Paryż 2024: Prezydent NKOL Ukrainy ostrzega szefa MKOL przed dopuszczeniem do igrzysk Rosjan i Białorusinów
Pixabay.com

Paryż 2024: Prezydent NKOL Ukrainy ostrzega szefa MKOL przed dopuszczeniem do igrzysk Rosjan i Białorusinów

  • Dodał: Jan Gąszczyk
  • Data publikacji: 13.12.2022, 15:00

Czy sportowcy z państw agresorów, czyli Rosji i Białorusi, wystąpią na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku? Biorąc pod uwagę to jak Rosja niszczy cywilną infrastrukturę energetyczną Ukrainy powodując, że miliony ludzi pozostaje bez prądu, ciepła i wody, jest to informacja doprawdy szokująca.  

 

A wszystko to za spraw słów przewodniczącej Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego i Paraolimpijskiego (USOPC), Susanne Lyons. Urzędniczka poinformowała, że USA popierają znalezienie sposobu dla uczestnictwa sportowców z tych państw w nadchodzących igrzyskach olimpijskich. Jest to potwierdzenie stanowiska szefa MKOL, Thomasa Bacha, który również chciałby zobaczyć w Paryżu sportowców z tych państw, nawet, jeśli wojna na Ukrainie będzie kontynuowana. Jest to już kolejny głos światowych władz sportowych, który dopuszcza taką możliwość.

 

Bardzo negatywnie do tego, co oczywiste odniósł się ukraiński Minister do spraw Młodzieży i Sportu oraz jednocześnie przewodniczący Narodowego Komitetu Olimpijskiego Wadym Guttajt. Rosja i Białoruś zostały w znacznej mierze odcięte od światowego sportu na skutek inwazji tych państw na Ukrainę. MKOL zalecił wykluczenie sportowców i działaczy z tych państw ze światowego życia sportowego. Szefostwo światowego sportu podtrzymuje zakaz organizacji imprez sportowych na terenie Rosji i Białorusi, ale wyraźnie mięknie w kwestii uczestnictwa sportowców z tych państw w zawodach. Bach uważa to za polityczną ingerencję w sport ze strony rządów narodowych.

 

W piątek, 9 grudnia odbył się szczyt olimpijski, na którym Azjatycka Rada Olimpijska (OCA) zaproponowała, aby umożliwić Rosjanom i Białorusinom uczestniczenie w zawodach sportowych. Bardzo ostro, co oczywiste sprzeciwił się temu ukraiński NKOL ustami swoich przedstawicieli.

 

Ukraina od początku inwazji ostro zwalcza wszelkie próby powrotu sportowców z tych państw na arenę międzynarodową. I ma w tej kwestii wielu sojuszników, a do tych najmocniejszych należą Polska i Wielka Brytania.

 

Ze zdaniem przeciwnym, a więc dopuszczającym udział sportowców z Rosji i Białorusi wyszedł ostatnio przedstawiciel kraju organizatora igrzysk, czyli francuski prezydent, Emmanuel Macron. Całą nadzieją na brak Rosjan na IO w Paryżu są już rozpoczęte kwalifikacje olimpijskie w wielu dyscyplinach. Nie można zmieniać zasad w trakcie i ciężko będzie w wielu sportach Rosjanom i Białorusinom się zakwalifikować. Nie mniej, w wielu dyscyplinach takie szanse nadal będą mieli.

 

Wielu działaczy powołuje się na zaszczytne hasło, że sport powinien być poza polityką. A czy polityką nie jest występowanie na zawodach gimnastycznych z wielką literą Z na piersi? Czy polityką nie jest uczestniczenie w wydarzeniach i robienie sobie zdjęć z władzami państwa agresora? Czy polityką nie jest pozytywne wypowiadanie się o wojnie przez niektórych sportowców? Czy wreszcie polityką nie jest zdanie prezydenta Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, Stanisława Pozdniakowa, który stwierdził, że zaszczytem jest być powołanym i uczestniczyć w wojnie na Ukrainie?

 

Na szczęście nie wszyscy w środowisku sportowym tak myślą. Zupełnie przeciwnego zdania jest sternik światowej lekkoatletyki, sir Sebastian Coe. Brytyjczyk powiedział, że powrót agresorów do światowego sportu będzie możliwy wyłącznie wtedy, kiedy ich armie wyniosą się z Ukrainy.