Diamentowa Liga: fenomenalna Kaczmarek, dobre starty Polaków w Chorzowie
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 16.07.2023, 16:51
W niedzielę na Stadionie Śląskim odbywało się święto lekkiej atletyki, bo po raz kolejny do Polski zawitała Diamentowa Liga. Pięknie zaprezentowała się Natalia Kaczmarek, dobrze poradziła sobie Ewa Swoboda, a wielu zawodników udowodniło, że są na dobrej drodze szlifowania formy.
Memoriał Kamili Skolimowskiej od 2022 roku na stałe stanowi jeden z etapów Diamentowej Ligi. W tym sezonie lekkoatleci na Stadionie Śląskim w Chorzowie zaprezentowali się 16 lipca, czyli w niedzielę.
Pierwszą konkurencją tego dnia był skok wzwyż kobiet. Świetnie przygotowana była niezmiennie Iryna Geraszczenko. Reprezentantka Ukrainy każdy skok wykonała bezbłędnie, zatrzymując licznik na 1,98 metra, co ustanowiło nowy rekord mityngu. Druga z niebiesko-żółtych również pokonała tą wysokość, ale podobnie jak Nicola Olyslagers z Australii – dopiero w trzeciej próbie. Ostatecznie więc zwyciężczynią została Geraszczenko.
Obsada młociarzy nie obfitowała w gwiazdy światowego formatu i tutaj raczej pewne było zwycięstwo któregoś z Polaków. Paweł Fajdek jednak nie może odnaleźć rytmu w tym sezonie i pierwsza próba była jego najlepszą – 73,93 metra. Później było już gorzej i aż cztery spalone podejścia. Zwycięstwo rzutem na 80,02 metra zapewnił sobie Wojciech Nowicki. W żeńskiej konkurencji reprezentowała nas Malwina Kopron, jednak tylko czwarta jej próba była mierzona i to na zaledwie 68,73 metra. Zajęła więc ostatnie miejsce, a na dwóch pierwszych miejscach uplasowały się Amerykanki: Brooke Andersen (75,40m) oraz Janee Kassanavoid (74,27m).
Przyszedł czas na płotkarzy. Wśród pierwszej grupy znalazł się Damian Czykier. Polakowi nie poszło najlepiej i nie zakwalifikował się do finału, w którym znaleźli się m.in. czterej Amerykanie. Zwycięzcą został Roger Iribarne z Kuby, który pokonał Francuza Kwaou-Matheya o 0,01 sekundy. O liderce wśród pań musiał rozstrzygnąć fotofinisz. Została nią Tobi Amusan z Nigerii, wyrównując rekord mityngu 12,34 sekundy. Pia Skrzyszowska zajęła przedostatnie miejsce z czasem 12,67.
Podczas pchnięcia kulą warto było śledzić głównie losy Amerykanina i Nowozelandczyka, bo Michał Haratyk po trzech spalonych próbach odpadł z rywalizacji. Fenomenalnie radził sobie Ryan Crouser – rekordzista mityngu i lider światowych list nie prowadził cały czas, ale ostatnim pchnięciem zapewnił sobie wygraną – 22,55 metra. Tom Walsh z Nowej Zelandii również w ostatniej kolejce pchnął najdalej, bo na 21,78 metra.
Na dystansie czterech okrążeń wśród pań równych nie miały sobie Etiopki. Kolejno trzy pierwsze pozycje zajęły Hirut Meshesha (3:54,87), Birke Haylom (3:54,93) oraz Diribe Welteji (3:55,08) – wszystkie z najlepszym wynikiem życiowym, a dodatkowo zwyciężczyni ustanowiła nowy rekord imprezy. Polki uplasowały się na dwóch ostatnich miejscach. Polaka nie było za to w zestawieniu męskim. Niegdyś z fenomenalnym Ingebritsenem mierzył się Marcin Lewandowski, ale dziś chyba dla każdego innego biegacza Norweg był poza zasięgiem. Fenomenalny czas 3:27,14 to nie tylko jego życiowy wynik, ale rekord mityngu i kontynentu. Drugi Abel Kipsang z Kenii tracił niespełna dwie sekundy do mistrza Europy.
Dwukrotnie dłuższa trasa z przeszkodami nie była pisana Kindze Królik, która rok temu została mistrzynią Polski w tej konkurencji. Zwycięstwo odniosła Freweyni Hailu z rekordem mityngu 8:26,61.
Na listach startowych trójskoku pań oczywiście znalazła się Yulimar Rojas i można było się spodziewać, że to kandydatka z Wenezueli będzie dyktować warunki. Tak też było, bo w każdej próbie z wyjątkiem jednej spalonej była najlepsza. Mistrzyni świata skakała poniżej swojej „życiówki”, ale najlepsze pozostawiła na koniec. Zapewniła sobie zwycięstwo wynikiem 15,18 metra, a na drugie miejsce wysunęła się Ukrainka, Maryna Bekh-Romanchuk, skacząc na 14,70 metra po dłuższym byciu w cieniu rywalek. Równolegle toczył się konkurs skoku wzwyż panów, gdzie startował Norbert Kobielski. Polak radził sobie całkiem dobrze, ale pokonała go wysokość 2,30 metra. Z kolei problemy od początku napotkał mistrz olimpijski z Tokio. Gianmarco Tamberi w większości pokonywał wysokości w drugiej próbie, ale ostatecznie i tak zajął drugie miejsce – nie udało mu się minąć poprzeczki na 2,36 metra, za to udało się to reprezentantowi Kataru.
Ciekawy skład miała także konkurencja tyczkarzy. Thiago Braz oraz Armand Duplantis, do tego Sam Kendricks i nasz Piotr Lisek – ta czwórka od początku pokonywała bezbłędnie wysokości lub odważnie je opuszczała. Standardowo jednak wszystko zaczęło się klarować przy wysokości 5,81 metra. Wówczas też z konkursem pożegnał się Piotr Lisek, a pozostało tylko trzech. Nikogo nie dziwi zwycięzca. Mondo ze Szwecji ani razu się nie pomylił i książkowo pokonał 6,01 metra.
Po godzinie 16 nadszedł czas na jeden z naszych koronnych dystansów. Natalia Kaczmarek kontra Lieke Klaver to było niesamowite widowisko. Polka świetnie utrzymała rytm biegu i pokonała Holenderkę z wynikiem 49,48 sekund, co dało nowy rekord mityngu i nową „życiówkę” dla Biało-Czerwonej. Dla porównania, Klaver pobiegła na 49,81 sekund. Z kolei w męskim zestawieniu startował Karol Zalewski, który swój występ zakończył z czasem 45,87. Nie do pokonania był Wayde van Niekerk z RPA. Reprezentant Afryki pobiegł na 44,08 i dało mu to ponad pół sekundy przewagi nad Bayapo Ndori z Botswany.
Bieg na 800 metrów był kolejną konkurencją, w której równych nie miały sobie zawodniczki z Afryki. Mary Moraa z Kenii wypracowała sobie przewagę nad grupą i na mecie zameldowała się z nowym czasem mityngu – 1:56,85. Dwa pozostałe miejsca podium zajęły Halimah Nakaayi z Ugandy oraz Natoya Goule-Toppin z Jamajki. W wyścigu brały udział trzy Polki: Sofia Ennaoui z wynikiem sezonu 1:59,82 zajęła miejsce ósme, Margarita Koczanowa ostatnie, a Aneta Lemiesz nie ukończyła biegu.
Wisienką na torcie tego dnia był bieg na 100 metrów kobiet. Oczywiście startowała Ewa Swoboda, która w tym sezonie coraz lepiej czuje się na torze. Choć zajęła dopiero trzecie miejsce, do pobicia rekordu Polski zostało jej jedynie 0,01 sekundy. Wynik Polki to 10,94, czyli 0,16 sekundy słabszy od Shericki Jackson z Jamajki oraz 0,18 sekundy od Sha’Carri Richardson z USA.
Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.