Liga Mistrzów: City lepsze od Borussi po znakomitej końcówce

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 14.09.2022, 23:12

Manchester City po bardzo ciekawym starciu pokonał Borussię Dortmund (2:1). Długo wydawało się, że mecz ten zakończy się po myśli, dobrze broniących Dortmundczyków, ale wówczas o sobie dały znać indywidualności gospodarzy. 

 

Dzisiejszego wieczora na City of Manchester Stadium mierzyły się dwa zespoły, które koncertowo rozpoczęły swój udział w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Manchester City przed tygodniem pokonał na wyjeździe Seillę (4:0), a Borussia Dortmund ograła na Signal Iduna Park FC Kopenhagę (3:0). Od momentu losowania wydawało się, że właśnie te zespoły stoczą ze sobą walkę o zwycięstwo w grupie G i już po pierwszej serii gier wiele na to wskazywało. Oczywiście wątkiem przewodnim dzisiejszego starcia był pojedynek Erlinga Haalnada z jego byłymi kolegami. W końcu Norweg spędził w Zagłębiu Ruhry dwa i pół roku, strzelając w osiemdziesięciu dziewięciu meczach aż osiemdziesiąt sześć goli i notując dwadzieścia trzy asysty. Do nowego klubu Haaland również "wszedł z drzwiami", ponieważ po ośmiu rozegranych spotkaniach ma na swoim koncie już dwanaście trafień. Warto przypomnieć, że oba zespoły mierzyły się ze sobą po raz ostatni w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w sezonie 2020/2021. Oba starcia 2:1 wygrali wówczas Obywatele. 

 

W ostatni weekend mistrzowie Anglii nie rozgrywali żadnego spotkania ligowego, ponieważ cała kolejka Premier League została przełożona z powodu żałoby narodowej po śmierci Królowej Elżbiety II. W porównaniu z meczem przeciwko Sevilli Pep Guardiola dokonał czterech roszad w wyjściowej "jedenastce": Sergio Gomeza zastąpił John Stones (na lewą obronę powędrował Joao Cancelo, a na prawej wystąpił Stones), Rubena Diasa Nathan Ake, Phila Fodena Ilkay Gündogan, a Bernardo Silvę Riyad Mahrez. Poza kadrą meczową pozostają kontuzjowani: Kyle Walker i Aymeric Laporte. 

 

Za to wicemistrzowie Niemiec po udanej inauguracji Ligi Mistrzów w sobotę dotkliwie przegrali z RB Lipsk (0:3), w rezultacie spadając na piąte miejsce w tabeli Bundesligi. Czarno-żółci mają jednak tyle samo punktów, co główny faworyt do zdobycia tytułu, czyli Bayern Monachium. W porównaniu z spotkaniem z Bykami Edin Terzić dokonał trzech zmian w podstawowym składzie: Nico Schlotterbecka zastąpił Mats Hummels, Mariusa Wolfa Emre Can, a Juliana Brandta Giovanni Reyna. Obecność w wyjściowym zestawieniu Cana mogła wskazywać na chęć zabezpieczenia środkowej strefy boiska przez niemieckiego szkoleniowca, co miało przeszkadzać, lubiącym utrzymywać się przy piłce  gospodarzom w przebijaniu się pod bramkę rywala tym sektorem boiska. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Edin Terzić nadal nie może korzystać z wielu piłkarzy, mających kłopoty zdrowotne. W tym gronie znajdują się: Sebastian Haller, Gregor Kobel, Mahmoud Dahoud, Mateu Morey Bauza oraz Jamie Bynoe-Gittens. 

 

W pierwszej części gry oba zespoły nie potrafiły wykreować żadnej sytuacji wartej uwagi. Spotkanie nie toczyło się w bardzo szybkim tempie, dużo częściej przy piłce był Manchester City (63% -37%), a goście skupili się na skutecznej obronie i wyprowadzaniu kontr. Trzeba przyznać, że plan Edina Terzicia, aby zaryglować skutecznie środkową strefę boiska, jak na razie przynosił pożądane efekty. Gospodarze potrafili oddać tylko cztery strzały w pierwszej połowie, w tym żadnego celnego. Wiele uderzeń Obywateli było blokowanych przez bardzo konsekwentnie grających w defensywie Czarno-żółtych. Za to Borussia zaliczyła kilka naprawdę ciekawych wypadów, lecz w ich kluczowych fazach Dortmundczykom brakowało umiejętności podjęcia odpowiedniej decyzji. W związku z tym goście oddali w pierwszych czterdziestu pięciu minutach tylko jeden strzał, co prawda celny, ale bardzo łatwy do obrony dla Edersona. Kamera telewizyjna nie raz pokazywała sfrustrowanego Pepa Guardiolę, który nie był zadowolony z zbyt wolnego sposobu rozgrywania futbolówki przez swoich podopiecznych. W drugiej części gry fani, zgromadzeni na City of Manchester Stadium mieli prawo oczekiwać lepszego, bardziej otwartego spotkania, a wydawało się, że takowe mogła zagwarantować tylko bramka dla Obywateli, ponieważ zmusiłaby ona gości do odważniejszego zaatakowania przeciwnika. 

 

Pierwszą wartą uwagi sytuację w tym meczu stworzyli sobie Dortmundczycy. W pięćdziesiątej drugiej minucie kolejny kontratak w tym spotkaniu wyprowadziła Borussia. Do prostopadłej piłki od Giovaniego Reyny w polu karnym dopadł Marco Reus. Kapitan gości oszukał zwodem na zamach Manuela Akanjiego i z kilku metrów oddał z ostrego kąta strzał na bramkę Edersona, lecz jego uderzenie minęła prawy słupek bramki Brazylijczyka. W pięćdziesiątej szóstej minucie goście po bardzo dobrym, agresywnym początku drugiej części gry wreszcie dopięli swego. Piłka zagrana z rzutu rożnego przeszła przez całe pole karne, przyjął ją Reus, dośrodkował w "szesnastkę", a tam z drugiego szeregu wyskoczył Jude Bellingham i uderzeniem głową pokonał Edersona. 

 

Dopiero w sześćdziesiątej szóstej minucie zdołali odpowiedzieć Obywatele. Wówczas po wielu nieudanych próbach Kevin De Bruyne wreszcie odnalazł podaniem Erlinga Haalanda. Norweg przyjął ją w polu karnym, lecz za bardzo wygonił się nieidealnym przyjęciem i z ostrego kąta uderzył w słupek. W osiemdziesiątej minucie City wreszcie oddało pierwszy celny strzał w tym spotkaniu. De Bruyne podał piłkę do Johna Stones'a, Anglik przyjął ją na osiemnastym metrze i oddał piękny strzał w okienko bramki Alexandera Meyera, a futbolówka zatrzepotała w siatce gości. Podopieczni Pepa Guardioli następnie poszli za ciosem i wyszli na prowadzenie. W osiemdziesiątej czwartej minucie piękne dośrodkowanie zewnętrzną częścią buta wykonał Joao Cancelo, a pomiędzy dwoma obrońcami rywala strzałem w stylu karate bramkę zdobył Haaland. Norweg z szacunku do swojego byłego klubu nie cieszył się z gola, ale całe City of Manchester Stadium wręcz eksplodowało. 

 

W osiemdziesiątej dziewiątej minucie mogło być już po emocjach. Piłkę w polu karnym nad rywalem podrzucił sobie Julian Alvarez. Argentyńczyk następnie stanął oko w oko z Meyerem, ale uderzył wprost w próbującego interweniować Niemca. W ostatnich chwilach starcia gola próbowały zdobyć obie strony, lecz bliżej tego celu byli gospodarze. Za to Borussię stać było tylko na indywidualną akcję Donyella Malena, zakończoną jednak mocno niecelnym strzałem Holendra. W związku z tym, to Manchester zwyciężył 2:1. 

 

Do osiemdziesiątej minuty i niespodziewanego uderzenia Johna Stones'a pojedynek ten układał się według planu Edina Terzicia. Jego podopieczni bardzo szczelnie się bronili, a dzięki dobremu początkowi drugiej połowy prowadzili 1:0, lecz nadal przy wielu sytuacjach podejmowali złe decyzje. Za to Manchester grał ospale, kompletnie nie radząc sobie z obroną Czarno-żółtych. Początkowo nie pomagały zmiany proponowane przez katalońskiego szkoleniowca, lecz Obywatele mieli w swoim składzie znakomite indywidualności, co zadecydowało o ich triumfie. Najpierw coś spektakularnego zrobił Stones, a potem Cancelo z Haalandem. Następnie już gospodarze kontrolowali wynik meczu, który zakończył się dokładnie takim samym rezultatem, jak poprzednie dwa spotkania obu ekip. 

Manchester City - Borussia Dortmund 2:1 (0:0)

Bramki: 80' Stones, 84' Haaland - 56' Bellingham 

City: Ederson - Stones, Akanji, Ake, Cancelo - De Bruyne, Rodri, Gündogan (58' Silva) - Mahrez (58' Alvarez), Haaland (90+2' Phillips), Grealish (58' Foden)

Borussia: Meyer - Meunier, Süle, Hummels, Guerreiro - Özcan (88' Moukoko), Can, Bellingham - Reus (88' Adeyemi), Modeste (78' Schlotterbeck), Reyna (62' Malen)

Żółte kartki: 54' Rodri, 90+4' Foden - 79' Malen, 88' Özcan, 90+4' Meunier

Sędzia: Daniele Orsato (Włochy)