Bez bramek w hicie, Liverpool remisuje z City

  • Data publikacji: 07.10.2018, 19:55

W meczu kończącym 8. kolejkę, Liverpool mierzył się z Manchesterem City. Pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem, a najlepszej okazji do zdobycia bramki nie wykorzystał Riyad Mahrez, który przestrzelił rzut karny.

 

Spotkanie na Anfield Road zapowiadało się jako absolutny hit. Nie dość, że w bezpośrednim pojedynku mierzył się lider z wiceliderem, to jeszcze aktualny mistrz Anglii z głównym konkurentem do tego tytułu. Obie drużyny prezentują ofensywny styl gry, czemu za dowód niech służą zeszłosezonowe wyniki. W czterech spotkaniach pomiędzy tymi drużynami, kibice mogli zobaczyć aż 18 bramek, co daje oszałamiającą średnią 4,5 gola na mecz. Stąd też, mogliśmy dziś spodziewać się podobnego, otwartego, obfitującego w gole spotkania. Rzeczywistość, brutalnie jednak zweryfikowała oczekiwania.

                                     

Pojedynek w zasadzie od samego początku rozczarowywał w aspektach ofensywnych. Obie ekipy tworzyły tyle akcji co na lekarstwo. Najlepiej oddaj to statystyka, która mówi, że na Anfield padły tylko cztery strzały celne. Na pierwszą naprawdę wartą uwagi akcję trzeba było czekać, aż do drugiej połowy, kiedy do Riyad Mahrez, świetnie się znalazł w polu karnym, ale jego strzał minął nieznacznie prawy słupek bramki Alissona. W ramach rewanżu na tę akcję City próbował odpowiedzieć Mohamed Salah. Egipcjanin wykonał fantastyczną indywidualną akcję, przeszedł kilku zawodników Obywateli i oddał strzał w kierunku bramki. Ederson, jednak wykazał się wyśmienitym refleksem, dzięki czemu wybronił to uderzenie. Jeżeli komuś przyszło do głowy, że te dwie sytuacje zmienią oblicze meczu, to przeliczył się. Dopiero w samej spotkania piłkarze dostarczyli większą ilość emocji. Sędzia Martin Atkinson, po faulu Virgila Van Dijka podyktował rzut karny. Pomimo gorliwych protestów zawodników The Reds, do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Riyad Mahrez. Jak się okazało, wykonywanie rzutów karnych, nie należy do najmocniejszych stron Algierczyka, który przestrzelił piłkę wysoko nad poprzeczką. Był to w zasadzie ostatni ciekawy akcent spotkania, które zakończyło się remisem 0:0.

 

Niewątpliwie był to mecz który rozczarował. Nie do takiej gry przyzwyczaił nas zarówno Guardiola jak i Klopp. Ich taktyczne roszady, doprowadziły do czegoś na wzór szachowego pata, który pozostawił wszystkich obserwatorów spotkania uczucie niedosytu.  Największym wygranym tego  pojedynku jest londyńska Chelsea, która dzięki zwycięstwu z Southampton zrównała się z Liverpoolem i Manchesterem punktami i razem z nimi przewodzi ligowej stawce.