Katarzyna Wasick: "Sprawdzianem będą Igrzyska"
Copyright @2022 Rafal Oleksiewicz

Katarzyna Wasick: "Sprawdzianem będą Igrzyska"

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 16.08.2022, 23:51

Katarzyna Wasick zdobyła srebrny medal na 50m stylem dowolnym podczas rozgrywanych w Rzymie pływackich Mistrzostw Europy. Polka uzyskała czas 24,20s i o 0,29s przegrała z genialną Szwedką Sarah Sjoestroem. Oto, co 30-latk mówiła po swoim kolejnym sukcesie w tym sezonie. 

 

O występie na Mistrzostwach Europ:

 

- Bardzo się cieszę, ponieważ był to kolejny mój start na bardzo wysokim poziomie, a także zakończyłam ten sezon srebrnym medalem Mistrzostw Europy. Mam flashbacki z Mistrzostw Świata w Budapeszcie, taka sama konkurencja, taki sam kolor medalu. Nie nastawiałam się, że tutaj będę pobijać rekordy życiowe, to założenie miałam z trenerem na Mistrzostwa Świata. Bawiłam się tutaj różnymi taktykami. Wiedziałam, że w Rzymie będzie łatwiej, niż na Mistrzostwach Świata. Każdy start, to jest dla mnie jakaś nauka. Jeżeli ten sezon kończę z takim zasobem wiedzy, to już nie mogę się doczekać następnego lata. Czułam, że mogłam być bliżej Szwedki, mam niedosyt w jednym elemencie, będziemy to analizować. Czułam, że jestem w idealnej formie, ale to była dyspozycja na 24,1s czy 24,2s, dlatego nie mam, co się smucić. Mogę się tylko radować, bo to jest kolejny medal w mojej karierze, kolejny krążek dla Polski. Myślę, że tych miejsc na podium nam potrzeba i ja się cieszę, że mogę się dorzucić do worka tych medali. Na pewno po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że mogę być w tej czołówce i powiększać swój dorobek medalowy. Na kolejnych zawodach, następnych Igrzyskach Olimpijskich nie będę walczyła o finał, tylko o coś większego. Myślę, że inne zawodniczki z czołówki już doskonale wiedzą, że weszłam na ten wysoki poziom i nie będę chciała łatwo z niego zejść. Ten medal był na pewno spodziewany. Sądzę, że gdybym go nie zdobyła, to wywołałabym spore rozczarowanie wśród kibiców czy dziennikarzy. Ja raczej nie chciałam myśleć o medalu, tylko o tym kolejnym wyścigu, następnej okazji, by skoczyć ze słupka. Nie popłynę w jutrzejszej sztafecie zmiennej. Została do niej nominowana lepsza dziewczyna i uważam, że bardzo jej się to należy. Sądzę, że reprezentacja Polski zakończy wyścig na wysokim miejscu i ja im będę, jak najmocniej kibicować. 

 

O tym sezonie:

 

- Cieszę się, że jestem w tej czołówce, dalej się poprawiam, bo ten sezon był dla mnie na pewno o wiele lepszy, niż poprzedni. Myślę, że wyciągnę sporę naukę z tego sezonu i następny będzie jeszcze lepszy. Na pewno tez sezon był dla mnie obfity. Cieszę się, że byłam zdrowa i mogłam we wszystkich imprezach wystartować w optymalnej dyspozycji. Oby tak było też w kolejnych latach. Byłam przygotowana na dwadzieścia cztery sekundy z małym hakiem i powtarzałam, to na każdych zawodach. Teraz przyjdzie czas, żeby trochę odpocząć, nacieszyć się tymi wszystkimi krążkami, które już były. W przyszłym sezonie czas złamać dwadzieścia cztery sekundy, bo to da mi zwycięstwa na takich zawodach. Jestem tego faktu świadoma. Cieszę się z tego, że jestem powtarzalna na poziomie dwudziestu czterech sekund z małym kawałkiem, co jest dla mnie bardzo ważne. W poprzednim sezonie popłynęłam 24,17s na Mistrzostwach Europy tylko raz, a potem miałam trochę słabsze rezultaty. W tym roku jest poprawa, a to, że kończę go z dwoma srebrnymi medalami, to świadczy tylko o wysokiej klasie sportowej Sarah (Sjoestroem – przyp. red.). Świetny był to sezon, nie mam na, co narzekać, choć apetyt wszystkich kibiców był na więcej. Aby zdobyć złoto musiałabym jednak sporo poprawić swoją „życiówkę”.

 

O podejściu mentalnym:

 

 - Do Rzymu jechałam na pewno z większą presją na wynik, niż do Budapesztu, chociaż nie myślałam o tym zupełnie. Presja jest dla najlepszych, to warto czuć i ja ją lubię. Nie uważam, że jest to coś zbędnego. Wbrew przeciwnie, to jest potrzebne w sporcie. Zachowałam jednak zimną krew do końca. Należy sam fakt posiadania presji potrafić świętować, bo to jest pięknym momentem, gdy tyle osób od Ciebie czegoś oczekuje. Z drugiej strony jest to jednak tylko sport. Ja zamykam się w moim świecie, wykonuję swoją pracę, wierzę w nią i później robię po prostu, to na co trenowałam przez cały rok. Wczoraj po półfinałowym wyścigu udzielałam wywiadów i w pewnym momencie powiedziałam, że już muszę iść, ponieważ chce mi się spać. Było dużo emocji, próbowałam je odrzucić i po prostu popłynąć po swoje na tych ostatnich zawodach w tym sezonie. Rola jednej z faworytek w ogóle mi nie przeszkadza, wiadomo że startuje się łatwiej, gdy jest się czarnym koniem, ale tak można tylko raz. 

 

O Igrzyskach Olimpijskich:

 

- Brakuje mi w kolekcji tylko jednego krążka, tego olimpijskiego, co dodaje mi wielkiej motywacji w każdym roku. Myślę, że gdybym miała już medal olimpijski, to tutaj byłoby zupełnie inaczej, a dalej jestem w grze. Jestem zawodniczką z wielką motywacją, Sarah o tym wie i dlatego tak fajnie nam się razem ściga. Moja dekoracja na tegorocznych Mistrzostwach Świata w Budapeszcie była dla mnie bardzo emocjonalnym momentem. Po przyjechaniu do kraju z Igrzysk Olimpijskich bez medalu trochę ten fakt mnie zabolał. Gdy po Tokio zdobyłam medal Mistrzostw Świata, to obudziła się we mnie nadzieja i to wydarzenie pokazało mi, że warto mieć taki moment w karierze, gdy jest trudno, bo potem można się od tego odbić. Przed Budapesztem mówiłam, że jestem w życiowej formie i nie rzucałam słów na wiatr, ponieważ byłam o tym święcie przekonana. Ja jeśli w coś wierzę, to w stu procentach. W pełni wierzyłam w medal w Tokio i dlatego później byłam tak rozczarowana. Nie jechałam na Igrzyska z myślą, a może się uda, chociaż naprawdę byłam czarnym koniem. W mojej głowie jechałam do Tokio po krążek. Niestety wyszło gorzej, co spowodowało wielkie rozczarowane, które początkowo pociągnęło mnie w dół. Na tych Mistrzostwach Świata, gdzie pojawiło się sporo łez i radość była ogromna, to te emocje, które miałam, kiedy znajdowałam się w dołku ze mnie wypłynęły. Będąc na dole nie wiedziałam, czy będę kontynuować karierę, czy ma to w ogóle sens. Myślałam, że mam już trzydzieści lat i zastanawiałam się, czy mam w tym sporcie jeszcze coś do pokazania, czy warto trenować przez następne trzy lata, czy mam szanse na olimpijski krążek. Zdecydowałam, że rzeczywiście mam szanse, uwierzyłam w to i w tym roku byłam druga na świecie. Nie mam krążka tylko z tej imprezy i to jest mój cel. To, co stanie się do Paryża jest tylko treningiem i możliwością stawania się lepszą, a sprawdzian będzie na Igrzyskach. Warto wierzyć w siebie, stawiać sobie wysokie cele, ponieważ leży to w naturze każdego człowieka. Musimy mieć cel w życiu, który robi z nas lepszego człowieka. Ja na pewno takie cele będę sobie stawiać na następny sezon.

 

O rywalizacji z Sarah Sjoetroem:

 

- Myślę, że call room kobiecy jest trochę inny, niż ten męski. Na pewno wyczuwa się tam napięcie. To jest sport, rywalizacja i na końcu wygrywa najlepszy, więc nie mamy żadnych gierek. Normalnie rozmawiamy ze sobą, jest duży respekt między nami. Uważam, że możliwość ścigania się z nią daje mi szansę bycia coraz lepszą na każdych zawodach, ponieważ uczę się od najlepszej. Sarah ma wielką i długą karierę. Podglądam ją, mam jeszcze trochę czasu do Igrzysk. Kiedyś Paweł Korzeniowski trafił na Michael Phelpsa, a ja na damską wersję Amerykanina. Mam takie przeświadczenie, że jeżeli wygrywać, to z najlepszymi. Jeżeli Sarah, by tutaj nie było, a ja miałabym złoto, to one nie smakowałoby tak, jak te srebro, ponieważ ten kolor medalu też mnie zadowala.

 

O zdrowiu:

 

- Kontuzjowany w poprzednim sezonie bark dobrze wytrzymał ten rok. Nie narzekałam w tym sezonie na większe problemy zdrowotne. Mocniejszym uderzeniem był covid. Złapałam go tydzień po Mistrzostwach Świata i przez następne dwa byłam bardzo słaba. Siadła mi ta choroba na płucach. Wróciłam wówczas do wody po pięciu dniach przerwy i miałam problemy oddechowe, chociaż pod tym względem jestem bardzo dobrą zawodniczką. Dało mi to dużo do myślenia. Nie wiedziałam, czy będę w stanie popłynąć na Mistrzostwach Europy. Później jednak jakoś powolutku wróciliśmy do normalnych treningów i po tygodniu znowu na dwa dni miałam spadek mocy, jakbym dostała drugie uderzenie ze strony wirusa.  Następnie do tradycyjnych zajęć wróciłam po około półtorej tygodnia i trener przekonał mnie do startu w Mistrzostwach USA. Ten start był na ostatnią chwilę, nieplanowany. Popłynęłam tam szybciej, niż w finale Mistrzostw Świata, co mnie podbudowało i dodało motywacji, że w Rzymie będzie dobrze. Dzięki temu, że miałam cel, to nawet ta choroba mnie nie zatrzymała. 

 

O roli najbliższych:

 

- Przyjechała tutaj cała rodzina, moi trenerzy, brakowało tylko męża. Takie wsparcie daje mi dużo energii, jednak są to ludzie dla mnie najbliżsi, którzy widzą wszystkie moje wzloty, ale też i upadki. Oni na pewno dodają mi motywacji na kolejne dni treningów. To, że mogę przyjechać z kolejnym krążkiem do kraju bardzo mnie cieszy, ponieważ jest w tym medalu cząstka moich bliskich. Największą nagrodą jest dla mnie to, że oni mogą zobaczyć mój występ na żywo. Wyścig wyścigiem, ale gdy staje się na podium i widzi najbliższych, to jest coś pięknego. Ja w ogóle myślę o nich, stojąc na „pudle”. Wymieniam sobie każdego, kto przyczynił się do mojego sukcesu. Właśnie to napędza mnie do dalszej pracy.

 

O nowym sezonie:

 

- Troszkę sobie odpocznę i za dwa tygodnie wracam do treningów. Już myślę o następnym sezonie, będę ciężko pracować i to da mi wynik lepszy, niż tegoroczne 24,11s. Jeżeli wykonam swoją pracę w stu procentach, to nie będę miała sobie nic do zarzucenia i pojadę na następne zawody z czystym sumieniem, tak jak w tym roku. Celem na przyszły sezon jest na pewno złamanie dwudziestu czterech sekund, ponieważ gdy już wejdzie się na ten poziom, to on gwarantuje medale największych imprez.

 

Z Rzymu Kacper Adamczyk