Liga Mistrzów: niespodziewana klęska Liverpoolu, Zieliński jednym z bohaterów
Wikimedia

Liga Mistrzów: niespodziewana klęska Liverpoolu, Zieliński jednym z bohaterów

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 07.09.2022, 23:15

Liverpool niespodziewanie poległ w stolicy Kampanii z Napoli aż 1:4. Do triumfu gospodarzy walnie przyczynił się Piotr Zieliński, czyli autor dwóch bramek i asysty. Za to The Reds zagrali poniżej wszelkiej krytyki, pokazując olbrzymią nieporadność w defensywie. 

 

W ramach spotkania pierwszej serii gier piłkarskiej Ligi Mistrzów Napoli mierzyło się z Liverpoolem. Oba kluby dość często trafiają na siebie w fazach grupowych europejskich pucharach. Ostatnie ich pojedynki to jesień sezonu 2019/2020. Wówczas w Neapolu wygrali gospodarze (2:0), na Anfield padł remis (1:1), a oba zespoły awansowały do fazy pucharowej. Tym razem oczywiście faworytem byli goście z czerwonej części Merseyside, mimo tego że nie najlepiej rozpoczęli obecną kampanię, notując dwa zwycięstwa, trzy remisy i jedną porażkę. Ten bilans daje im dziewięć punktów oraz siódmą pozycję w ligowej tabeli. Największym problemem szkoleniowca The Reds, Jürgena Kloppa są urazy wielu piłkarzy. W gronie kontuzjowanych znajdują się: Caoimhin Kelleher, Ibrahima Konate, Calvin Ramsay, Fabio Carvalho, Jordan Henderson, Naby Keita, Curtis Jones oraz Alex Oxlade-Chamberlain. Uwagę zwraca to, że ostatnich pięciu z nich nominalnie występuje w linii pomocy. W porównaniu z sobotnimi derbami miasta niemiecki trener dokonał  dwóch roszad w wyjściowej "jedenastce": kontuzjowanego Carvahlo zastąpił doświadczony James Milner, a na szpicy Darwina Nuneza Roberto Firmino. Na ławce rezerwowych zasiadł dzisiaj wracający do formy po kontuzji inny z środkowych pomocników, Thiago Alcantara. 

 

Drużyna spod Wezuwiusza dość obiecująco prezentuje się na starcie rozgrywek Serie A, ponieważ nie zaznała jeszcze goryczy porażki (trzy zwycięstwa i dwa remisy), jest najlepszą ofensywą ligi (dwanaście zdobytych bramek) i zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli. Na pewno fani Azzurich mogą żałować jedynie strat punktów z Lecce (1:1) oraz Fiorentiną (0:0). W zespole Luciano Spallettiego błyszczy przede wszystkim pozyskany latem Chwicza Kwaracchelia. Gruziński skrzydłowy ma już na swoim koncie cztery gole i jedną asystę, co daje mu drugą pozycję w klasyfikacji strzelców Serie A. Neapolitańczycy tym starciem powracali do Champions League po dwóch sezonach nieobecności. Włoski szkoleniowiec na nie dokonał dwóch zmian w podstawowym składzie w stosunku do wygranego meczu z Lazio (2:1): Mathias Olivera zastąpił Mario Ruiego, a Matteo Politano Hirvinga Lozano. W związku z udanym początkiem nowego sezonu, przed którym właściciel klubu Aurelio de Laurentiis dokonał rewolucji kadrowej, kibice drużyny z południa Italii liczyli na zwycięstwo z wicemistrzami Anglii. 

 

Już w czterdziestej trzeciej sekundzie gospodarze mogli wyjść na prowadzenie. Do prostopadłego podania za linię obrony rywali wybiegł Victor Osimhen. Nigeryjczyk minął Alissona i trafił w słupek z już prawie zerowego kąta. Napoli kontynuowało swój początkowy szturm i w nagrodę za odważną grę otrzymało rzut karny. W czwartej minucie piłkę około czternaście metrów przed bramką otrzymał Piotr Zieliński. Polak przyjął ją i uderzył w drugie tempo, lecz jego strzał ręką zablokował James Milner. Carlos del Cerro Grande nie miał żadnych wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Do rzutu karnego podszedł sam Zieliński i pewnie trafił do siatki, myląc Alissona, który nie wyczuł intencji strzelca. Następnie inicjatywę przejął Liverpool, lecz nie potrafił zagrozić bramce Alexa Mereta. Za to gospodarze wyprowaddzili groźny kontratak. W szesnastej minucie spotkania do prostopadłego podania od Andre Anguissy dopadł Osimhen, Nigeryjczyk wpadł z nią w pole karne i został sfaulowany przez Virgila van Dijka. Hiszpański arbiter po wideoweryfikacji podyktował drugi tego wieczora rzut karny. Do "jedenastki" podszedł tym razem sam Osimhen i przegrał pojedynek z Alissonem, który zdołał odbić futbolówkę. Szansę na dobitkę miał jeszcze Giovanni Di Lorenzo, ale kapitan Napoli nie trafił z ostrego kąta do praktycznie pustej bramki. Pomimo zmarnowania doskonałej okazji Azzuri i sam jej snajper nie spuszczali z tonu. W dwudziestej ósmej minucie Victor Osimhen wyłuskał piłkę spod nóg Joe Gomeza około trzydzieści metrów od bramki Alissona i wbiegł z nią w pole karne rywala. Nigeryjczyk nie chciał sam uderzać i wystawił piłkę Chwiczy Kwaracchelii, gubiąc tym samym brazylijskiego goalkeepera. Gruzin uderzył po ziemi w środek bramki, lecz futbolówkę w ostatniej chwili z linii bramkowej wybił van Dijk. Był to bardzo zły wieczór dla Gomaza, który popełniał błąd za błedem. W trzydziestej pierwszej minucie ponownie na własnej połowie Anglik stracił piłkę na rzecz Osimhena. Po chwili trafiła ona do Anguissy, ten zagrał ją do Zielińskiego i wbiegł w pole karne za linię obrony rywala, gdzie otrzymał podanie zwrotne od Polaka i w sytuacji sam na sam pokonał Alissona. W trzydziestej czwartej minucie wreszcie groźniej zaatakował Liverpool. Piłkę w pole karne dośrodkował z lewej strony boiska Trent Alexander-Arnold. W polu karnym, mimo asysty kilku rywali strzał głową zdołał oddać van Dijk, lecz jego uderzenie zdołał odbić Alex Meret. W czterdziestej trzeciej minucie sytuacja gości była już prawie beznadziejna. Wówczas dwóch rywali, Alexandra-Arnolda i Gomeza, w fantastyczny sposób na lewej stronie boiska ograł Kwaracchelia, a następnie dograł do wprowadzonego z ławki, za kontuzjowanego Osimhena, Giovanniego Simeone. Argentyńczyk oszukał ruchem bez piłki van Dijka, a następnie z czterech metrów wpakował piłkę do pustej bramki. Napoli sensacyjnie prowadziło do przerwy na Stadio Diego Armando Maradona z faworyzowanym Liverpoolem aż 3:0 i był to absolutnie najniższy wymiar kary dla gości. Podopieczni Jürgena Kloppa częściej utrzymywali się przy piłce, ale nie potrafili wykreować sobie żadnej dogodnej sytuacji bramkowej. Za to w defensywie The Reds grali wręcz skandalicznie, kompletnie nie radząc sobie z pressingiem i szybkimi atakami gospodarzy. Para Joe Gomez-Virgil van Dijk prezentowała się, jak z najgorszych koszmarów każdego fana ekipy z Anfield. 

 

Drugą połowę udanie chciał zacząć Liverpool, próbując rzucić się w pogoń za rywalem. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w czterdziestej szóstej minucie na bramkę głową uderzył wprowadzony w przerwie Joel Matip, ale jego celne uderzenie pewnie wyłapał Meret. Po chwili odpowiedziało jednak Napoli. W czterdziestej siódmej minucie piłkę w pole karne do Zielińskiego dograł Simeone. Polak uderzył bez przyjęcia na bramkę, jego strzał odbił Alisson, ale następnie do futbolówki ponownie dopadł Polak i podciął ją nad leżącym Brazylijczykiem, trafiając na 4:0. Podłamanym The Reds w czterdziestej dziewiątej minucie nadzieję dał Luis Diaz. Kolumbijczyk w swoim stylu zszedł z piłką do środka w poszukiwaniu swojej lepszej prawej nogi i z szesnastu metrów uderzył precyzyjnie w kierunku długiego słupka bramki gospodarzy. Alex Meret nie zdołał sięgnąć futbolówki i zatrzepotała ona w siatce. Goście nadal częściej byli przy piłce i w sześćdziesiątej pierwszej minucie wykreowali sobie niezłą sytuację strzelecką. Wówczas dośrodkowanie Alexandra-Arnolda dotarło do Diaza. Kolumbijczyk głową uderzył bardzo silnie w kierunku bramki, ale skuteczną interwencją popisał się Meret. W następnych minutach już niewiele działo się na murawie, a tempo spotkania spadło. Napoli po zmianach przeprowadzonych w drugiej połowie już nie atakowało tak ochoczo, tylko skupiło się na kontrolowaniu przebiegu gry. Za to Liverpool, mimo starań Luisa Diaza już się nie podniósł i zagrał jedno z najgorszych dziewięćdziesiąt minut od wielu miesięcy. 

 

Tego, co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru na Stadio Diego Armando Maradona chyba nikt nie przewidział. Napoli w końcu rozgromiło jednego z faworytów do zwycięstwa w całej edycji Ligi Mistrzów, nie pozostawiając mu absolutnie żadnych złudzeń. Podopieczni Luciano Spallettiego może nie byli do bólu skuteczni, ale to wystarczyło z nawiązka na fatalną obronę Liverpoolu. Po takim występie Joe Gomez chyba długo nie znajdzie miejsca w podstawowym składzie The Reds, ponieważ Anglik na tle reszty piłkarzy wyglądał, jak zwykły amator i na pewno zostanie uznany za głównego winowajcę klęski wicemistrzów Anglii. Należy jednak podkreślić, że Liverpool nie funkcjonował dzisiaj w ogóle jako drużyna i chyba tylko Alisson oraz Luis Diaz będą mogli przed pójściem spać spojrzeć sobie w lustro z czystym sumieniem.

 

W show neapolitańczyków jedną z głównych ról odegrał Piotr Zieliński. Co prawda najlepszy na boisku był dzisiaj Andre Anguissa, ale dwie bramki i asysta Polaka są nie do przecenienia. Pomocnik mógł nawet skompletować hat-tricka, gdyby to on, a nie Victor Osimhen wziął się za wykonywanie drugiej "jedenastki". Na pewno forma Zielińskiego na początku kampanii 2022/2023 napawa sporym optymizmem przed mundialem w Katarze. W końcu Polak stał się liderem Azzurich i nie boi się brać odpowiedzialności na własne barki, będąc jednym z głównych ogniw zabójczej ofensywy Napoli. 

Napoli - Liverpool 4:1 (3:0)

Bramki: 5' (karny) , 47' Zieliński, 31' Anguissa, 43' Simeone - 49' Diaz

Napoli: Meret - Di Lorenzo, Kim, Rrahmani, Olivera (74' Mario Rui) - Lobotka, Anguissa - Politano (57' Lozano), Zieliński (74' Elmas), Kwaracchelia (57' Zerbin) - Osimhen (41' Simeone)

Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold, Gomez (46' Matip), van Dijk, Robertson - Milner (62' Thiago), Fabinho, Elliott (76' Arthur) - Salah (62' Diogo Jota), Firmino (62' Nunez), Diaz

Żółte kartki: 66' Rrahmani - 10' Milner, 18' van Dijk

Sędzia: Carlos del Cerro Grande (Hiszpania)