Pływanie - ME: wypowiedzi Polaków po popołudniowej sesji
Copyright @2022 Rafal Oleksiewicz

Pływanie - ME: wypowiedzi Polaków po popołudniowej sesji

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 17.08.2022, 22:41

Za nami już ostatni dzień pływackich Mistrzostw Europy, które odbyły się w Rzymie. Ta ostatnia sesja w wykonaniu polskich zawodników pozostawiła jednak spory niedosyt, ponieważ biało - czerwonym nie udało się zwieńczyć się tej imprezy kolejnym medalem. Oto, co po swoich dzisiejszych występach mieli do powiedzenia, niektórzy z naszych pływaków. 

 

Najbliżej podium dzisiejszego dnia z Polaków był Paweł Juraszek. 27-latek z najlepszym czasem w tym sezonie zajął czwartą lokatę na 50m stylem dowolnym i stracił do miejsca medalowego zaledwie 0,03s. - Jestem zadowolony, ponieważ cały czas szukaliśmy tego idealnego systemu przygotowań. W końcu do tego dotarliśmy. Tak na dobrą sprawę, to w ogóle nie wiem, czy jesteśmy w połowie przygotowań, dlatego ten czas wygląda optymistycznie. Teraz wiemy już w czym mniej więcej oscylować w trakcie treningów. Ten wynik pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku. Na końcówce uciekała mi lewa ręka, nie miałem już siły odpowiednio jej dociągnąć. Coś mi się te zawody nie układały, ale w końcu złapałem rytm, wróciła odpowiednia technika. Po 2018 roku zaczęliśmy kombinować coś z tą techniką, zakończyło się to niewypałem. Przez te następne lata próbowałem wrócić do starej techniki, w końcu mi się to udaje, nareszcie potrafię w miarę świadomie płynąć swoją starą, najlepszą techniką. Z zawodów na zawody powinno być coraz lepiej. Już przed nieudanymi dla mnie Mistrzostwami Świata w Budapeszcie wiedziałem, gdzie leży błąd. Czułem, że popsuliśmy jeden element, ale nie chciałem za bardzo o tym myśleć i rozmawiać z trenerem. Byliśmy już wtedy na zawodach, więc nie miałoby sensu o tym wspominać. Wówczas już wiedziałem, co poszło nie tak w przygotowaniach i to rzeczywiście ujawniło się w Budapeszcie. Później porozmawialiśmy z trenerem i doszliśmy do takiego samego wniosku, gdzie pojawiły się błędy. Były one trudne do wyeliminowania w tak krótkim czasie, tak na dobrą sprawę mieliśmy około miesiąca intensywnych przygotowań. W tym czasie udało się dojść do wyniku 21,7s. Ogólnie jestem zawodnikiem dużo szybszym nad wodą, niż pod wodą. Wydaje mi się, że pracę nóg do stylu motylkowego mam na poziomie gorszym, niż marny. Moimi atutami są właśnie pływanie nad wodą i szybkość przekładania rąk.  Po przeprowadzce do Katowic wiedziałem, że będziemy potrzebowali przynajmniej roku, by się dotrzeć z nowym trenerem. Ostatecznie na zakończeniu prawie całego roku przygotowań wyszła nam taka czwórka z plusem - powiedział Juraszek.

 

Czwarty pływak tegorocznych Mistrzostw Europy podzielił się także swoimi planami na najbliższą przyszłość. - Teraz będzie czas, żeby odpocząć i pojechać na wakacje. U mnie akurat minimum na Mistrzostwa Świata na krótkim basenie nie jest wymagające i wynosi 21,2s, trudno będzie go nie zrobić, ale może lepiej na razie tak nie mówić. Tak sobie teraz myślę, że byłbym szczęśliwszy z trzeciego miejsca, ale nie ze względu na medal, bo czas mnie satysfakcjonuje, medal byłby tylko dodatkiem, ale wtedy nie musiałbym już robić minimum na Mistrzostwa Świata na krótkim basenie. Mi zależało bardzo, by na krótki basen przygotować się na dystans 100 metrów, ponieważ mam z tym związane pewne plany z trenerem, które oby się w przyszłości przełożyły na 50 metrów. Teraz jednak będę musiał poświęcić pierwszy miesiąc na sprint, a potem dopiero skupię się na „setce”. Wydaje mi się, że minimum na 100m też jest w moim zasięgu, ale to trochę gdybanie. Zastanawiałem się też nad tą drugą konkurencją w kontekście długiego basenu. Tutaj najważniejszą kwestią jest to, czy będą inni zawodnicy startujący na „setkę” na dobrym poziomie, ponieważ jeżeli zbierze się kilka osób, pływających po czterdzieści osiem sekund, to są jakieś tam szanse medalowe. Wtedy można byłoby to rozważyć - dodał 27-latek. 

 

Na podium nie znalazł się także Ksawery Masiuk, który na 100m stylem grzbietowym był szósty. Polak generalnie był zadowolony z swojego występu w Rzymie. - Chyba nigdy w życiu nie czułem takiego bólu na końcówce. W ogóle nie byłem tutaj wypoczęty. Planowałem odważnie przepłynąć cały dystans i dlatego szybko zacząłem. Na ostatnich piętnastu metrach odcięło mi prąd, chciałem przyspieszyć, utrzymać frekwencję, ale nie dałem rady. Moja życiówka dałaby medal, ale nie jestem na razie w takiej formie. Gdybym był w takiej dyspozycji, jak na MEJ, to pewnie popłynąłbym te 52,9s, które dawało krążek. Poza tym psychicznie też nie jestem tutaj gotowy na starty, nie miałem zapału do pływania. Nie lubię tego basenu w przeciwieństwie do mojego występu  tutaj na MEJ rok temu. Wówczas wydawał się on milszy, teraz nie mam jakoś chęci tutaj startować. Dałem z siebie jednak sto procent i to jest najważniejsze. Myślę, że za godzinę w sztafecie jest szansa na lepszy występ (rozmowa odbyła się przed finałem męskiej sztafety 4x100m stylem zmiennym – przyp. red.), te starty drużynowe rządzą się swoimi prawami. Sam tego doświadczyłem na 4x100m stylem dowolnym, gdzie mój czas był potężny. Jestem zadowolony z swych startów w tych mistrzostwach, biorąc pod uwagę mój stan fizyczny i psychiczny, to spełniłem tutaj wszystkie swoje cele. Byłem tutaj cały czas w treningu przed Mistrzostwami Świata Juniorów. Trener mi powiedział, że rozważał moje wycofanie z ME, ale nie miał odwagi się mnie zapytać, bo ja zapewne, bym na to nie przystał. Na sto procent chciałbym jechać, ponieważ byłem wysoko na listach zgłoszeń. Gdybym nie spróbował, to pewnie bym żałował. Jestem bardzo zadowolony z tego sezonu i to niezależnie, co wydarzy się za chwilę w sztafecie i na MŚJ - podsumował 17-latek. 

 

W finale żeńskiej sztafety 4x100m stylem zmiennym nasze reprezentantki w składzie: Paulina Peda, Dominika Sztandera, Julia Maik, Aleksandra Polańska zajęły szóstą lokatę, poprawiając swój czas z eliminacji o ponad dwie sekundy i ustanawiając nowy rekord Polski. Po wyścigu głos zabrała, płynąca na pierwszej zmianie Peda. - Pozytywny był ten nasz ostatni start na tej imprezie, wszystkie dałyśmy z siebie wszystko. Wiedziałyśmy, że będzie trudno, ale podjęłyśmy walkę. Rano trenerzy dali mi wolną rękę. Jeżeli rano czułabym się dobrze, to już wtedy bym wystąpiła. Niestety już o 4.30 napisałam mojemu trenerowi, że muszę odpuścić eliminacje, dzięki temu zyskałam pół dnia, żeby się trochę wykurować. Nie jest z moim zdrowiem najlepiej, oceniłabym je na takie mocne 3/10. Był to jednak ostatni start, chciałam zawalczyć z drużyną i mam nadzieję, że się udało. Teraz czas, żeby się wyleczyć. Niestety, to 100m stylem grzbietowym na zawodach międzynarodowych jest dla mnie przeklęte. Niektórzy zawodnicy marzą o zdobyciu medalu na Mistrzostwach Świata czy Igrzyskach Olimpijskich, a ja, żeby chociaż raz wystartować w pełni zdrowa. Czułam, że byłam bardzo dobrze przygotowana. 50m stylem motylkowym udowodniło, że jestem tutaj naprawdę szybka. Czwarty start w dniu, czyli finał sztafety mieszanej 4x100m stylem zmiennym, gdzie uzyskałam 1:00,60 pokazał, że stać mnie na dobre pływanie. Niestety choroba wszystko poplątała. Swoje już wypłakałam, a teraz trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość - zakończyła szósta pływaczka tej imprezy na 50m stylem motylkowym. 

 

Na piątym miejscu w sztafecie 4x100m stylem zmiennym finiszowali za to nasi panowie, którzy wystartowali w zestawieniu: Ksawery Masiuk, Dawid Wiekiera, Jakub Majerski i Karol Ostrowski. Polacy o prawie dwie sekundy poprawili swój rezultat z eliminacji. - Ogólnie jestem zadowolony z tych Mistrzostw Europy, teraz chciałem trochę szybciej popłynąć, ale czuję już te wszystkie starty i zmęczenie - mówił Wiekiera. - Mój występ był na jakimś akceptowalnym poziomie, lecz miało być szybciej. Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony - powiedział z kolei Ostrowski. - Pragnąłem złamać ze startu lotnego to pięćdziesiąt jeden sekund, co ostatecznie się nie powiodło, lecz obyło się bez tragedii - zakończył Majerski.

 

Z Rzymu Kacper Adamczyk