PlusLiga: tie-break dla Katowic, LUK wciąż bez zwycięstwa
- Dodał: Kinga Filipek
- Data publikacji: 22.10.2022, 23:05
Dzień tie-breaków w PlusLidze zwieńczył mecz LUK-u Lublin z GKS-em Katowice. Lublinianie po świetnych dwóch setach byli bardzo blisko pierwszego zwycięstwa w sezonie. Znakomity powrót odnotowali natomiast katowiczanie i o losach spotkania zadecydował tie-break. W nim lepsi okazali się siatkarze GKS-u, tym samym dopisując do swojego dorobku dwa punkty.
Zamykający stawkę PlusLigi siatkarze LUK-u Lublin czekali na przełamanie. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza w tym sezonie jeszcze nie zaznali smaku zwycięstwa. Okazją na przerwanie niechlubnej serii był mecz z GKS-em Katowice. Gieksa po czterech kolejkach zajmowała 9. lokatę z dorobkiem dwóch porażek i dwóch zwycięstw.
Premierowa odsłona rozpoczęła się od wyrównanej walki obu drużyn. Jako pierwsi na dwupunktowe prowadzenie po świetnych atakach Jakuba Szymańskiego wyszli przyjezdni, ale LUK bardzo szybko odrobił straty. W obu zespołach bardzo dobrze działała pierwsza akcja. Na skrzydłach w Lublinie nie zawodził Wachnik, a po drugiej stronie pewnie odpowiadał Jarosz. Gdy do dobrej gry w ataku katowiczanie dołożyli blok, wynik wynosił 9:7 dla GKS-u. I tym razem lublinianie szybko wyprowadzili kontratak. Serwisy Nicolasa Szerszenia rozchwiały katowicką linię przyjęcia, a po uderzeniu Wachnika gospodarze mieli trzy punkty przewagi - 14:11. Również podopieczni Dariusza Daszkiewicza długo nie nacieszyli się takiego rezultatu. Śląska drużyna wyrównała wynik i ponownie mogliśmy oglądać zaciętą grę punkt za punkt. O losach seta zadecydowała dyspozycja lubelskiego bloku, który pozwolił gospodarzom ponownie odskoczyć na dwa „oczka” - 19:17. Siatkarze LUK-u poszli za ciosem, wygrywając seta po uderzeniu Stajera ze środka.
W drugiej partii ponownie mogliśmy oglądać wyrównaną grę. Długo oba zespoły wymieniały się mocnymi atakami lub błędami na linii zagrywki, których nie brakowało po obu stronach. Raz „oczko” z przodu byli gospodarze, a raz ekipa z Górnego Śląska, żadna z drużyn nie potrafiła jednak zbudować wyższej przewagi. Przełom nastąpił po przegranej wideoweryfikacji LUK-u, która rozproszyła zespół z Lublina. Tym samym GKS po autowym ataku Szerszenia prowadził dwoma punktami - 17:15. Goście długo nie utrzymali takiego wyniku. Szerszeń szybko zrehabilitował się na prawym skrzydle, a punkt na wagę remisu zdobył Jan Nowakowski - 18:18. Gra powróciła do stanu punkt za punkt. W ekipie LUK-u nie zawodził Wachnik, a po stronie Katowic odpowiadał Szymański. Decydującym momentem okazała się punktowa zagrywka Konrada Stajera. Lublinianie wyszli na prowadzenie i to oni mieli szanse na zakończenie tego seta. Katowiczanie na czele z brylującym w ataku Rousseaux długo się bronili, jednak autowe uderzenie Szymańskiego zapewniło wygraną gospodarzom - 27:25.
Trzeciego seta od dwupunktowej przewagi rozpoczęli gracze z Lublina. Katowiczanie jednak bardzo szybko wyrównali wynik. W ataku GKS-u wciąż bardzo dobrze prezentował się Szymański, a po drugiej stronie problemy zaczął mieć Szerszeń. Tym samym Gieksa wypracowała sobie trzypunktową zaliczkę, gdy atakujący z Lublina dwukrotnie został zatrzymany przez katowicki blok - 4:7. Katowiczanie poszli za ciosem, wykorzystując swoje okazje na powiększanie dorobku. Z kolei ekipa Dariusza Daszkiewicza miała coraz większe problemy ze skończeniem swoich akcji. Gospodarze nie pomagali sobie sporą ilością błędów własnych, a gdy piłkę w aut posłał Jóźwik, przewaga GKS-u wzrosła do siedmiu „oczek” - 12:19. Goście bez problemu taki wynik dowieźli do samego końca, wygrywając seta po ataku Marcina Kanii.
Kolejną partię katowiczanie rozpoczęli od autowej zagrywki. W następnych akcjach Gieksa była już bezbłędna. W ataku nie zawodził Rousseaux, a Jakub Jarosz robił różnicę mocnymi serwisami - 1:4. Przyjezdni odskoczyli na kilka punktów i nie pozwolili rywalom zmniejszyć tej przewagi. Katowiczanie grali pewnie, a LUK cały czas miał problemy ze skończeniem swoich akcji. Prowadzenie GKS-u jeszcze wzrosło przy kolejnej serii zagrywek Jarosza - 7:12. Gospodarze starali się mniej ryzykować w polu serwisowym, a goście nie mieli żadnych problemów z przyjmowaniem takich zagrywek. Gieksa złapała rytm i utrzymała go do samego końca. W ataku nie zawodził Szymański, a cenne punkty dokładali też Rousseaux i Jarosz. W końcówce seta emocji już nie było. Obie ekipy popełniały sporo błędów i poziom gry nieco się obniżył. Partię na swoim koncie ze spokojem zapisali podopieczni Grzegorza Słabego po ataku Jakuba Jarosza z prawego skrzydła, tym samym doprowadzając do tie-breaka - 21:25.
Decydującą odsłonę rozpoczęła wymiana efektownych uderzeń na linii Wachnik-Kania. Błąd zagrywki GKS-u dał delikatną zaliczkę gospodarzom, jednak na wyrównanie nie musieliśmy długo czekać. Obie ekipy nie zwalniały ręki w ofensywie i długo mogliśmy oglądać grę punkt za punkt. Goście jednak popisali się świetnym blokiem na Szerszeniu i to katowiczanie prowadzili przy zmianie stron 8:7. Cały czas mogliśmy oglądać wyrównaną walkę, ale to GKS utrzymywał się na czele. W końcówce kosztowne okazały się nietrafione decyzje lublinian i to Gieksa cieszyła się ze zwycięstwa po ataku Jakuba Szymańskiego.
LUK Lublin - GKS Katowice 2:3 (25:20, 27:25, 16:25, 21:25, 12:15)
GKS Katowice: Jarosz, Szymański, Quiroga, Seganow, Adamczyk, Kania, Mariański (L) oraz Domagała, Rousseaux, Mielczarek, Ogórek (L)
LUK Lublin: Szerszeń, Wachnik, Włodarczyk, Komenda, Nowakowski, Stajer, Watten (L) Jendryk, Jóźwik, Torelli, Faryna
MVP: Jakub Szymański
Kinga Filipek
Amatorka biegania i pisania, studentka zarządzania w sporcie. Na portalu najczęściej znajdziecie mnie w działach siatkówki, skoków narciarskich, lekkoatletyki i łyżwiarstwa.