Vuelta a Espana: po drugim tygodniu wiele już wiemy

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 05.09.2022, 23:26

Za nami drugi tydzień oraz sześć etapów ostatniego tegorocznego wielkiego touru, czyli Vuelta a Espana. Był to bardzo ciekawy czas na hiszpańskich szosach, co zapowiada bardzo interesującą walkę w pozostałej drodze do Madrytu. Na razie jednak zapraszamy na przemyślenia z ostatnich sześciu dni ścigania. 

 

Podium już znane

 

Moim zdaniem w walce o końcowe zwycięstwo w wyścigu dookoła Hiszpanii pozostało już tylko trzech kolarzy, są to: Remco Evenepoel, Primož Roglič oraz Enric Mas. Plasujący się za nimi Juan Ayuso i Carlos Rodriguez ponieśli już zbyt duże straty, by zaatakować chociażby podium, a także raczej nie będzie ich stać na przepuszczenie ataku na pozycję w czołowej "trójce". Poza tym para tych hiszpańskich młokosów zostanie zapewne wyprzedzona jeszcze przez Miguela Angela Lopeza. Szósty obecnie w "generalce" Kolumbijczyk ma za sobą bardzo dobry drugi tydzień, lecz w pierwszym ewidentnie nie czuł się najlepiej i jego strata do podium wynosi już ponad trzy minuty. W takich okolicznościach kolarz grupy Astana-Qazaqstan wydaje się być faworytem do uplasowania się na mecie w Madrycie na czwartej lokacie. Popularny "Superman" w ostatnich dniach naprawdę wyglądał świetnie, lecz nie wierzę, aby dał radę dostać się na podium. Jedyną jego nadzieją na to wydaje się potencjalny kryzys, któregoś z zawodników aktualnie zajmujących miejsce w czołowej "trójce". Sądzę, że najprędzej z tego grona taka słabość może dopaść Remco Evenepoela. 

 

W związku z tym przejdę teraz do układu na pozycjach medalowych. Mam wrażenie, że Belg bardzo dobrze wykorzystał na tym wyścigu swoje momenty. Wtedy, gdy czuł się lepiej od rywali, to po prostu budował swoją przewagę bez oglądania się na nich. Właśnie dzięki temu nadal jest on właścicielem czerwonej koszulki lidera. W drugim tygodniu ścigania 22-latek zaimponował już tylko podczas wtorkowej "czasówki", wygrywając tym samym swój pierwszy etap w karierze, na którymś z wielkich tourów. Evenepoel potwierdził, że specjalistą od samotnej walki z czasem jest obecnie najlepszym na świecie. Ciekaw jestem, czy po przejechaniu Vuelty Belg będzie w stanie zdobyć złoto w jeździe indywidualnej na czas podczas czempionatu globu w australijskim Wollongong. W końcu przed tym startem będzie miał on tylko tydzień czasu na regenerację, przelot na Antypody i aklimatyzację tam. Wróćmy jednak do Vuelty. Trzeba powiedzieć, że mimo wszystko, to jednak zgodnie z oczekiwaniami belgijski młokos przeżywał w weekend kryzysowe chwile. Należy jednak przyznać, że Evenepoel potrafił umiejętnie tymi momentami słabości zarządzać. Nie "podpalił się", ani w sobotę, ani w niedzielę, gdy rywale zaczęli mu odjeżdżać, tylko własnym tempem skutecznie minimalizował straty. W tamtych chwilach 22-latek mógł zaimponować spokojem i opanowaniem godnym wielkich mistrzów. W końcu stara kolarska prawda głosi, że tych najwybitniejszych zawodników poznaje się właśnie wtedy, gdy jest trudno i nie wszystko wychodzi. Przed Evenepolem pozostają jeszcze cztery górskie sprawdziany, w tym co najmniej dwa z kategorii bardzo trudne. Kolarz ekipy Quick-Step Alpha Vinyl powoli traci wypracowany na wcześniejszym etapie ścigania margines błędu, ponieważ jego przewaga nad Rogliciem spadła do minuty i trzydziestu czterech sekund. Na kolejnych odcinkach nie może już sobie pozwalać na następne kryzysy, jeśli chce ten wyścig wygrać. Osobiście nadal uważam, że na najwyższym stopniu podium w Madrycie stanie ktoś inny, niż Belg, ale jego dotychczasowa jazda wskazuje na to, że może on skończyć tegoroczną Vueltę na podium. Tak się stanie, jeśli 22-latek uniknie jakiegoś potężnego kryzysu. Na razie tak się właśnie dzieje. Wówczas będzie można mówić o dużym sukcesie Evenepoela. W końcu przed startem wyścigu prawie nikt nie widział go w czołowej "trójce", ponieważ nie jest to specjalista od ścigania się w wysokich górach, na długich podjazdach. 

 

Cały czas w grze o swój czwarty z rzędu triumf na hiszpańskich szosach pozostaje Primož Roglič. Widać, że Słoweniec nie znajduje się obecnie w najwyższej dyspozycji po kontuzji odniesionej podczas tegorocznego Tour de France, którego zresztą z jej powodu nie ukończył. Nie przeszkadza mu to jednak w zajmowaniu aktualnie drugiej lokaty w klasyfikacji generalnej. Z jednej strony świadczy, to bardzo dobrze o samym Słoweńcu, że nie potrzebuje on życiowej formy, aby walczyć o zwycięstwo w wielkim tourze, dzięki swojej klasie i waleczności. Z drugiej strony nie świadczy to korzystnie o jego konkurentach. Należy w tym miejscu przypomnieć, że kolarstwo zazwyczaj okazuje się sportem wymiernym, gdzie po prostu najsilniejszy wygrywa. Przede wszystkim ta reguła ma potwierdzenie na przestrzeni 21-etapowej imprezy. Po prostu Słoweniec jest na tyle dobry, że większość rywali potrafi pokonać nie będąc w szczycie formy. Gdyby w nim był, to myślę, że tylko Jonas Vingegaard oraz Tadej Pogačar mogliby z nim wygrać. Osobiście nie sądzę, aby Roglič był w stanie osiągnąć swoją topową formę w ostatnim tygodniu Vuelty, jeżdżąc już na ogromnym zmęczeniu. Słoweniec jednak na pewno się nie podda. W sobotę skutecznie zaatakował Evenepoela i Masa, jednak wydawało mi się, że w niedzielę trochę za to zapłacił, tracąc około dwadzieścia sekund do Hiszpana. Słoweńca interesuje jednak jedynie zwycięstwo i na pewno będzie próbował tego dokonać. 

 

W zeszłym tygodniu pisałem, że moim zdaniem 77. edycję Vuelty wygra Enric Mas. Od tego momentu zawodnik Movistaru spadł w "generalce" na trzecią lokatę, a jego strata do Evenepoela wzrosła. Pomimo tego nadal podtrzymuję swoją opinię, ponieważ Hiszpan nadal zajmuje dobrą pozycję do ataku. Jestem przekonany o tym, że reprezentant gospodarzy na pewno będzie starać się, na którymś z etapów uciec swym konkurentom. Warto także zauważyć, że Mas do tej pory okazuje się być najrówniejszym kolarzem na tym wyścigu z omawianej "trójki", ponieważ nie przejawia on żadnych oznak kryzysu. Jednocześnie samodzielnie nie inicjuje akcji zaczepnych, tylko oczekuje na ruchy rywali. Uważam, że na jednym z ostatnich odcinków się to zmieni i wyczuwający swą życiową szansę Hiszpan podejmie próbę wygrania swojego narodowego touru. Cały czas jest on moim głównym kandydatem do końcowego triumfu z uwagi na swoją spokojną, rzetelną i równą jazdę. Na razie nie zanosi się, by Mas miał za chwilę te cechy stracić. Ktoś może zwrócić uwagę, że Hiszpanowi może w ostatnim tygodniu zabraknąć sił z uwagi na to, że w lipcu startował w Tour de France (wycofał się z niego przed dziewiętnastym etapem). Jest on jednak przyzwyczajony do łączenia w jednym sezonie tych dwóch imprez, ponieważ z dobrym skutkiem robił to w 2020 roku (dwa piąte miejsca) oraz w 2021 roku (szósta lokata podczas Wielkiej Pętli i druga na Vuelcie). Jednocześnie uważam, że 27-latek jest w stanie wykorzystać słabość swych konkurentów, którzy nie imponują formą. W końcu w każdej chwili Evenepoela czy Roglicia może dopaść nawet mały kryzys, za to u Masa czegoś w tym rodzaju nie przewiduję. 

 

Reszta koszulek już (prawie) rozdana

 

Z całą pewnością można to stwierdzić o rywalizacji w klasyfikacji punktowej. W niej zdecydowanym liderem jest Mads Pedersen. Duńczyk ma aż 173 oczka przewagi nad drugim Fredem Wright' em. Tydzień temu zapowiadałem bardzo ciekawą rywalizacją o zieloną koszulkę pomiędzy kolarzem ekipy Trek-Segafredo oraz Samem Bennettem. Niestety Irlandczyk musiał wycofać się z wyścigu z powodu otrzymania pozytywnego wyniku testu na obecność Covid-19. Wraz z opuszczeniem przez niego czerwonej karawany zakończyła się również rywalizacja w tej klasyfikacji. Od początku drugiego tygodnia wyścigu nikt poza Pedersenem nie jest w ogóle zainteresowany walką o punkty na lotnych premiach, bo konkurenci Duńczyka mieli do niego już wtedy zbyt dużą stratę. 

 

Ciekawsza powinna okazać się rywalizacja o tytuł króla gór 77. edycji Vuelty, chociaż w jej kontekście podczas drugiego tygodnia ścigania działo się niewiele. Liderem klasyfikacji górskiej pozostał Jay Vine. Australijczyk dokonałby tego nawet, gdyby w niedzielę nie zdobył swoich jedynych punktów w tej walce na przestrzeni ostatnich sześciu odcinków. Być może w ostatnim tygodniu ścigania spróbuje zagrozić mu Richard Carapaz, czyli zwycięzca, podobnie jak Vine, dwóch etapów tegorocznego wyścigu dookoła Hiszpanii. Ekwadorczyk po tym, jak szybko stracił szanse na zwycięstwo w "generalce", która była jego głównym celem, zdołał odbudować się i skutecznie powalczyć o dwa etapowe zwycięstwa. Przy okazji kolarz ekipy Ineos Grenadiers znalazł się na drugim miejscu w rywalizacji o białą koszulkę w niebieskie grochy ze stratą dwudziestu dziewięciu oczek do zawodnika ekipy Alpecin-Deceuninck. Jestem ciekaw, czy stanie się to celem dla Ekwadorczyka. Różnica pomiędzy nim, a Australijczykiem nie jest jednak mała, biorąc pod uwagę życiową dyspozycję Vine' a. Gdybym dzisiaj miał stawiać, kto okaże się triumfatorem tej klasyfikacji, to moim zdaniem będzie to obecny jej lider. 

 

W kwestii ostatniej z koszulek, o które na hiszpańskich szosach toczy się walka sytuacja również wydaje się być dość bezpieczna dla jej aktualnego posiadacza. Chodzi tutaj o trykot koloru białego dla najlepszego kolarza poniżej dwudziestego piątego roku życia. Naturalnie przewodzi w niej Remco Evenepoel, czyli lider całego wyścigu. Na następnych lokatach plasują się Juan Ayuso oraz Carlos Rodriguez. Tak jak już pisałem wyżej, ta dwójka musi po prostu robić swoje i liczyć na większy kryzys Belga. Na razie się na takowy nie zanosi, lecz postawa zawodnika zespołu Quick-Step Alpha Vinyl w ostatnim tygodniu wyścigu pozostaje zagadką, z uwagi na jego brak doświadczenia w starach w trzytygodniowych imprezach (jedynego swojego wielkiego touru w karierze, czyli zeszłorocznego Giro d'Italia, nie ukończył). 

 

Pozycja Vuelty

 

Wyścig dookoła Hiszpanii najczęściej nie jest traktowany priorytetowo przez większość zawodników i ekip. Widać to także w tegorocznej edycji imprezy. Wielu znakomitych kolarzy ma już swoje docelowe imprezy za sobą i nie znajduje się w najwyższej dyspozycji, a także składy poszczególnych zespołów nie są najsilniejsze. Ten ostatni aspekt widać po tym, że żadna z drużyn nie jest w stanie zdominować wyścigu i przejąć nad nim na dłużej kontroli. Kolejnym objawem tej sytuacji jest postawa teamu lidera, Quick-Step Alpha Vinyl. Zawodnicy tej ekipy nie są uważani za zbyt dobrych górali, a jednak zupełnie przyzwoicie radzą sobie na najtrudniejszych odcinkach. Moim zdaniem prezentują się lepiej od wielu innych zespołów, w tym od holenderskiego Jumbo-Visma. 

 

Ustawienie na ten sezon priorytetów ma swoje odbicie, gdy spojrzy się na czołówkę klasyfikacji generalnej. W pierwszej "piątce" znajduje się trzech młodych zawodników, dla których Vuelta jest głównym celem w tym sezonie. Mam tutaj na myśli: Remco Evenepoela, Juana Ayuso oraz Carlosa Rodrigueza. Przed Hiszpanami plasują się jeszcze Primož Roglič, czyli triumfator trzech ostatnich edycji imprezy, a także Enric Mas, będący w przeszłości dwukrotnie drugi w tym wyścigu. Poza tym Vuelta jest jego narodowym tourem, więc traktuje ją bardzo poważnie. 27-latek zdaje sobie zapewne sprawę z tego, że jeśli ma kiedykolwiek wygrać, któryś z trzech najważniejszych wyścigów wieloetapowych, to może tego dokonać tylko u siebie w kraju. Ta wyliczanka wskazuje na to, że aby zwyciężyć w jakimkolwiek wielkim tourze, to należy potraktować go śmiertelnie poważnie i przyjechać bardzo dobrze przygotowanym. 

 

Covid znaczącym graczem

 

Niestety, ale prawdopodobne jest to, że te moje przemyślenia na starcie wtorkowego, szesnastego odcinka, będzie można wyrzucić do kosza. Tak się stanie, jeżeli w najbliższych godzinach ktoś z czołówki, którejś z klasyfikacji otrzyma pozytywny wynik testu na obecność Covid-19. W taki sposób czerwoną karawanę opuściło już sporo kolarzy, w tym wielu znaczących dla końcowych losów imprezy. Mam w tym miejscu na myśli przede wszystkim Sama Bennetta, Pavla Sivakova czy Simona Yatesa. Warto wspomnieć, że pozytywny wynik testu otrzymał także Juan Ayuso, lecz uzyskał on zgodę na dalsze starty, ponieważ poziom wirusa w jego organizmie uznano za niski i niezagrażający innym uczestnikom Vuelty (identyczny sprawa, jak Rafała Majki na Tour de France). 

 

Ciekawym wątkiem jest, dlaczego tylko w ekipie UAE Team Emirates zdarzają się takie przypadki. Najprawdopodobniej ten zespół jako jedyny wykorzystuje możliwość startowania z pozytywnym wynikiem testu po spełnieniu odpowiednich warunków. Wygląda na to, że reszta teamów w obawie przed rozprzestrzenieniem się infekcji na pozostałych jego członków postanawia nie ryzykować i odesłać taką osobę do domu. Jak na razie jednak działania zespołu z Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie obracają się przeciwko niemu, tylko okazują się opłacalne. W końcu, ani Majka, ani jak na razie Ayuso nie zarazili żadnego z swych drużynowych partnerów. 

 

Polacy

 

Przez ostatnie sześć dni dyspozycja naszych rodaków nie uległa poprawie. Łukasza Owsiana można od czasu do czasu zobaczyć podczas wykonywania pracy na rzecz swoich kolegów z ekipy w różnym terenie. Jednego dnia Polak brał udział w pogoni za odjazdem dla swojego sprintera Daniela McLay' a, natomiast następnego pracował w odjeździe na korzyść Elie Gesberta, odpadając jako pierwszy z grupy harcowników na trudnym podjeździe. Zanosi się na to, że Polak nie otrzyma podczas tegorocznej Vuelty szansy, by na którymś z odcinków pojechać na własną rękę. Z perspektywy zespołu Arkea-Samsic jest to dobra decyzja, ponieważ forma Owsiana, który początkowo nie miał w Hiszpanii nie startować, jest daleka od ideału. 

 

Drugi z biało-czerwonych, Kamil Małecki przejechał drugi tydzień imprezy całkowicie anonimowo, ani razu nie zabierając się do odjazdu. Przypuszczam, że nasz reprezentant w związku z doznanym już na drugim etapie rozcięciem kolana i być może innymi problemami zdrowotnymi walczy o to, by tegoroczną Vueltę po prostu ukończyć. Znany z swojej niesłychanej ambicji 26-latek zapewne liczy na to, że po dniu przerwy poczuje się lepiej i na którymś z etapów włączy się jeszcze do walki o triumf. Osobiście nie jestem jednak w tej kwestii optymistą, ponieważ dyspozycja Małeckiego już bez tej kontuzji raczej nie była najwyższa.