Liga Narodów: awans Hiszpanów do Final Four wywalczony rzutem na taśmę

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 27.09.2022, 22:57

Hiszpania po golu, strzelonym w osiemdziesiątej ósmej minucie pokonała na wyjeździe Portugalię (1:0) i rzutem na taśmę kosztem swych sąsiadów z Półwyspu Iberyjskiego wywalczyła awans do Final Four trzeciej edycji Ligi Narodów. 

 

Dzisiejsze spotkanie między Portugalią i Hiszpanią toczyło się nie tylko o prestiżowy prymat na Półwyspie Iberyjskim, ale przede wszystkim o awans do Final Four Ligi Narodów. Przed rozpoczęciem starcia w lepszej sytuacji byli gospodarze, ponieważ dzięki sobotniemu triumfowi nad Czechami (4:0) i jednoczesnej porażce La Furia Roja z Szwajcarią (1:2) awansowali na pierwsze miejsce w grupie drugiej dywizji A Ligi Narodów. Przed pierwszym gwizdkiem Daniele Orsato Portugalczycy mieli w tabeli dwa punkty przewagi nad Hiszpanami i dlatego w dzisiejszym pojedynku do występu w Final Four potrzebowali zaledwie remisu. Właśnie podział punktów padł w pierwszej konfrontacji tych zespołów w tej edycji Ligi Narodów. W czerwcu w Sewilli było 1:1. Zresztą remisami kończyło się pięć ostatnich starć między ekipami z Półwyspu Iberyjskiego.  

 

Jak się wydaje, Fernando Santos na spotkanie z Hiszpanią desygnował jeszcze lepszy skład, niż na potyczkę z Czechami. Porównując oba te starcia, to w wyjściowej "jedenastce" Portugalczyków zaszły trzy zmiany: Joao Cancelo zastąpił Diogo Dalota, Nuno Mendes Mario Ruiego, a Diogo Jota Rafaela Leao. Zwłaszcza zmiany na bokach obrony i obecność w pierwszym zestawieniu zawodników Manchesteru City oraz PSG znacząco wzmacniały zespół Santosa, a przecież Dalot był bohaterem pojedynku z Czechami jako autor dwóch bramek. Swoją asystę dołożył też Rui, ale te dylematy to już kłopot bogactwa selekcjonera gospodarzy. 

 

Kompletnie niezadowolony z występu swoich podopiecznych przeciwko Szwajcarii była za to Luis Enrique, dlatego postanowił dokonać rewolucji w podstawowym składzie, desygnując do gry dość eksperymentalne zestawienie. Swoje miejsce na boisku względem sobotniego starcia zachowało tylko czterech piłkarzy: Unai Simon, Pau Torres, Ferran Torres oraz Pablo Sarabia. Przedwcześnie z zgrupowania kadry do klubów zostali zwolnieni Cesar Azpilicueta oraz Eric Garcia i nie chodzi tutaj o problemy zdrowotne. Poza tym tylko wśród rezerwowych znalazło się m.in.: trzech środkowych pomocników FC Barcelony, którzy być może będą elementami wyjściowego garnituru w Katarze, czyli Gavi, Pedri i Sergio Busquets. 

 

Od początku spotkania, rozgrywanego w Bradze piłkę przejęli w swoje posiadanie Hiszpanie, którzy zgodnie z swoim stylem gry dłużej się przy niej utrzymywali (66%), ale podobnie jak z Szwajcarią niewiele z tej przewagi wynikało, ponieważ La Furia Roja ponownie w pierwszej części gry nie oddała żadnego celnego strzału. Dział kreacji reprezentacji La Furia Roja ponownie zawodził na całej linii, ponieważ jej piłkarze utrzymywali się przy piłce, uprawiając sztukę dla sztuki, a poza tym notowali groźne straty, umożliwiając rywalom przeprowadzanie szybkich ataków.

 

Portugalczycy z tych zaproszeń korzystali, będąc dużo bardziej konkretnymi pod bramką przeciwnika. Podopieczni Fernando Santosa groźni okazywali się zwłaszcza po uderzeniach spoza pola karnego, gdy Hiszpanie pozostawiali im za dużo miejsca. Najpierw w dwudziestej trzeciej minucie silnie z przymierzył Ruben Neves, ale jego strzał zdołał odbić na rzut rożny Unai Simon. Drugą tego typu próbę gospodarze podjęli w trzydziestej siódmej minucie, gdy na uderzenie zdecydował się Bruno Fernandes. Pomocnik Manchesteru United mierzył w samo okienko hiszpańskiej bramki, lecz minimalnie chybił, trafiając w boczną siatkę, choć część widzów, zgromadzonych w Bradze widziało futbolówkę u celu. Pomiędzy tymi akcjami Portugalczycy przeprowadzili jeszcze jeden ciekawy wypad w trzydziestej trzeciej minucie. Wówczas prostopadłą piłkę w pole karne do Diogo Joty dograł Fernandes, ale napastnik Liverpoolu przegrał pojedynek oko w oko z Unaiem Siomonem. 

 

Na pewno pierwsza część gry ponownie przyniosła hiszpańskim fanom spory zawód, a gra ich ulubieńców po przerwie musiała się zmienić, aby La Furia Roja znalazła się w Final Four trzeciej edycji Ligi Narodów. Za to Portugalczycy, mimo że głównie poruszali się bez piłki, to mieli przebieg gry pod kontrolą, a niezadowoleni mogli być jedynie z swojej nieskuteczności, ponieważ gdyby to oni po pierwszych czterdziestu pięciu minutach byli na prowadzeniu, to Hiszpanie nie mogliby mieć o to pretensji.

 

Początek drugiej połowy okazał się identyczny do przebiegu pierwszej, ponieważ posiadanie piłki przez gości nadal nie przynosiło im pożądanego efektu, a Portugalczycy stworzyli sobie kolejną sytuację strzelecką. W czterdziestej siódmej minucie idealną , prostopadłą piłkę do Cristiano Ronaldo  zagrał Diogo Jota, ale ponownie w pojedynku sam na sam, z którymś z graczy gospodarzy lepszy okazał się Simon. Coś w grze postawie La Furia Roja drgnęło dopiero po około sześćdziesiątej minucie, po roszadach przeprowadzonych przez Luisa Enrique. Jego podopieczni zaczęli szybciej wymieniać między sobą futbolówkę, ale to Portugalia miała kolejną sytuację. W siedemdziesiątej pierwszej minucie po zamieszaniu w "szesnastce" gości piłka trafiła pod nogi Rubena Diasa, który zdecydował się na strzał, minął on Simona, lecz zmierzającą do bramki futbolówkę na rzut rożny zdołał wybić jeden z obrońców.

 

Ta sytuacja nie załamała podopiecznych Luisa Enrique, bo zaczęli oni zagrażać bramce dotąd bezrobotnego Diogo Costy. Po dwa celne uderzenia zdołali oddać Alvaro Morata oraz Nico Williams. Groźniejsze były próby tego pierwszego, ale oba jego strzały z obrębu pola karnego zdołał odbić golkiper Porto. Za to skrzydłowy Athleticu Bilbao dwukrotnie schodził z piłką do środka na prawą nogę, lecz uderzał z zbyt ostrego kąta, aby Costa był w opałach. Goście sukces osiągnęli jednak w osiemdziesiątej ósmej minucie. Wówczas piłkę w pole karne dośrodkował Dani Carvajal. Na długim słupku zgrał ją głową do Alvaro Moraty Nico Williams, a napastnik Atletico Madryt strzałem do pustej bramki pokonał Costę. Dwie minuty później próbował odpowiedzieć Ronaldo, lecz jego silny strzał z dość ostrego kąta wybronił Simon. Na więcej Portugalczyków dzisiaj stać już nie było, w efekcie czego to Hiszpanie zgarnęli trzy punkty i zagrają w Final Four Ligi Narodów.

 

Luis Enrique może być zadowolony z wyniku osiągniętego przez swoich podopiecznych, ale nie z ich gry przez ponad godzinę meczu, gdy pozostawali bezzębni i mało kreatywni. Wystarczyło jednak przyspieszyć tempo, dzięki trafionym zmianom, w ostatnich dwudziestu kilku minutach i to zaowocowało zdobyciem zwycięskiej bramki. Za to Portugalczycy mają czego żałować, ponieważ przez większość część meczu kontrolowali wydarzenia na boisku i stwarzali sobie dobre sytuację, ale byli nieskuteczni. Dobrze dzisiejsze spotkanie podsumowuje fakt, że jego najlepszym graczem był Unai Simon. 

Portugalia - Hiszpania 0:1 (0:0)

Bramki: 88' Morata

Portugalia: Diogo Costa - Cancelo, Danilo, Dias, Mendes - Neves (89' Felix), Carvalho (78' Vitinha), Fernandes - Ronaldo, Jota (78' Leao), Silva (73' Joao Mario)

Hiszpania: Simon - Carvajal, Guillamon (46' Busquets), P. Torres, Gaya - Soler (60' Gavi), Rodri, Koke (60' Pedri) - F. Torres (73' N.Williams), Morata, Sarabia (60' Pino)

Żółte kartki: 46' Silva, 83' Mendes, 90+6' Felix - 31' Guillamon, 55' Carvajal

Sędzia: Daniele Orsato (Włochy)