Siatkówka - MŚ kobiet: niespodziewana porażka Turcji z Tajlandią

  • Dodał: Kinga Filipek
  • Data publikacji: 24.09.2022, 23:30

Mistrzostwa Świata siatkarek 2022 ruszyły pełną parą. Już drugiego dnia mogliśmy być świadkami pierwszej sensacji, czyli zwycięstwa reprezentacji Tajlandii z Turcją. Pozostałe mecze jednak przebiegały już pod dyktando faworytek.

 

Wielkie granie na mistrzostwach świata w piątek rozpoczęły gospodynie. Turniej otworzył mecz Polek z Chorwatkami, w którym Biało-Czerwone nie bez problemów pokonały reprezentantki z Bałkanów. Potem na parkiet weszły Holenderki. Mecz z Kenią był jednak teatrem jednego aktora. Pomarańczowe przeważały w każdym elemencie gry, rozpoczynając od mocnych serwisów, poprzez szczelne bloki i efektowne ataki. Tak grające Holenderki tylko w jednym secie pozwoliły rywalkom przekroczyć granicę piętnastu punktów Najwięcej punktów dla Holandii zdobyły Anne Buijs i Nika Daalderop.


Polska - Chorwacja 3:1 (25:19, 21:25, 25:23, 25:15)
Holandia - Kenia 3:0 (25:11, 25:17, 25:11)

 

Na turniejową niespodziankę nie trzeba było długo czekać. W pierwszym sobotnim spotkaniu Turczynki podejmowały Tajlandię i były zdecydowanymi faworytkami tego meczu. Reprezentantki Kraju Półksiężyca szybko przejęły stery w pierwszym secie, wyraźnie go wygrywając. Drugą odsłonę fantastycznie rozpoczęły Tajki, jednak Turczynki były w stanie je dogonić. Seta rozstrzygnęła dopiero gra na przewagi, w której wojnę nerwów zwyciężyła drużyna z Azji. W kolejnych dwóch setach oba zespoły miały swoje lepsze i gorsze momenty i ostatecznie o wszystkich miał zadecydować tie-break. Turczynki dominowały w elementach zagrywki i bloku, a Ebrar Karakurt nie zwalniała ręki w ataku. Siatkarki z Kraju Półksiężyca popełniały jednak zbyt dużo błędów własnych. W zespole z Tajlandii ciężar gry na swoje barki wzięła natomiast fenomenalna Moksri Chatchu-On, zdobywając dla swojej drużyny aż 33 punkty. Ostatnie słowo w tym emocjonującym meczu należało właśnie do Tajek, które zaskakująco zakończyły mecz zwycięstwem.


W kolejnym meczu polskiej grupy większych emocji nie było. Dominikana zupełnie zdominowała zespół z Korei Południowej. Pierwszego seta zespół z Karaibów rozpoczął od pięciopunktowego prowadzenia i ani na chwilę nie oddał inicjatywy rywalkom. Podobny przebieg miały kolejne dwie partie. W ofensywie brylowała Gaila Gonzalez, a na lewym skrzydle wtórowała jej Isabel Pena. Dominikanki świetnie czytały też grę Koreanek, dokładając punkty blokiem. Zdecydowane zwycięstwo Dominikany przypieczętował as serwisowy Larysmer Martinez.


Turcja - Tajlandia 2:3 (25:17, 29:31, 25:22, 19:25, 13:15)
Dominikana - Korea Południowa 3:0 (25:19, 25:12, 25:15)

 

W grupie A niespodzianek już nie było. Belgijki mistrzostwa rozpoczęły od trzysetowego zwycięstwa z Portoryko. Drużyna Gerta Vande Broeka z roli faworytek wywiązała się bardzo dobrze. Belgijki od początku mecz narzuciły swój rytm gry, a już w połowie pierwszego seta siatkarki z Portoryko nie były w stanie nadążyć za rywalkami. Belgijska drużyna robiła różnicę zagrywką, a w ataku brylowała niezastąpiona Britt Herbots. Słabszy moment reprezentantki Belgii odnotowały w drugim secie, lecz mimo problemów potrafiły odwrócić końcówkę na swoją korzyść. W trzecim secie europejski zespół potwierdził swoją dominację w trzecim secie, wygrywając cały mecz 3:0.


Większych problemów ze zwycięstwem z reprezentacją Kamerunu nie miały również Włoszki. Mistrzynie Europy i zwyciężczynie tegorocznej Ligi Narodów po prostu zrobiły swoje. Podopieczne Davide Mazzantiego były o klasę lepsze w każdym elemencie. Wszystko rozpoczynało się od odrzucających zagrywek. W tym elemencie Włoszki rzadko się myliły, nie często dając okazję rywalkom do korzystania z ich pomyłek. W ataku pewną opcją była Paola Egonu, jednak popis swoich umiejętności zaprezentowały również środkowe - Cristina Chirichella i Anna Danesi. Mecz od początku do końca przebiegał pod dyktando włoskiej ekipy, która zakończyła go punktowym atakiem Cateriny Bosetti.


Belgia - Portoryko 3:0 (25:15, 27:25, 25:15)
Włochy - Kamerun 3:0 (25:10, 25:12, 25:16)

 

Teatr jednego aktora mogliśmy oglądać również w meczu Stanów Zjednoczonych z Kazachstanem. W dwóch pierwszych setach próżno szukać większej historii. Amerykanki po prostu robiły, co chciały, zdecydowanie przeważając w ataku. Jordyn Poulter świetnie rozdzielała piłki pomiędzy swoje koleżanki, które opłacały się skutecznymi trafieniami. Podopieczne Karcha Kiraly’ego jednak nie były nieomylne, co rywalki z Kazachstanu wykorzystały w trzeciej partii. Kazaszki długo utrzymywały się w grze, jednak w końcówce Amerykanki powróciły na zwycięskie tory, zamykając cały mecz w trzech setach.


Trochę bardziej natrudzić musiały się Brazylijki w meczu z reprezentacją Czech. W premierowej odsłonie oba zespoły długo szły ramię w ramię, jednak to siatkarki z Ameryki Południowej były o krok przed rywalkami. Canarinhos zaatakowały w drugiej połowie seta i wypracowaną przewagę utrzymały już do samego końca. W drugiej partii niemal od samego początku Brazylijki dyktowały warunki gry na czele z brylująca w ofensywie Gabi. Podopieczne Ze Roberto jednak nie ustrzegły się błędów i mimo prowadzenia również w trzeciej partii, nie potrafiły utrzymać przewagi do samego końca. Swoich szans nie zmarnowały za to Czeszki. W ekipie naszych południowo-zachodnich sąsiadów brylowała dobrze znana kibicom TARUON Ligi Gabriela Orvosova. W czwartego seta Brazylijki weszły bardzo skoncentrowane i tym razem ani na moment nie oddały inicjatywy rywalkom, zwyciężając cały mecz 3:1.

 

Stany Zjednoczone - Kazachstan 3:0 (25:16, 25:13, 25:22)
Brazylia - Czechy 3:1 (25:20, 25:16, 22:25, 25:18)

Kinga Filipek – Poinformowani.pl

Kinga Filipek

Amatorka biegania i pisania, studentka zarządzania w sporcie. Na portalu najczęściej znajdziecie mnie w działach siatkówki, skoków narciarskich, lekkoatletyki i łyżwiarstwa.