Siostry Węgrzyn i tenis stołowy. Historia mistrzowskiego połączenia
PZTS

Siostry Węgrzyn i tenis stołowy. Historia mistrzowskiego połączenia

  • Dodał: Dominik Mazur
  • Data publikacji: 15.07.2022, 08:00

Wychowały się niedaleko Złotego Stoku, więc nie dziwi jaki kruszec przyciągają. Anna i Katarzyna Węgrzyn podchodzą do tenisa jak do życiowej przygody, która z roku na rok nabiera piękniejszych barw. Najpiękniej było w minionym  sezonie. Zdominowały mistrzostwa Polski i wspólnie z Natalią Bajor wygrały ekstraklasę kobiet, przerywając 16-letnią dominację Enei Siarkopol Tarnobrzeg. Oto krótka historia relacji na linii siostry Węgrzyn - tenis stołowy. 

Siostry Węgrzyn, czyli łączniczki

W Trzebieszowicach jest zamek. Król pruski Fryderyk Wilhelm III urządził tam urodziny i zaprosił na nie cara Aleksandra III. Był 3 sierpnia 1813 roku. Prawdziwy ból głowy obydwaj panowie mieli nie dzień po balu, ale mniej niż miesiąc później, gdy Napoleon rozbił ich wojska pod Dreznem. Taka to przeszłość niedużej wsi na Dolnym Śląsku. Teraźniejszość to turyści i kuracjusze. Przyszłość to zapewne turystyka, nowe domki też się budują. Obecnie życie tutaj jest spokojne jak jazda przez serpentyny Kotliny Kłodzkiej. Raczej nikogo o nie głowa przesadnie nie boli.

 

W polskim ministerstwie turystyka ma obok siebie sport. Tak jest też w Trzebieszowicach. Są nawet łączniczki między przeszłością, teraźniejszością a przyszłością: urodzone tutaj 21- letnie siostry Anna i Katarzyna Węgrzyn. Zawodniczki wrocławskiego AZS-u Uniwersytet Ekonomiczny są łączniczkami nie tylko lokalnie, ale i w swojej dyscyplinie. Co było: Andrzej Grubba grający na Dolnym Śląsku z mistrzami świata przy pełnej hali. Co jest: niszowość, niewielu zawodowo odbija piłeczkę. Co będzie: sukcesy i ponowny boom albo ciągła szarpanina ze stagnacją. Inni nazwą ją spokojem, unikając bólu głowy.

 

Siostry Węgrzyn skupiają uwagę trenerów, działaczy. Podobnie jak starsza od nich o 3 lata Natalia Bajor, czterokrotna mistrzyni Polski w grze pojedynczej. Dla osób oddanych dyscyplinie w pewien sposób łączą czasy Grubby i marzenia o międzynarodowych sukcesach. Na fali ich obecnych osiągnięć niektórzy chcieliby nawet odbudować dawną popularność tenisa stołowego. 21-letnie Ania i Kasia na razie spełniają marzenia i nadzieje. Robią to jednak, starając się tworzyć własną opowieść. A że jednocześnie piszą historię tenisa stołowego… To trochę jak z grą w drużynie, którą tak opisała Kasia: - Wiesz, że grasz też dla zespołu, ale na koniec przy stole zostajesz sam.

Zaczęło się od plakatu i siostrzanej więzi. „Gramy ze sobą na pamięć”

Winny jest dziadek. Grał w klubie jeszcze w wojsku, potem w lidze. Albo tata, też przecież grywał amatorsko. Rodzice chcieli, żeby dziewczyny miały trochę ruchu. Najpewniej jednak o wszystkim zadecydował przypadek. W szkole był plakat informujący o zajęciach z tenisa stołowego. - Tam mogło być napisane cokolwiek, i tak byśmy poszły mówi rozbrajająco szczerze Ania. Kiedy już poszła, to szybko chciała wracać. Tylko że siostra nie miałaby wtedy z kim grać, głupio było ją zostawić. Jeszcze bardziej głupio byłoby rezygnować po 2. miejscu na ogólnopolskim turnieju dla „skrzatów” w Częstochowie. Wtedy coś „zaskoczyło” i zaczęła się pasja.

 

Najświeższym jej owocem jest fenomenalny sezon 2021/22. Katarzyna Węgrzyn została indywidualną mistrzynią Polski. Pokonała w finale klubową koleżankę Natalię Bajor, której nie udało się po raz czwarty obronić tytułu. Poza tym Katarzyna wygrała również debla (w parze z siostrą) i miksta. Anna przegrała tylko w starciach przeciwko siostrze w singlu i mikście. – Znamy się z siostrą tak dobrze, że, rywalizując ze sobą, nie jesteśmy w stanie się niczym zaskoczyć. Gramy na pamięć – powiedziała Anna Węgrzyn po tym jak po raz drugi w historii wygrała z siostrą w finale młodzieżowych mistrzostw Polski na początku czerwca. Rozstrzygnęły między sobą kwestię trzech ostatnich finałów tej imprezy.

 

W pewnym momencie ani jednej, ani drugiej nie szło w mikście. Postanowiły wraz z trenerami wymienić się partnerami do gry. W efekcie Katarzyna w parze z Samuelem Kulczyckim zaczęła seryjnie zdobywać złote medale na młodzieżowych i seniorskich mistrzostwach Polski. Annie nieco gorzej idzie w mikście, za to może się pochwalić dużym solowym sukcesem międzynarodowym, czyli mistrzostwem Europy juniorek z 2019 roku. I tak jak bliźniaczki wymieniły się partnerami do gry, do dziś wymieniają się także sukcesami: raz jednej idzie lepiej na imprezach mistrzowskiej rangi, raz drugiej. W pewnym sensie sukcesy i porażki zawsze dzielą na pół. Gdy Ania została mistrzynią Europy, czułam się tak, jakbym ja też zdobyła medal śmieje się Kasia.

 

Kiedy grają mecze osobno, każda mimo woli zerka, jak idzie siostrze. Więź jest silniejsza. Nawet charakterami bliźniaczki się uzupełniają - Ania wydaje się bardziej ekstrawertyczna od swojej siostry. 

 


Siostry Węgrzyn i trenerzy. Bez wymówek, ale spokojnie

Stronie Śląskie znajduje się tuż obok Trzebieszowic. W tamtejszym Śnieżniku siostry zaczęły regularne profesjonalne treningi pod okiem trenera Leszka Kawy. Był znany w okolicy z pasji, dużego doświadczenia i nieustępliwego charakteru. Pamiętał o aspekcie zabawy, ale podchodził do treningów bardzo poważnie, zwłaszcza gdy znajdował talent. Lepiej było nie wchodzić z nim w konflikt. Siostrom Węgrzyn chyba całkiem nieźle się to udawało, choć bywały trudne dni. Trener nie przyjmował łatwych wymówek.

 

– Biegali w każdej pogodzie. Za pierwszym razem, gdy padało, dziewczyny trochę się zbuntowały opowiada ojciec bliźniaczek Bogdan Węgrzyn. Trener się żachnął: - A jak padałoby przez tydzień, też byście nie biegały? 

 

Rodzice co prawda nie kazali dziewczynom biegać w deszczu, ale, gdy jeszcze na stałe mieszkały w domu, pilnowali w nauce, co pewnie nieraz było bardziej uciążliwe. Z biegiem lat musiałyśmy się nauczyć sztywnej organizacji czasu, bez tego nie da się wszystkiego połączyć tłumaczy Kasia. 

 

Przed rozpoczęciem nauki w liceum bliźniaczki przeprowadziły się do Wrocławia i dołączyły do AZS-u Uniwersytet Ekonomiczny. W trakcie pracy z doświadczonym Zdzisławem „Tolkiem” Tolksdorfem pozostają ambitne zarówno w sporcie, jak i w życiu. W Stroniu Śląskim i we Wrocławiu nauczyły się, że nie ma tanich wymówek. Profesjonalna kariera sportowca spokojnie mogłaby za taką służyć, choćby w kwestii edukacji, do której rodzice dziewczyn zawsze przykładali dużą wagę.

 

Udział w wielu turniejach w ciągu roku to życie na walizkach. Mimo to bliźniaczkom trudno wyobrazić sobie życie inne niż w trybie „aktywny sportowiec”. Czasem już po tygodniu bez zawodów trudno im usiedzieć na miejscu. To nie tak, że nie mają innych, zwyczajnych pasji jak rówieśnicy. Nikt też nie trenuje dwa razy dziennie po dwie godziny z uśmiechem na ustach. Po prostu pasja do sportu wygrywa, a dzięki temu one również.

 

Ważnym czynnikiem prowadzącym je do zwycięstw jest współpraca z trenerem Zdzisławem Tolksdorfem, którego znajomi we wrocławskim środowisku nie nazywają inaczej niż „Tolek”. Doświadczony szkoleniowiec lubi pracę z młodymi, perspektywicznymi zawodniczkami. Krytycy zarzucają mu, że sam nie wychował od zera żadnej ze swoich mistrzyń. Rzeczywiście, pracuje głównie z tenisistkami stołowymi od wieku juniorskiego wzwyż, ale nie można powiedzieć, żeby w przypadku sióstr Węgrzyn czy Natalii Bajor przyszedł na gotowe. A od młodszych grup wiekowych mają we Wrocławiu innych szkoleniowców np. Ziemowita Bańkosza. 

 

Od momentu gdy bliźniaczki pojawiły się w klubie, Zdzisław Tolksdorf konsekwentnie wprowadzał je do ekstraklasy kobiet. Jest przekonany, że przypadku utalentowanych zawodniczek rozwój przychodzi właśnie poprzez ciągłą weryfikację na poziomie seniorskim, eliminowanie błędów i poprawianie niedociągnięć. To trener bardzo spokojny, który mecze ogląda w charakterystycznej zamyślonej pozie z jedną ręką w okolicach brody. Ma naturę analityka i zawsze chętnie służy radą czy wyważoną obecnością. Wyjątkiem są… niektóre mecze sióstr Węgrzyn. Nasz trener podczas naszych bezpośrednich spotkań zawsze jest na trybunach i spokojnie ogląda mecz, a my musimy radzić sobie same zdradziła niedawno Anna Węgrzyn.

 

Wątpię, by któraś z nich miała o to do trenera pretensje. To zapewne wypracowane wspólnie rozwiązanie, by Zdzisław Tolksdorf uniknął pomagania w trakcie meczu wyłącznie jednej ze swoich podopiecznych. Losowanie, by rozstrzygnąć, która z nich może korzystać z pomocy trenera, a która z pomocy asystenta też raczej nie wchodzi w grę. Znając charakter współpracy tego tria w AZS-ie Uniwersytet Ekonomiczny, po zakończonym spotkaniu trener ma dla każdej z nich parę ciepłych słów i celnych uwag lub nieco cierpkiej krytyki. 

Rozwój własny – i nie tylko?

Pierwszy raz spotkałem się z Anią i Kasią Węgrzyn w Stroniu Śląskim przy okazji zgrupowania AZS-u Uniwersytet Ekonomiczny. Na środku remontowanej sali ustawiono dziewięć stołów. Dźwięk kilku odbijanych naraz piłeczek, momentami niemal zsynchronizowany, na początku był dla mnie czymś nowym – w takim natężeniu, z taką intensywnością jeszcze go nie słyszałem. Po godzinie przerodził się już w muzykę lecącą w tle. Nawet obserwowane zagrania i ruchy przy rozgrzewce zaczęły być dla mnie rutynowe. Bekhend, kontra, forhend. Bekhend, kontra, forhend. Uwagę zwracał ruch nóg. To po nim, bardziej niż po jakości zagrań, rozpoznawałem, jaki kto prezentuje poziom. Ciągłe, małe ruchy nóg. Ciągła gotowość do ruszenia za piłką.

 

Jeden trening jak cała przygoda ze sportem. Nieważne, że trenujesz dwa razy dziennie po dwie godziny. Nieważne jak bardzo rutynowe są poszczególne ruchy. Ciągle starasz się zachować czujność, poprawić poszczególne detale w grze. - Muszę pracować nad ruchem przy stole, pracą nóg – mówi Ania. - Siła forhendu też jest ciągle do poprawy. – U mnie na pewno problemem jest brak konsekwencji – twierdzi Kasia. - Po kilku dobrych zagraniach za łatwo tracę koncentrację.

 

Obie z roku na rok dotychczas notowały progres. Jednocześnie grają wiele spotkań o stawkę, a duża liczba sukcesów sprawia, że same wysoko zawieszają sobie poprzeczkę. Pozostaje jednak pytanie, czy dla dobra sportowego rozwoju nie powinny pomyśleć o wyjeździe za granicę, by stale konfrontować się z silniejszymi od siebie. W Polsce wygrały już przecież wszystko, co było do wygrania - podobnie jak inna wrocławska zawodniczka Natalia Bajor.  

 

Siostry Węgrzyn starają się, żeby ich praca i sukcesy mówiły same za siebie. Nie zabiegają o zainteresowanie mediów, nie grają w tenisa stołowego, żeby być gwiazdami. Zresztą w polskich warunkach „gwiazda tenisa stołowego” to oksymoron. Innym zawodniczkom trudno zbliżyć się do poziomu popularności Natalii Partyki.

 

Bliźniaczki z Trzebieszowic mają przy tym świadomość, że promują dyscyplinę, a same mogłyby zyskać przez większą obecność w mediach. Pojawiły się ostatnio choćby w jednym z popularnych programów śniadaniowych. Najważniejszy cel to jednak sportowy rozwój. Wszystko inne to dodatek. Anna i Katarzyna są realizującą się już teraz przyszłością dyscypliny i skupiają się na własnej, codziennej pracy. Takie podejście powinno zaprowadzić je na igrzyska olimpijskie w Paryżu.

Dominik Mazur – Poinformowani.pl

Dominik Mazur

Sentymentalny fan futbolu, kobiecego tenisa stołowego i sitcomów. Osoba z niepełnosprawnością i abstrakcyjnym poczuciem humoru.