Remis w hicie Premier League! Dużo emocji na The Emirates

  • Dodał: Radosław Kępys
  • Data publikacji: 03.11.2018, 20:27

Szlagierowo zapowiadające się starcie 11. kolejki Premier League między Arsenalem i Liverpoolem zakończyło się podziałem punktów i remisem 1:1. Jeśli należy oceniać całokształt tego meczu, to gospodarze byli drużyną lepszą, ale pierwszą bramkę dla Liverpoolu zdobył 61. minucie James Milner, na co odpowiedział ponad 20 minut później Alexandre Lacazette. Oba zespoły nie są zapewne zadowolone z remisu.

 

Absolutny hit tej kolejki Premier League odbył się w Londynie na Emirates Stadium. Będący w gazie Arsenal Londyn, który ostatni mecz w angielskiej kampanii przegrał 26 sierpnia w drugiej kolejce mierzył się z Liverpoolem, który przed meczem miał tyle samo punktów co liderujący Manchester City i od kilku spotkań czekał na potknięcie obrońcy tytułu. Mecze pomiędzy drużynami, które w sobotę zmierzyły się w stolicy Anglii zawsze miały w sobie olbrzymi zastrzyk emocji, co pokazywała przedmeczowa statystyka. W pięciu ostatnich meczach Premier League między nimi wpadło 27 goli, co daje średnią 5,6 gola na spotkanie. To chyba najlepsza zachęta, jaką można zareklamować to spotkanie.

 

Początek spotkania stał zdecydowanie pod dyktando gospodarzy, którzy atakowali najczęściej lewą stroną boiska, na której chrapkę na gola wykazywał Pierre-Eymerick Aubameyang. Niespodziewanie cofnięty i zaskoczony Liverpool czekał uważnie na błędy swoich rywali. Przez dłuższą chwilę od startu spotkania nie widzieliśmy jednak groźnych podbramkowych sytuacji. W 16. minucie mogło być jednak 1:0. Świetne dośrodkowanie z lewej strony w pole karne wylądowało na głowie Henrika Mkhitaryana, a ten wykorzystał niepewne wyjście Alisona i posłał piłkę w kierunku pustej bramki. Ta jedna niewiele minęła słupek bramki Liverpoolu.

 

Chwilę później odpowiedział Liverpool i tym razem piłka wpadła do siatki, a sędzia niesłusznie nie uznał prawidłowo zdobytej bramki. Piłkę w polu karnym otrzymał Roberto Firmino i wraz z Sadio Mane znaleźli się przed Berndem Leno. Piłka wyznaczała więc linię spalonego. Najpierw w poprzeczkę uderzył Brazylijczyk, potem dobijał Senegalczyk. Sędzia niesłusznie uznał, że w momencie pierwszego strzału, zdobywca bramki był na spalonym. Jak wykazały powtórki, była to prawdopodobnie błędna decyzja.

 

Od tego właśnie momentu Liverpool zaczął budzić się z letargu i stwarzać sobie kolejne okazje. Tym razem to Arsenal przeszedł do defensywy, jednak gdy tylko przejmował piłkę, potrafił niezwykle szybko przejść pod pole karne rywala, a nie od dzisiaj wiadomo, że „Kanonierzy” są mistrzami kontr. Już w 45. minucie bliźniaczą sytuację do tej Mkhitaryana z początku spotkania miał Virgil Van Dijk W tej sytuacji jednak Leno popełnił błąd, a bramka też nie padła, piłka tylko ostemplowała słupek. Obie drużyny w końcówce pierwszej połowy trochę zwolniły tempo gry, ale spotkanie i tak bardzo się mogło podobać, mimo tego, że do przerwy nie widzieliśmy bramek.

 

Na początku drugiej połowy, podobnie jak w pierwszych minutach meczu przeważał Arsenal. Przyciśnięta do muru drużyna Liverpoolu często popełniała błędu i musiała wracać do zwartej defensywy. W pierwszym kwadransie drugiej części kibice nie oglądali jednak podbramkowych okazji. Zmieniło się to jednak dokładnie w 61. minucie, gdy na prowadzenie wyszedł… Liverpool. Szybka akcja lewą stroną boiska – Andrew Robertson zagrał miękką piłkę na lewej stronie do Sadio Mane, który dośrodkował w pole karne. Piłkę niefortunnie odbił Bernd Leno, bo ta wpadła pod nogi Jamesa Milnera.  Anglik długo się nie zastanawiał i płaskim strzałem pokonał bramkarza rywali. Liverpool nie przeważał, ale mimo to był na prowadzeniu.

 

Po bramce tempo meczu dość mocno spadło. Arsenal często nieporadnie próbował zbliżyć się do bramki przeciwnika, a podopieczni Jurgena Kloppa zdawali się kontrolować spotkanie. Potem jednak dwie akcje w polu karnym gospodarzy stworzył sobie… Virgil Van Dijk. W pierwszej sytuacji stoper Liverpoolu mógł przedłużyć główkę Firmino, w drugiej sam miał doskonałą okazję, ale uderzył prosto w Leno.

 

Gdy jednak wydawało się, że goście są aktywni i mogą się nawet postarać o kolejną bramkę, wyrównujący cios wyprowadzili londyńczycy. Prostopadłą piłkę w pole karne między Lacazette’a, a Alisona posłał Alex Iwobi. Francuz minął golkipera rywali, zszedł do środka i pięknie uderzył z ostrego kąta w kierunku właściwie pustej bramki Liverpoolu. Wszystko więc wracało do początku i stanu remisowego, a oba zespoły chciały to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. Mimo tego, do końca spotkania nie zobaczyliśmy już na The Emirates dogodnych okazji. Kolejny remis Liverpoolu i Arsenalu sprawiał, że po raz kolejny te drużyny tracą dystans do Manchesteru City, który jutro będzie faworytem w spotkaniu u siebie z Southampton.

 

13. kolejka Premier League:

 

Arsenal - Liverpool 1:1 (0:0)
82' Alexandre Lacazette - 61' James Milner

Radosław Kępys – Poinformowani.pl

Radosław Kępys

Mam 30 lat. W październiku 2017 roku uzyskałem dyplom magistra Politologii na Wydziale Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Wcześniej od 2015 roku pisałem dla igrzyska24.pl. Odpowiedzialny za biathlon, kajakarstwo, pływanie, siatkówkę i siatkówkę plażową, ale w tym czasie pisałem informacje z bardzo wielu sportów - od lekkiej atletyki po narciarstwo alpejskie. Sport to moja pasja od najmłodszych lat i na zawsze taką pozostanie. Poza nim uwielbiam dobrą literaturę, dobrą muzykę i dobre jedzenie. Interesuje się też historią najnowszą i polityką.