US Open: Świątek w półfinale, pomimo spotkania przyprawiającego o ból głowy [WIDEO]
PAUL CROCK/AFP/eastnews.pl

US Open: Świątek w półfinale, pomimo spotkania przyprawiającego o ból głowy [WIDEO]

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 08.09.2022, 03:28

Iga Świątek awansowała do półfinału wielkoszlemowego US Open po pokonaniu reprezentantki gospodarzy, Jessici Peguli 6-3 i 7-6 (4). Pomimo sukcesu, jaki już osiągnęła Polka, to poziom oraz styl jej gry pozostawiają bardzo dużo do życzenia. Następną rywalką liderki rankingu będzie Białorusinka, Aryna Sabalenka. To spotkanie odbędzie się już w nocy z czwartku na piątek. 

 

W ćwierćfinale wielkoszlemowego US Open na Arthur Ashe Stadium Iga Świątek (WTA 1) mierzyła się z przedstawicielką gospodarzy Jessicą Pegulą (WTA 8). Nasza reprezentantka do tej pory nie prezentowała się w Wielkim Jabłku najlepiej, popełniała sporo błędów, ale głównie dzięki fantastycznemu przygotowaniu motorycznemu ustanowiła swoją nową "życiówkę" na Flushing Meadows, meldując się w czołowej "ósemce" turnieju. W drodze do dzisiejszego spotkania liderka rankingu pokonała: Jasmine Paolini (6:3, 6:0), Sloane Stephens (6:3, 6:2), Laurene Davis (6:3, 6:4) i w poniedziałek Julie Niemeier (2:6, 6:4, 6:0). Przed dzisiejszym pojedynkiem budujące było to, że Amerykanka w ostatnim czasie ewidentnie leżała Polce, ponieważ nie jest ona zawodniczką dysponującą potężnym, płaskim uderzeniem, czego raszynianka nie lubi, tylko bazującą na solidności i regularności. Świątek w tym sezonie pokonywała 28-latkę w drodze po tytuły w Miami (6:2, 7:5) oraz Paryżu (6:3, 6:2). Jedyne zwycięstwo Peguli nad naszą rodaczką, to dość odległa już przeszłość i rok 2019. Wówczas w drugiej rundzie turnieju w Waszyngtonie reprezentantka gospodarzy triumfowała w trzech setach (5:7, 6:4, 6:1) w drodze po swój jedyny tytuł w karierze na poziomie WTA. 

 

Obecny sezon jest najlepszym w karierze Amerykanki, co potwierdzają: trzecie miejsce w wirtualnym rankingu Race, rekordy życiowe podczas każdego wielkiego szlema (ćwierćfinały w Melbourne i  Paryżu, trzecia runda w Londynie oraz przynajmniej najlepsza "ósemka"  w Nowym Jorku), a także najwyższe miejsce w karierze w rankingu WTA (w czerwcu była w nim siódma). Jednocześnie Peguli brakuje spektakularnych sukcesów, ponieważ w tym roku nie wygrała żadnego turnieju, meldując się tylko w finale w Madrycie. Zawodniczka ta jednak poniżej pewnego solidnego poziomu nie zwykła schodzić. 28-latka jeszcze lepiej spisuje się w grze podwójnej. W rankingu deblowym plasuje się obecnie na szóstym, najwyższym miejscu w karierze, a w tym roku wygrała w tej konkurencji cztery turnieje rangi WTA oraz dotarła do finału Rolanda Garrosa. W tegorocznym US Open Peguli pozostała już tylko gra pojedyncza, w tej specjalności w drodze do ćwierćfinału pokonała: Viktoriję Golubic (6:2, 6:2), Aliaksandrę Sasnovich (6:4, 6:4), Yue Yuan (6:2, 6:7 (6), 6:0) oraz Petrę Kvitovą (6:3, 6:2). 

 

Na start pojedynku zawodniczki przy serwisie Polki rozegrały trwającego aż dziewięć minut gema. Świątek obroniła w nim jednego break pointa i pomimo problemów oraz gry na przewagi utrzymała własne podanie. Na kolejną okazję do odebrania serwisu rywalce trzeba było czekać do piątego gema. Ponownie taką szansę miała Amerykanka i tym razem ją wykorzystała, wychodząc na prowadzenie 3:2 z przełamaniem. Następnie od stanu 30:0 dla przedstawicielki gospodarzy w kolejnym gemie wydarzyło się coś absolutnie niespodziewanego. Do tej pory solidna Pegula zaczęła popełniać jeden niewymuszony błąd za drugim, co poskutkowało szybkim przegraniem czterech gemów z rzędu i pierwszej partii 3:6 przez 28-latkę.  Od chwili wywalczenia przez przedstawicielkę gospodarzy przewagi przełamania jej bilans punktów do końca seta wyniósł 4:16. Tak naprawdę Świątek po dość przeciętnym początku w swoim wykonaniu zaskakująco łatwo znalazła się w połowie drogi do półfinału. Można nawet rzec, że pierwszą odsłonę spotkania otrzymała w prezencie od kompletnie rozregulowanej od pewnego momentu Pegula. Za to sama raszynianka zaczęła grać bardziej regularnie, popełniać mniej błędów, zachęcać do nich rywalkę i stopniowo łapać pewność w swojej grze. 

 

Pierwszy gem drugiego seta był kontynuacją słabej postawy Amerykanki i coraz lepszej liderki rankingu, co poskutkowało szybkim przełamaniem na korzyść tej drugiej. Następnie ponownie w tym pojedynku wydarzyło się coś trochę nieoczekiwanego, ponieważ Świątek na własne życzenie straciła swoje podanie. Chwilę później cykl  przełamań się powtórzył i na tablicy widniał wynik 2:2. Tę kiepską serię serwujących przerwała w kolejnym gemie Pegula. Amerykanka ewidentnie poprawiła swoją grę, obroniła trzy break pointy i objęła prowadzenie 3:2. Chwilę później również Świątek utrzymała własne podanie, doprowadzając do remisu 3:3. Następnie obie zawodniczki wróciły do wzajemnego przełamywania się. Doprowadziło to do prowadzenia raszynianki 5:4, która serwowała po to, aby zamknąć ten mecz. Wówczas nie mająca nic do stracenia Pegula zdołała ponownie odebrać serwis liderce rankingu, co oznaczało kontynuację walki. W kolejnym gemie 28-latka nie utrzymała własnego podania, mimo prowadzenia już 40:0, a zakończyła go podwójnym błędem serwisowym. Tym samym Polka po raz drugi serwowała po awans do półfinału i znowu robiła to nieskutecznie. W związku z tym o losach drugiej partii miał rozstrzygnąć tie-break. W nim również większość punktów padło łupem returnujących, ale ostatecznie lepsza okazała się Świątek, wygrywając 7:4 i całe spotkanie 2:0 w setach. Druga odsłona spotkania była bardzo nietypowa, ponieważ serwis dla obu zawodniczek nie był żadnym atutem (wygrały tylko po jednym gemie przy własnym podaniu), tylko wręcz im przeszkadzał. Na szczęście na samym końcu lepsza w tym zamieszaniu okazała się nasza rodaczka. 

 

Raszynianka triumfowała w meczu, który był bardzo trudny do śledzenia, nawet dla zaangażowanego w niego emocjonalnie fana, bo stał on na bardzo niskim poziomie. Obie tenisistki popełniały bardzo dużo niewymuszonych błędów (trzydzieści dwa po stronie Polki przy dwudziestu dwóch winnerach oraz dwadzieścia dziewięć w wykonaniu Amerykanki przy czternastu uderzeniach kończących), jakby na siłę chciały udowodnić, że tenis to właśnie gra błędów. Nasza reprezentantka rozegrała kolejne słabe starcie w tym turnieju, ale ponownie zeszła z kortu zwycięska, co należy docenić. Za to Pegula w dzisiejszym pojedynku zaprzeczyła opinii na swój temat, dotyczącej jej solidności i regularności, ponieważ tymi cechami wykazywała się tylko w pierwszych pięciu gemach. Można było odnieść wrażenie, że Amerykanka pierwszego seta przegrała w absurdalny sposób przede wszystkim w głowie. Zresztą w drugiej partii jej sfera mentalna również była daleka od jej optymalnego poziomu. 

 

Iga Świątek (POL) [1] - Jessica Pegula (USA) [8] 6-3, 7-6 (4)

 

Skrót meczu: