PKO Ekstraklasa: Legia pokonuje w hicie Raków i podtrzymuje swoje szanse na tytuł
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

PKO Ekstraklasa: Legia pokonuje w hicie Raków i podtrzymuje swoje szanse na tytuł

  • Dodał: Kacper Adamczyk
  • Data publikacji: 01.04.2023, 19:39

Legia Warszawa pokonała na własnym boisku lidera rozgrywek Rakowa Częstochowa (3:1) i zmniejszyła swoją stratę w tabeli do podopiecznych Marka Papszuna do sześciu punktów. 

 

W hicie dwudziestej szóstej kolejki polskiej PKO BP Ekstraklasy druga w tabeli Legia Warszawa podejmowała liderujący Raków Częstochowa. Przed tym starciem sporo mówiło się o tym, że tracący do Medalików dziewięć punktów Wojskowi w przypadku zwycięstwa przedłużą jeszcze emocje w walce o mistrzowski tytuł, a przy każdym innym rozstrzygnięciu one już dzisiaj się zakończą. Bez wątpienia oba zespoły przystępowały do dzisiejszej potyczki w znakomitej dyspozycji, ponieważ gospodarze nie ponieśli porażki od dwunastu ligowych gier, a goście od osiemnastu. Warto przypomnieć, że w rundzie jesiennej częstochowianie rozbili na własnym stadionie warszawiaków aż 4:0. 

 

Szkoleniowiec Legii, Kosta Runjaić, w porównaniu z wygranym meczem z Radomiakiem (2:0) dokonał tylko jednej roszady w wyjściowej "jedenastce" swojego ekipy: w linii defensywnej Maika Nawrockiego zastąpił Artur Jędrzejczyk. 

 

Za to na dwie zmiany w podstawowym składzie swojej drużyny w porównaniu z zwycięskim starciem z Cracovią zdecydował się trener gości, Marek Papszun: na lewym wahadle Jeana Carlosa zastąpił Patryk Kun, a na pozycji numer dziewięć Vladislavsa Gutkovskisa Sebastian Musiolik. 

 

Od początku spotkania częściej przy piłce utrzymali się się goście. W krótkim odstępie czasy dwukrotnie z dystansu uderzał Ernest Muci, ale raz strzelał bardzo niecelnie, a za drugim razem wprost w dobrze ustawionego Vladana Kovačevicia. Raków był w stanie odpowiedzieć łatwym do obrony uderzeniem głową Sebastiana Musiolika. W piętnastej minucie spotkania gospodarze zdołali skutecznie zwieńczyć dobry w swoim wykonaniu pierwszy kwadrans meczu. Doskonałe prostopadłe podanie na prawej stronie boiska otrzymał Paweł Wszołek, pomknął z piłką w kierunku linii końcowej boiska i wycofał w okolice jedenastego metra do Tomasa Pekharta, Czech oddał nie do końca czysty strzał, który zatrzymał się na słupku. Po kilkudziesięciu sekundach ponownie w polu karnym został odnaleziony napastnik Wojskowych. Z lewej flanki w "szesnastkę" dośrodkował Muci, tam Zoranowi Arseniciowi uciekł Pekhart i strzałem głową pokonała Kovačevicia. 

 

Po tym wydarzeniu inicjatywę przejęli podopieczni Marka Papszuna, co poskutkowało uderzeniem tuż sprzed linii pola karnego Musiolika, ale ponownie nie miał z jego próbą problemów Dominik Hładun. W dwudziestej ósmej minucie po trudniejszych dla siebie minutach znowu zaatakowała Legia. Prostopadłe podanie do Muciego wykonał Josue. Albańczyk znalazł się sam na sam z Kovačeviciem, lecz przegrał ten pojedynek z golkiperem gości. Dwie minuty później warszawiacy krótko rozegrali rzut rożny, prostopadłą piłkę na lewej stronie do Bartosza Kapustki zagrał Josue, Polak następnie wstrzelił ją w "piątkę" rywala, gdzie najlepiej odnalazł się Rafał Augustyniak, który strzałem po długim słupku pokonał Kovačevicia. 

 

Zaledwie dwie minuty po stracie drugiego gola częstochowianie zdołali złapać z rywalem kontakt. Ivi Lopez dośrodkował z lewej flanki w pole karne, gdzie Bartosz Nowak oszukał swoim ruchem Yuiriego Ribeiro i strzałem głową pokonał Hładuna.

 

Ostatni fragment pierwszej połowy toczył się pod dyktando Rakowa, jednak tempo gry spadło i na boisku było spokojniej. Pod koniec pierwszej części gry wart odnotowania był tylko niecelny strzałem głową Lopeza po wrzutce Vladyslava Kochergina. Przed przerwą hit Ekstraklasy nie zawodził, a Wojskowi całkowicie zasłużenie schodzili do szatni prowadząc. Zaskakujący dla obserwatorów tego starcia mogło być to, jak łatwo gospodarze dochodzili do sytuacji podbramkowych przeciwko najlepszej defensywie ligi. Z pewnością podczas piętnastominutowej przerwy Marek Papszun miał sporo tematów do dyskusji z swoimi piłkarzami. 

 

Początek drugiej połowy był wyrównany, ale żadna ze stron nie potrafiła przejąć kontroli nad boiskowymi wydarzeniami, ani stworzyć sobie żadnej sytuacji strzeleckiej. W pięćdziesiątej piątej minucie Piotr Lasyk niespodziewanie wskazał na jedenasty metr po tym, jak w polu karnym rywala padł Giannis Papanikolaou. Bartosz Slisz po zagraniu piłki do jednego z partnerów przypadkowo nadepnął na stopę Greka, co skłoniło arbitra do podjęcia początkowo takiej decyzji. Po chwili została ona jednak zmieniona w wyniku wideoweryfikacji.

 

W pięćdziesiątej dziewiątej minucie Wojskowi mogli stracić kuriozalnego gola. We własnej "szesnastce" niedokładnie do Hładuna podawał Artur Jędrzejczyk, bramkarza Legii uprzedził Bartosz Nowak, wystawiając piłkę do pustej bramki Gutkovskisowi, lecz w ostatniej chwili Łotyszowi futbolówkę spod nóg zdołał wybić Augustyniak. 

 

W sześćdziesiątej trzeciej minucie po raz pierwszy po przerwie poważniej bramce rywala zagrozili podopieczni Kosty Runjaicia. Filip Mladenović dośrodkował piłkę na długi słupek do niepilnowanego Pawła Wszołka. Prawy wahadłowy gospodarzy precyzyjnym strzałem głową pokonał z kilku metrów bezradnego Kovačevicia, podwyższając prowadzenie swojego zespołu na 3:1. 

 

W siedemdziesiątej drugiej minucie znowu zaatakowała Legia. Futbolówkę na własnej połowie stracił Ben Lederman, następnie Josue podał do Muciego, ten samym przyjęciem zgubił Stratosa Svarnasa i już z obrębu "szesnastki" uderzył na bramkę Medalików, lecz spokojnie ten strzał odbił Kovačević. 

 

Ostatni fragment spotkania upłynął pod znakiem dążeń piłkarzy spod Jasnej Góry przynajmniej do zdobycia bramki kontaktowej, co ostatecznie się nie powiodło, bo gospodarze bardzo dobrze prezentowali się w defensywie. Z tego okresu warto odnotować dwie próby z dystansu Ledermana. Raz pomocnik uderzył po ziemi w środek bramki Hładuna, a później strzelał minimalnie ponad poprzeczką. Finalnie rywalizacja ta zakończyła się pewnym triumfem podopiecznych Kosty Runjaicia 3:1, którzy tym samym zmniejszyli swoją stratę w tabeli do Rakowa do sześciu punktów na osiem kolejek przed końcem sezonu. W związku z tym można rzec, że wyścig o mistrzostwo Polski jeszcze się nie zakończył. 

 

Dość niespodziewanie goście dali się dzisiaj zaskoczyć rywalom, łatwo dopuszczając ich do sytuacji strzeleckich pod własną bramką i nie potrafiąc znaleźć recepty na dobrze zorganizowaną linię defensywy warszawiaków. Należy też stwierdzić, że doborem dzisiaj wyjściowej "jedenastki" Marek Papszun nie pomógł też swojemu zespołowi i musi wyciągnąć z tej potyczki cenną lekcję.

Legia Warszawa - Raków Częstochowa 3:1 (2:1)

Bramki: 15' Pekhart, 30' Augustyniak, 63' Wszołek - 32' Nowak

Legia: Hładun - Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro - Wszołek, Slisz, Josue (90+2' Strzałek), Kapustka (83' Celhaka), Mladenović - Pekhart (76' Rosołek), Muci (83' Carlitos)

Raków: Kovačević  - Svarnas, Arsenić, Rundić (79' Wdowiak) - Tudor, Papanikolaou (72' Cebula), Kochergin (67' Lederman), Kun (67' Jean Carlos) - Lopez, Nowak - Musiolik (46' Gutkovskis)

Żółte kartki: 12' Kapustka, 64' Wszołek - 2' Papanikolaou

Sędzia: Piotr Lasyk