powrocie na ostatnią minisesję Irlandczyk wymęczył wygraną w kolejnych dwóch partiach i wyszedł na komfortowe prowadzenie 9:6. Mecz zamknął w kolejnej już partii, wykorzystując błędy rywala. Kolejnym przeciwnikiem Irlandczyka będzie Ronnie O'Sullivan.

 

Mark Allen — Scott Donaldson 10:6 (105(80):1, 9:80(50), 7:78(78), 61(61):60, 0:124(68), 69:32, 107(107):24, 12:70(54), 109(109):0, 65(57):16, 65:47, 59(54):71, 9:67, 64(52):9, 60:47, 77:5)

 

Mecze po pierwszej sesji:

 

Neil Robertson należy do głównych faworytów mistrzostw, wszyscy byliśmy ciekawi jaką formę zaprezentuje w meczu z nisko notowanym Ashleyem Hugillem. Początek miał bardzo udany, w pierwszym frejmie zanotował podejście 127-punktowe, ale potem zdecydowanie spuścił z tonu i pozwolił Anglikowi na bardzo wiele. Na tyle, by na przerwę schodzić przy wyniku 1:3 z perspektywy faworyzowanego Australijczyka. Anglik zaliczył w tym czasie dwa brejki 50+. Po przerwie do stołu wrócił Robertson, którego dobrze znamy. Pewny, odważny, niebywale dokładny. Perfekcyjny. W kolejnych pięciu partiach Hugill w zasadzie tylko przyglądał się poczynaniom rywala. W piątym brejku zdobył jeszcze 41 punktów, potem już tylko asystował. Australijczyk wygrał pięć frejmów z rzędu, notując serię wysokich brejków - 72, 97, 109 i 132. Kto wie, na jakiej liczbie by się zatrzymał, gdyby mecz był kontynuowany. Jednak sędzia zarządził przerwę do jutrzejszego poranka przy stanie 6:3 dla Robertsona. Dokończenie meczu jutro w sesji porannej.

 

Neil Robertson - Ashley Hugill 5:3 (127(127):0, 1:94(85), 20:79, 26:84(77), 78:41, 72(72):4, 107(97):0, 119(109):0, 132(132):0)

 

Faworytem starcia Stuarta Binghama z Lyu Haotianem był oczywiście rozstawiony Anglik, ale doskonale wiemy, że młodzi Chińczycy mają wielkie umiejętności i potrafią zaskoczyć każdego. Pierwsza część meczu byłą wyrównana, a zawodnicy grali raczej zachowawczo, jakby badając wzajemnie swoje aktualne możliwości. Pierwszy mocniej odpalił Haotian, wbijając w czwartej partii pierwszą w tym meczu setkę. To dawało mu tylko remis przed przerwą. Po powrocie do stołu dobrą passę zanotował Bingham. Nie grał jakoś rewelacyjnie, popełniał błędy, ale gromadził taką liczbę punktów, że rywal nie miał specjalnie po co wstawać z fotelika. I tak oto dość szybko zrobiło się 5:2, Bingham był już pewny prowadzenia w meczu po pierwszej sesji. W kolejnej partii mistrz świata z 2015 roku odpalił kapitalnym czyszczeniem za 140 punktów, co awansowało go na pierwsze miejsce aktualnej listy autorów najwyższych brejków tegorocznych mistrzostw. W ostatniej partii sesji Anglik miał układ na jeszcze wyższe punktowanie, ale dziewiąta czerwona nie chciała wpaść do kieszeni. Wykorzystał to Haotian, zmniejszając i tak nadal komfortową przewagę rywala. Dokończenie meczu w jutrzejszej sesji popołudniowej.

 

Stuart Bingham — Lyu Haotian 6:3 (63:71, 65:0, 97(52):22, 0:104(103), 79(54):16, 85(85):0, 138(86):0, 140(140):0, 68(68:69(69))

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.