Premier League: Liverpool górą na Vitality Stadium
Wikimedia Commons

Premier League: Liverpool górą na Vitality Stadium

  • Dodał: Kacper Kosterna
  • Data publikacji: 21.01.2024, 19:53

W ramach 21. kolejki Premier League na Vitality Stadium przyjechał aktualny lider angielskiej Premier League – Liverpool, w mocno okrojonym składzie. Swoje kłopoty kadrowe mają również gospodarze. Liverpool jednak przyjechał po 3 punkty, aby móc cały czas uciekać przed peletonem złożonym z Manchesteru City, Arsenalu i Aston Villi. Wisienki po ostatnich przyzwoitych wynikach nie chciały jednak łatwy sprzedać skóry.

 

Już przed pierwszym gwizdkiem spotkania szkoleniowiec drużyny znad Merseyside mógł mieć niemały ból głowy, spowodowane mocnym osłabieniem kadrowym. W 18 meczowej zabrakło przede wszystkim Mo Salaha, który wciąż znajduje się na Pucharze Narodów Afryki. To samo tyczy się Japończyka – Endo, który również znajduje się na zgrupowaniu reprezentacji. Swoich kontuzji nie zdążyli również wyleczyć Trent Arnold, Szoboszlai czy Andrew Robertson. Uraz Trenta Alexandra Arnolda jest jednak swego rodzaju szczęściem dla młodego prawego obrońcy – Conora Bradleya, którzy drugi raz z rzędu wychodzi w podstawowej jedenastce. Przechodząc jednak do pierwszych 45 minut, cała pierwszą połowę można podsumować jednym słowem – chaos. Gołym okiem widać było, że zarówno jedna jak i druga ekipa jest po dłuższej przerwie od gry. Sporym zaskoczeniem może być jednak gra ofensywna gospodarzy, którzy często znajdowali się pod polem karnym Liverpoolu. Zabrakło jednak najważniejszego – strzałów. Jak już uderzano na bramkę, to były to strzały w sam środek. Tyczy się to jednak obu drużyn. Zabrakło również najlepszego strzelca Wisienek – Domonica Solanke, który został perfekcyjnie wyłączony z gry przez Virgila van Dijka.

 

Po chaotycznej i bezbramkowej pierwszej części gry przyszła pora na drugie 45minut a z nią bramka zaledwie po 3 minutach gry. Po pięknej wymianie podań oko w oko z Neto stanął Darwin Nunez. Urugwajczyk z ogromnym jak na niego spokojem, wewnętrzną częścią stopy skierował futbolówkę do siatki. Po strzelonej bramce, goście coraz bardziej zaczęli przejmować inicjatywę nad spotkaniem starając się podwyższyć prowadzenie. Goście próbowali jednak szybkimi kontrami wyrównać stan gry. Wciąż brakowało jednak jakościowych strzałów. Do tak owego doszło w 70. minucie, jednak po stronie Liverpoolu. Świeżo wprowadzony Cody Gakpo zagrał świetną prostopadłą piłkę do urywającego się obronie Diogo Joty. Portugalczyk bez namysłu uderzył piłkę przy bliskim słupku i po chwili mógł cieszyć się z kolejnej bramki w tym sezonie. Zaledwie 10. minut po pierwszej bramce Joty, napastnik Liverpoolu wpisał się na listę strzelców po raz drugi. Początkowo Portugalczyk skiksował strzał, lecz przy poprawce się już nie mylił. W doliczonym czasie swoją drugą bramkę zdobył również Urugwajczyk – Darwin Nunez, podwyższając rezultat na 4:0. Ostatecznie pomimo dobrej formy wisienek, The Reds okazali się zbyt ciężkim orzechem do zgryzienia.

 

Przed obydwoma drużynami w najbliższych dniach czekają mecze pucharowe. Bournemouth podejmie u siebie w ramach FA Cup Swansea. Liverpool za to uda się do Londynu, gdzie zmierzą się w rewanżowym meczu Carabao Cup z Fulham. Po pierwszym spotkaniu obu klubów, to właśnie The Reds bliżej są meczu finałowego.

 

 

Bournemouth – Liverpool: 0:4 (0:0)

 

Bournemouth: Neto – Aarons – Zabarnyi – Mepham – Hill (55’ Kelly) – Cook (83’ Billing) – Christie – Tavernier – Kluivert (69’ Brooks) – Sinisterra (55’ Scott) – Solanke (83’ Moore)

Liverpool: Alisson – Bradley (83’ Beck) – Konate – van Dijk – Gomez – Elliott (64’ Gravenberch – Mac Allister – Jones (83’ Clark) – Diaz (64’ Gakpo) – Jota (90+4’ Gordon) – Nunez

 

Bramki: 48’, 90+4’ Nunez, 70’,79’ Jota

 

Żółte kartki: Cook, Bradley, Nunez