Siatkówka - MŚ kobiet: przegrały, ale pokazały klasę - półfinał nie dla Polek
Daria Jańczyk

Siatkówka - MŚ kobiet: przegrały, ale pokazały klasę - półfinał nie dla Polek

  • Data publikacji: 11.10.2022, 22:55

Polki przed taką szansą stanęły po raz pierwszy od sześciu (!) dekad. Armia Stefano Lavariniego mierzyła się w ćwierćfinale mundialu z obrończyniami tytułu, Serbkami. Gliwicka hala niemal zapłonęła z emocji, a Polki naprawdę dosłownie o włos otarły się o półfinał.

 

Jakikolwiek wynik tego spotkania by nie był, trzeba powiedzieć jedno - jeszcze przed nim Polki już były wygrane. Biało-Czerwone dokonały czegoś, co od 60 lat było niemożliwe, a przecież jeszcze przed mundialem mało kto stawiał na te dziewczyny. Tymczasem one dotarły aż do ćwierćfinału, pokonując po drodze mistrzynie olimpijskie czy zawsze groźne Turczynki. Na ich drodze do półfinału stanęła kolejna mocna ekipa - Serbki na tym turnieju bronią tytułu i do tej pory pozostawały niepokonane.

 

Początek pierwszego seta niewiele nam powiedział, bo obie ekipy utrzymywały wynik na granicy remisu, ale wiadome było, że Biało-Czerwone dobrze otworzyły to spotkanie. Po udanej kiwce Różański Polki miały po swojej stronie prowadzenie 7:6, ale prawdziwy rollercoaster rozpoczął się na półmetku. Wtedy odrobinę spadł poziom koncentracji po stronie gospodyń i Serbki odskoczyły na 14:11. Szybko zareagował trener Lavarini, bo wiedział, że to być może chwilowy przestój. I miał rację - po powrocie na boisko to Polki zanotowały serię trzech "oczek" i znów gra zaczynała się od nowa. Końcówka tej partii to ryzyko na zagrywce po obu stronach i bohaterskie zagrania Witkowskiej. Polki fenomenalnie utrzymały nerwy na wodzy i w pięknym stylu wygrały seta 25:21. 

 

Serbki poirytowane porażką bardzo mocno weszły w drugą odsłonę. To też jednak nie była jakaś wybitna gra rywalek, ale też Biało-Czerwone popełniały niepotrzebne błędy. Tym samym wynik był po stronie obrończyń tytułu - 6:1. Polki powróciły do gry dopiero kilka akcji później, gdy Korneluk postanowiła roztopić przewagę przeciwniczek. Te z kolei jednak czujnie pilnowały wyniku, a dodatkowo miały po stronie Bosković i Mihajlović. Te praktycznie kończyły każdą swoją akcję i dosłownie przed decydującą fazą seta było 19:13 dla Serbii. Wtedy wola walki wróciła do serc Biało-Czerwonych, bo rywalki zaczęły popełniać liczne błędy. Dzięki dobrze grającej w bloku Różański zespoły dzieliły tylko trzy "oczka". Szkoda końcówki, bo gdyby nie dotknięcie siatki przez Stysiak, może scenariusz byłby inny. Tak Bosković postawiła kropkę nad "i" atakiem w środek linii końcowej i wyrównała wynik meczu - 21:25. 

 

Nasze zawodniczki wiedziały, że nie mogą pozwolić odskoczyć Serbkom na kilka "oczek", ale na szczęście to Stysiak i Różański dały prowadzenie 3:1. Jeszcze aktualne mistrzynie świata niestety niemal momentalnie swoje straty odrobiły, wykorzystując potężne uderzenia w ataku. Polki nie mogły skończyć swoich akcji, ale Stysiak znów o sobie przypomniała - najpierw uzupełniła skuteczny blok, a później postraszyła zza 9. metra. Wynik był nadal wyrównany, ale Serbki niemal bezbłędnie grały w obronie. Tym samym nasza drużyna nie mogła znaleźć sposobu w ataku i traciły już trzy "oczka". Wreszcie przy stanie 5:8 impas przerwała Górecka. Biało-Czerwone wróciły do gry, zbliżając się na jeden mały punkcik ale trzeba było to jeszcze utrzymać, a do tego potrzebna była naprawdę dobra obrona. Nie każde decyzje wychodziły gospodyniom na dobre, ale w odpowiednim momencie asa zagrała Górecka i szykowała się ciekawa końcówka - 18:18. Niestety wkradły się nerwy i znów należała ona do Serbek. 

 

Stefanovic i Korneluk pograły sobie same ze sobą na początku kolejnej partii. Niestety Bosković znowu wykorzystała swoją dyspozycję w polu serwisowym i Serbia prowadziła 4:2. Polki cały czas jednak walczyły na poziomie pozwalającym zmienić losy tego meczu. Na tablicy co jakiś czas pojawiał się remis, na przykład 7:7 po ataku Różański z drugiej linii, ale błędy własne pogrążały biało-czerwoną drużynę, bo co odrobiły to znów traciły. Nie kończyła swoich piłek Stysiak, Korneluk mijała się z blokiem, a to utrudniało wyjście na prowadzenie - z 11:11 zrobiło się 12:15. Cały czas te trzy punkty dręczyły naszą kadrę, aż wreszcie coś się ruszyło w ostatnim momencie! Hala w Gliwicach oszalała, Biało-Czerwone miały piłkę setową i wyszły spod topora w fenomenalnym stylu - 27:25.

 

Tie-break pierwszą akcją był przyjazny dla Serbek, ale chwilę później Stysiak odpowiedziała dobrym atakiem. Było widać zmęczenie po obu stronach, ale patrząc na to, co działo się w Gliwicach, było to całkowicie zrozumiałe. Po autowym ataku Bosković było 4:3 dla Polski, lecz wystarczył moment i to "oczko" na plusie było po stronie rywalek. Walka punkt za punkt tylko nakręcała atmosferę. Polki miały przez moment dwa punkty w zapasie, ale znowu emocje sięgnęły zenitu w decydujących akcjach. Po ataku Bosković Serbki prowadziły 12:11, a as serwisowy Stysiak odwrócił ten wynik. Trudno opisać słowami, co się działo w Gliwicach. Dwie piłki zadecydowały o awansie Serbek.

 

Serbia - Polska 3:2 (21:25, 25:21, 25:19, 24:26, 16:14)


Serbia: Busa, Bosković, Aleksić, Stevanović, Drca, Mihajlović, Pusić
Polska: Korneluk, Witkowska, Górecka, Stysiak, Wołosz, Różański, Stenzel