Premier League: 179. ligowy klasyk dla Czerwonych Diabłów
Ardfern/Wikimedia Commons

Premier League: 179. ligowy klasyk dla Czerwonych Diabłów

  • Dodał: Marcin Weiss
  • Data publikacji: 22.08.2022, 22:53

Manchester United pokonał na Old Trafford FC Liverpool 2:1 w 179. ligowym klasyku. Podopieczni Erika ten Haga wreszcie wyglądali jak drużyna za swoich najlepszych lat, pokonując odwiecznego rywala w meczu Premier League po raz pierwszy od ponad czterech lat. Z kolei zespół Jurgena Kloopa w trzech kolejkach zdobył zaledwie dwa punkty, co przywołuje wspomnienia z ostatniego sezonu niemieckiego szkoleniowca w Borussii Dortmund.

 

Początek spotkania to dość wyraźna dominacja Czerwonych Diabłów, które od pierwszych minut wyraźnie przycisnęły podopiecznych Jurgena Kloopa. Zdecydowanie najlepszą sytuację do strzelenia bramki gospodarze mieli w dziesiątej minucie, gdy po świetnym podaniu McTominaya oraz przedłużeniu Fernandesa w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Elanga. Szwedzki skrzydłowy uderzył obok Alissona, ale piłka jedynie odbiła się od prawego słupka i wróciła na plac gry. Sześć minut później The Reds nie mieli już tyle szczęścia, gdy niesamowitym spokojem w szesnastce wykazał się Jadon Sancho — angielski pomocnik jednym zwodem położył Milnera oraz Alissona Beckera, by zaraz potem spokojnie strzelić w przeciwny róg i wyprowadzić Manchester United na prowadzenie. W kolejnych minutach zespół Erika ten Haga nie zamierzał zwalniać tempa, a za cel ataku obrany został fatalny tego wieczoru Alexander-Arnold — prawy obrońca gości notorycznie przegrywał pojedynki ze swoimi rywalami i już w 24. minucie złapał żółtą kartkę. Od tego momentu to jednak przyjezdni zaczęli przeważać i z każdą minutą zdobywać coraz większą przewagę. Najlepsza sytuacja do wyrównania miała miejsce w 42. minucie, gdy po zagraniu głową Milnera bliski absurdalnej bramki samobójczej był Bruno — Portugalczyk zwyczajnie uderzył w kierunku własnej bramki, ale na jego szczęście trafił w stojącego na linii Martineza, który zablokował tę próbę i oddalił zagrożenie.

 

W drugą połowę miejscowi weszli z nową energią, a już w 53. minucie po fatalnym błędzie Hendersona zdołali podwyższyć prowadzenie na 2:0. Źle zagraną futbolówkę przez kapitana Liverpoolu przejął Martial, który następnie wypuścił Marcusa Rashfora w pojedynek z brazylijskim bramkarzem. Angielski napastnik zachował się doskonale, pokonując Beckera i dając swojemu zespołowi drugiego gola. Ledwie trzy minuty później 24-latek był bliski dubletu, ale tym razem jego próbę cudem na rzut rożny sparował Alisson. W kolejnych minutach gospodarze spokojnie kontrolowali wynik, oddając futbolówkę przeciwnikom i wyczekując na szansę do przeprowadzenia zabójczej kontry. Taka okazja pojawiła się w 76. minucie, gdy kapitalny rajd lewą flanką przeprowadził Rashford, ale ostatecznie jego próba o centymetry minęła poprzeczkę gości. Z kolei sześć minut później zagotowało się pod bramką Czerwonych Diabłów i choć de Gea dwukrotnie ratował ekipę przed utratą gola, to trzeciego strzału nie zdołał już zatrzymać, a bramkę kontaktową zdobył Mohamed Salah. Ostatecznie przyjezdnym zabrakło jednak czasu i to Manchester United mógł się cieszyć z pierwszego ligowego zwycięstwa nad odwiecznym rywalem od 10 marca 2018 roku. 

 

Manchester United — FC Liverpool 2:1 (1:0)

Bramki: 16' Sancho, 53' Rashford — 82' Salah

Manchester: de Gea — Dalot (86' Wan-Bissaka), Varane, Martinez, Malacia — Eriksen (86' van de Beek), McTominay — Sancho (71' Fred), Fernandes, Elanga (46' Martial) — Rashford (86' Ronaldo)

Liverpool: Alisson — Alexander-Arnold, Gomez, van Dijk, Robertson (85' Tsimikas) — Elliott, Henderson (59' Fabinho), Milner (73' Carvalho) — Salah, Firmino, Diaz

Żółte kartki: 27' Varane, 45' Dalot, 74' Fernandes — 24' Alexander-Arnold

Sędzia: Michael Oliver

Marcin Weiss – Poinformowani.pl

Marcin Weiss

Zarywam noce dla amerykańskiej ligi NBA, ale moje sportowe zainteresowania wykraczają daleko poza koszykówkę. Skoki, żużel, tenis, snooker — zwyczajnie wszystko.