Siatkówka plażowa – MŚ: Anders Mol i Christian Sorum mistrzami świata!

  • Dodał: Jan Wagner
  • Data publikacji: 19.06.2022, 23:30

Anders Mol i Christian Sorum zdobyli złoty medal podczas rozgrywanych w Rzymie mistrzostw świata w siatkówce plażowej. W finale norweski duet bez większych problemów pokonał Brazylijczyków Renato i Felipe 2:0.

 

Jeszcze przed startem turnieju w Rzymie para Mol/Sorum stawiana była w roli zdecydowanych faworytów do końcowego triumfu. Aktualni mistrzowie olimpijscy od pierwszego meczu bezbłędnie wywiązywali się ze swej roli. Fazę grupową zakończyli bez straty choćby seta, a ich rywale w żadnym momencie nie byli w stanie podjąć z Wikingami równorzędnej rywalizacji. Jako jedyni na przestrzeni całego turnieju wyzwanie faworytom rzucili w 1/8 finału Austriacy Robin Seidl i Philipp Waller, którym udało się nawet wygrać pierwszą partię, jednak na przestrzeni całego spotkania uznać musieli wyższość duetu Mol/Sorum. O formie tej pary najlepiej świadczyć może wynik półfinałowego meczu z liderami światowego rankingu – Brazylijczykami Andre i George. Starcie to zapowiadało się na przedwczesny finał, jednak Norwegowie pozwolili rywalom zdobyć jedynie 14 punktów w pierwszej i 18 w drugiej partii. Te wyniki powodowały, że kibice siatkówki plażowej mogli spodziewać się tylko jednego rozstrzygnięcia finału.

 

Tym bardziej, że droga do decydującego starcia ich rywali była zdecydowanie bardziej wyboista. Już w fazie grupowej Renato i Felipe niespodziewanie przegrali z australijskim duetem Nicolaidis/Carracher, aby następnie w play-offach toczyć niezwykle zacięte boje z duetami Perusic/Schweiner oraz Nicolai/Cottafava. Oba zakończyły się zresztą wygraną Brazylijczyków 15:13 w decydujących partiach.

 

Mecz finałowy od początku przebiegał zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami i wyrównany był jedynie do stanu 5:5 w pierwszej partii. W kolejnych kilku akcjach Norwegowie wrzucili wyższy bieg i szybko wyszli na trzypunktowe prowadzenie (9:6), a następnie skrzętnie pilnowali wypracowanej przewagi. Seria czterech z rzędu zdobytych punktów od stanu 13:11 ostatecznie rozstrzygnęła pierwszego seta, który zakończył się wynikiem 21:15.

 

Równie jednostronny przebieg miała druga partia, w której Mol i Sorum jeszcze szybciej wypracowali sobie trzypunktową przewagę, wychodząc na prowadzenie 4:1. Brazylijczycy w miarę wyrównaną rywalizację byli w stanie toczyć do stanu 8:6, kiedy to cztery punkty z rzędu zdobyte przez Norwegów całkowicie odebrały im nadzieję na końcowy sukces. Od wyniku 12:6 gra niemal do końca toczyła się punkt za punkt, co całkowicie satysfakcjonowało aktualnych mistrzów olimpijskich. Chwila dekoncentracji przy stanie 19:13, kiedy to rywale byli w stanie zbliżyć się na odległość trzech punktów i zapalić iskierkę nadziei w sercach swoich kibiców, jedynie podrażniła faworyzowanych Wikingów. Wygrali oni dwie ostatnie akcje i mogli cieszyć się ze zdobycia pierwszego w karierze tytułu mistrzów świata.

 

Finał: Anders Mol/Christian Sorum (NOR) – Renato/Vitor Felipe (BRA) 2:0 (21:15, 21:16)

 

Zdecydowanie bardziej emocjonujący przebieg miał mecz o brązowy medal, w którym pogromcy Polaków Piotra Kantora i Macieja Rudola – Amerykanie Chaim Schalk i Theodore Brunner nieznacznie ulegli brazylijskiemu duetowi Andre/George. Pierwszy set wskazywał, że w tym pojedynku będziemy świadkami niemałej niespodzianki, a liderzy światowego rankingu wrócą do kraju bez medalu. Amerykanie bowiem już w pierwszych akcjach wypracowali sobie kilkupunktową przewagę (6:3), której nie oddali aż do końca, wygrywając seta 21:15.

 

Wyraźnie podrażnieni tym faktem Brazylijczycy nie pozwolili rywalom odskoczyć w drugim secie na więcej niż punkt, a zdobywając trzy "oczka" z rzędu od stanu 11:10 wykonali wielki krok w kierunku wyrównania. Swej przewagi nie oddali już do końca seta, wygrywając go ostatecznie 21:17. Podobny przebieg miała decydująca partia toczona pod dyktando faworyzowanych Brazylijczyków. W połowie seta wyszli oni na kilkupunktowe prowadzenie, by zamknąć go wynikiem 15:11 i móc cieszyć się ze zdobycia brązowego medalu.

 

Mecz o 3. miejsce: Andre/George (BRA) - Chaim Schalk /Theodore Brunner (USA) 2:1 (15:21, 21:17, 15:11)

 

Tymczasem reprezentanci Polski spisali się w rzymskim turnieju przeciętnie. Przede wszystkim dużo lepszego występu mogliśmy spodziewać się po parze Łosiak/Bryl, którzy w światowym rankingu zajmowali przed mistrzostwami ósme miejsce i wymieniani byli nawet w szerokim gronie kandydatów do medali. Tymczasem po dwóch niespodziewanych porażkach zakończyli udział w turnieju już na fazie grupowej. Szczególnie bolesna była w ich przypadku sensacyjna, ale wyraźna porażka z holenderskim duetem Varenhorst/van de Velde.

 

Zdecydowanie więcej optymizmu wlała w serca polskich kibiców postawa pary Kantor/Rudol. Mimo również dwóch porażek w fazie grupowej polski duet zakwalifikował się do play-offów dzięki korzystnemu układowi pozostałych spotkań. W nich z kolei Piotr Kantor z Maciejem Rudolem byli w stanie wyeliminować faworyzowanych Niemców Ehlersa i Wicklera, aby w 1/8 finału minimalnie ulec późniejszym półfinalistom Schalkowi i Brunnerowi 1:2.

 

Pamiętać jednak trzeba, że oba polskie duety grają ze sobą zaledwie od kilku miesięcy na skutek roszad w parach po nieudanych igrzyskach olimpijskich w Tokio i zakończeniu kariery przez Grzegorza Fijałka. Zarówno sukcesy w turniejach poprzedzających rzymskie zmagania pary Łosiak/Bryl, jak i awans do najlepszej szesnastki mistrzostw świata duetu Kantor/Rudol pozwalają wierzyć, że w obu tych zestawieniach drzemie niemały potencjał. Potencjał, który przy odpowiednim rozwoju i odrobinie szczęścia może dać polskim kibicom wiele radości za dwa lata podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu.