Liga Europy: Arsenal rozprawia się z Karabachem

  • Data publikacji: 04.10.2018, 20:55

Arsenal Londyn bez większych problemów rozprawił się z Karabachem Agdam. Kanonierzy, mimo iż grali w rezerwowym składzie, strzelili trzy bramki, nie tracąc przy tym żadnej. W zespole gospodarzy pełne spotkanie zagrał Jakub Rzeźniczak.

 

Arsenal pozostaje w cieniu, a notowane przez niego wyniki przechodzą jakby niezauważone. Wszystko przez dwie porażki na początku sezonu, gdy ulegli dwóm faworytom do wygrania ligi angielskiej – Manchesterowi City i Chelsea Londyn. Od momentu przegranych derbów wygrali 7 kolejnych meczów, wliczając w to pucharowy mecz z Worsklą i starciem w Carabao Cup z Brentford. W lepszym lub gorszym stylu, ale zawsze schodzili do szatni jako zwycięzcy, aplikując rywalom przynajmniej 2 gole. Ich ofensywa jest ledwie o gol słabsza od atakujących Chelsea i Liveproolu. Wyraźnie odstaje tylko od Manchesteru City, który w tym momencie sezonu może pochwalić się średnią 3 goli strzelonych na mecz.

 

Piętą achillesową jest defensywa. 9 goli straconych w 7 meczach ligowych nie jest może najgorszym bilansem w lidze, ale bliżej im pod tym względem do będącego na 14 miejscu West Hamu czy okupującego 16 lokatę Southampton niż trzeciej w tabeli Chelsea.

Karabach w lidze również prezentuje się wybornie i na 18 możliwych punktów zdobył aż 16, dzieląc się z punktami z równie skutecznym Neftci Baku. Choć to tylko liga azerska, to jednak na drużyny w formie zawsze trzeba uważać, a drużyna Jakuba Rzeźniczaka strzela ponad 2 gole na mecz, tracąc przy tym bramkę ledwie co drugie spotkanie.

 

No właśnie, Jakub Rzeźniczak. Były obrońca Legii jest podstawowym zawodnikiem swojej drużyny, a w szerokim składzie jest jeszcze dwóch zawodników, których można kojarzyć. Pierwszym z nich jest islandzki bramkarz Halldorsson, znany z obronienia rzutu karnego, wykonywanego przez Leo Messiego na rosyjskim mundialu. Drugim jest znany występów w gdańskiej Lechii Simeon Sławczew. Obaj jednak rozpoczęli mecz na ławce rezerwowych.

 

Szybko do konkretów przeszli goście. Londyńczycy rozpoczęli mecz w mocno rezerwowym składzie, ale mimo to wciąż umiejętności czysto piłkarskie były większe niż zawodników azerskiego klubu. Najpierw kibicom pokazał się Iwobi, którego strzał obrońcy wybili z linii bramkowej, ale niedługo potem gola zdobył Sokratis, który zmienił tor lotu piłki po strzale Monreala i zmylił bezradnego Vagnera.

 

W następnych minutach Qarabach jeszcze nie potrafił odnaleźć rytmu gry. Kanonierzy dobrze wychodzi spod pressingu, kilkoma podaniami tworząc sobie okazje do kontrataku. Groźni w ataku byli Smith-Rowe i Kolasinac, ale ich próby były minimalnie niecelne. Szczególnie blisko był Bośniak, ale nie potrafił dokładnie zakończyć płaskiego dośrodkowania w pole karne i futbolówka trafiła ledwie w boczną siatkę.

 

Piłkarze trenera Gurbanowa potrafili się rozkręcić. Kilkukrotnie musiał interweniować Leno i wcale nie były to łatwe sytuacje do wybronienia. Niemiecki bramkarz musiał się wykazać przy strzałach Madatowa i Ozobicia. W dodatku kapitan Qarabagu raz minimalnie się pomylił w akcji, w której wkręcił w ziemię Kolasinaca. Gospodarze zrobili naprawdę dużo, żeby nie tylko zremisować, ale nawet wygrać tę pierwszą połowę.

 

Unai Emery zmienił koncepcję gry po przerwie. Za Monreala pojawił się na murawie Torreira, tym samym przechodząc na grę czwórką obrońców. W środku pola grało za to trzech bulterierów – Elneny, Torreira i Guendouzi. Lepiej drugą połowę jednak rozpoczęli gospodarze. Madatow strzelił nawet gola kilka minut po rozpoczęciu gry, ale sędzia słusznie pokazał pozycję spaloną.

 

Szybko jednak Arsenal odpowiedział na ten atak. W 53. minucie Leno daleko wykopał piłkę, doszedł od niej Iwobi, po czym rozprowadził akcję szerzej na prawo, do Smitha-Rowe’a. Młody Anglik wbiegł na pełnej prędkości w pole karne i płaskim strzałem pokonał Vagnera.

Podcięło to skrzydła gospodarzom, w dodatku agresywny środek pola Arsenalu nie pozwalał na zbyt wiele. Leno nie miał już tyle pracy co w pierwszej części gry. Dodatkowo na boisku pojawili się Mesut Ozil i Alexandre Lacazette, co tylko wzmocniło siłę rażenia Kanonierów. Dało to efekt w 80. minucie, gdy po podaniu francuskiego napastnika z 16. metrów uderzył na bramkę inny Francuz – Guendouzi. Piłka wędrowała w kierunku dalszego słupka, gdzie nie dosięgnął jej Vagner i na tablicy wyników widniał rezultat 3:0.

 

W końcowych minutach meczu zrobiło się na boisku więcej miejsca, co sprzyjało ofensywnym atakom. Nie poddawali się gospodarze, próbując przynajmniej zdobyć honorową bramkę. Po błędzie Guendouziego do pozycji strzeleckiej doszedł Zoubir, ale jego uderzenie sprzed szesnastki we wspaniałym stylu obronił Leno. Kanonierzy odpowiedzieli dwoma ciekawymi akcjami. Najpierw dalekie podanie opanował Lacazette i wyłożył idealnie piłkę do Welbecka, ale ten w dobrej sytuacji z linii pola karnego uderzył nad bramką. Szansę na zdobycie swojego drugiego gola miał też Guendouzi, ale jego strzał z dystansu leciał na podobnej wysokości, co strzał napastnika reprezentacji Anglii.

 

Trwa znakomita passa Kanonierów. Wygrali to spotkanie przekonująco, choć nie można powiedzieć, że dominowali w tym meczu. Posiadanie piłki? 53%. Strzały celne? 4-4. Strzały niecelne? 5-4 dla Karabachu. Gospodarze, pomimo wyniku, zostawili po sobie niezłe wrażenie. Po stratach goli nie zamykali się na własnej połowie, licząc na niższy wymiar kary, ale wzorem Worskli próbowali zmniejszyć rozmiary porażki. W równolegle rozgrywanym drugim meczu tej grupy wspomniana Worskla ostatecznie przegrała u siebie ze Sportingiem, choć jeszcze w 90. minucie  prowadziła 1-0. Ukraińcy mają prawo być na siebie wściekli, a Portugalczycy rzutem na taśmę uciekli katu spod topora, nie pozwalając Kanonierom oddalić się w tabeli.

 

Karabach Agdam 0:3 (0:1) Arsenal Londyn

 

Gole: Sokratis 4’, Smith-Rowe 53’, Guendouzi 80’

 

Karabach: Vagner – Medwiedew, Gusejnow, Rzeźniczak, Agolli – Michel, Garajew (Sławczew 84’), Madatow (Delarge 61’), Ozobic (Abdullayew 67’), Zoubir – Emeghara

 

Arsenal: Leno – Lichtsteiner, Holding, Sokratis, Monreal (Torreira 46’), Kolasinac – Guendouzi, Elneny – Iwobi (Lacazette 71’), Smith-Rowe (Ozil 65’), Welbeck

 

Żółte kartki: Medwiedew - Holding

 

Sędzia: Davide Massa (Włochy)