Snooker - MŚ:  obrońca tytułu w 2. rundzie
DerHexer/ Wikimedia

Snooker - MŚ: obrońca tytułu w 2. rundzie

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 15.04.2023, 23:51

Zgodnie z tradycją mistrzostwa świata w snookerze zainaugurował mecz obrońcy tytułu. Ronnie O'Sullivan bez problemów, ale i bez fajerwerków awansował do drugiej rundy, wygrywając z debiutującym w Crucible Theatre Pang Junxu. Rozegrano dziś też pierwsze sesje pięciu innych meczów pierwszej rundy - tu większych niespodzianek na razie nie mamy.

 

W początkowej fazie meczu Pang Junxu wyraźnie paraliżowała debiutancka trema. Już w pierwszej partii miał szansę na wysokiego brejka, jednak wbił 50 punktów i oddał stół mistrzowi świata, który takich okazji nie marnuje. Kolejne partie miały podobny przebieg. Chińczyk miał szanse na nawiązanie walki, ale popełniał błędy, których nie dało się nie wykorzystać. W tym czasie O'Sullivan wbił trzy pięćdziesiątki, ale ani tempem, ani jakością gry na kolana nie rzucał. Grając efektywnie prowadził już 5:0. Wtedy wreszcie Junxu "odpalił", zdobył pierwsza partię brejkiem 133-punktowym. Nieco go odblokowało, bo choć przegrał kolejnego brejka, ale w kolejnych dwóch znów był górą i stratę przed sesją wieczorną zredukował do trzech partii.

 

Wieczorem O'Sullivan dość spokojnie doprowadził do korzystnego dla siebie rozstrzygnięcia. Pierwsze dwie partie wygrał wysoko, zanotował jednego brejka powyżej 50 punktów i prowadził 8:3. Przed przerwą zagrano jeszcze dwa frejmy bez wysokich podejść, a zawodnicy sprawiedliwie podzielili się wygranymi. W ten sposób do szatni udali się przy stanie 9:4 z perspektywy obrońcy tytułu mistrzowskiego. Po powrocie Chińczyk zaatakował i trochę postraszył mistrza świata. Wygrał trzy kolejne partie z trzema notowanymi brejkami i 14 punktami O'Sullivana. Gra zakończyła się jednak w partii 17. wygranej przez Anglika 81:0.

 

W sesji porannej rywalizację rozpoczęli Stuart Bingham i David Gilbert. Faworyta wskazać było trudno, choć zapewne wielu wskazywało na mistrza świata sprzed 8 lat. Już w pierwszej partii mieliśmy pierwszą setkę tegorocznych mistrzostw, wbił ją właśnie Bingham, ale później oddał inicjatywę rywalowi. Gilbert wygrał trzy kolejne partie, za każdym razem wbijając notowany brejk, w tym 121 punktów tuż przed przerwą. W połowie sesji było więc 3:1 dla Gilberta. I na tym zakończyły się dobre partie młodszego z Anglików. Po powrocie do stołu punktował już tylko Bingham, Gilbert popełniał mnóstwo kosztownych błędów, dzięki którym rywal między innymi dwa razy miał wolne bile i z tych błędów korzystał bezwzględnie. Wygrał wszystkie frejmy drugiej części pierwszej sesji i do jutrzejszej decydującej części meczu przystąpi przy prowadzeniu 6:3.

 

Popołudniu zaczął się jeden z ciekawszych pojedynków 1. rundy. Luca Brecel grał z Rickym Waldenem. Może to nie są zawodnicy na dziś gotowi na tytuł mistrzowski, ale rywalizacja zapowiadała się na wyrównaną i na dobrym poziomie. I kibice nie mogą się czuć zawiedzeni. Mieliśmy aż osiem notowanych brejków i choć zabrakło setki, to gra stała na wysokim poziomie. Pierwsza minisesja zakończyła się remisowo - pierwsze dwie partie zapisano Belgowi, kolejne Anglikowi. Po przerwie przy stole dominował jednak już Brecel. Walden poza wygranym siódmym frejmem niewiele miał okazji do powbijania. W dwóch partiach nie zdobył punktu, w jednej jeden. Brecel był do bólu skuteczny, jeśli popełniał błędy to wtedy, kiedy Walden nie miał już szans na powrót. W efekcie w połowoie meczu mamy 6:3 dla Belga.

 

Grali też w w tej sesji Neil Robertson z chińskim debiutantem Wu Yize. Australijczyk był faworytem, ale jego kibice w tym sezonie doświadczyli tylu zawodów, że nie zdziwiliby się, gdyby odpadł w pierwszej rundzie. Jednak po pierwszej sesji mogą być spokojni. Mistrz światra z 2010 roku gra dobrze, choć tylko czasami z fajerwerkami. Takiego byliśmy świadkami w drugiej partii, którą zamknął czyszczeniem za 138 punktów, co na tamten moment było najwyższym brejkiem mistrzostw. Yize długo nie potrafił nawiązać walki, ale przed przerwą wygrał jedną partię, a w brejkach szóstym i siódmym zaliczył setki (dwa razy po 107 punktów). Końcówka jednak znów należała do Robertsona, który w połowie meczu prowadzi 6:3.

 

Wyrównany przebieg miał też mecz Ali Cartera z Jakiem Jonesem. Lepiej zaczął debiutujący w Crucible Walijczyk. Co prawda pierwszą partię wygrał faworyzowany Anglik, ale potem trzy kolejne zapisano na koncie Jonesa, który mógł się pochwalić dwoma brejkami powyżej 50 punktów. Do przerwy było więc raczej niespodziewanie 3:1 dla reprezentanta Walii. Po powrocie do stołu błysnął Carter notując najwyższy jak na razie brejk mistrzostw - 143 punkty. Jones się tego jednak nie przestraszył, odpowiedział podejsciem 75-punktowym. W kolejnych partiach toczyła się zacięta walka, jej ukoronowaniem był stół numer 8. który rozstrzygnął się na czarnej. Ostatnia partia należała do Cartera i w ten sposób Anglik przegrywa po pierwszej sesji 4:5.

 

Mecz zakończony:

Ronnie O'Sullivan - Pang Junxu 10:7 (58:50(50), 66:1, 77(61):13, 90(53):33, 71(71):56(56), 0:133(133), 76:58, 0:83(83), 0:81, 93(82):15, 88:22, 46:73, 64:0, 8:86(78), 0:70(70), 6:73(73), 81(81):0)

 

Mecze po 1. sesji:

Stuart Bingham - David Gilbert 6:3 (108(108):4, 35:88(60), 0:90(90), 0:21(121), 69:16, 64:23, 90(78):4, 81:14, 124(87):1)

Luca Brecel - Ricky Walden 6:3 (90(90):0, 90(78):28, 19:62(51), 0:98(98), 99(90):0, 4:63(63), 82(82):0, 76:1)
Neil Robertson - Wu Yize 6:3 (58:28, 138(138):0, 96(96):1, 49:82(82), 115(79):1,4:107(107), 1:113(107), 76(64):41, 94(80:9)

Ali Carter - Jak Jones 4:5 (78:25, 9:75(74), 52:60, 45:60(60), 143(143):0, 14:75(75), 90(71):35, 65(58):66(65), 83:9)

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.