Biało-czerwone mundiale (2) - RFN 1974

  • Data publikacji: 19.05.2018, 09:30

Już tylko 31 dni dzieli nas od pierwszego meczu Polaków podczas finałów piłkarskich Mistrzostw Świata w Rosji. 19.06.2018 Biało-Czerwoni zagrają z Senegalem. Do tego czasu mamy okazję przypomnieć sobie wszystkie wcześniejsze występy Polaków w tych rozgrywkach.

 

Przed Mundialem w 1974 roku nikt nie sądził, że Polacy mogą sprawić taką niespodziankę. Co prawda nie byli oni stawiani w roli Kopciuszka, nieprzypadkowo przecież pokonali Walię i przede wszystkim Anglię (2:0 w Chorzowie i słynny "zwycięski remis" 1:1 na Wembley), ale powrót na zawody tej rangi po 36 latach przerwy i w dodatku dopiero drugi w nich udział, nie zapowiadały tak dobrego wyniku jaki osiągnęli Biało-czerwoni.

 

 

Cofnijmy się do roku 1974, a dokładniej 15 czerwca. Tego dnia "Orły Górskiego" zagrały pierwszy po wojnie mecz na Mistrzostwach Świata, był to mecz z Argentyną, która wracała do światowej czołówki po ośmiu latach przerwy. Ku zaskoczeniu samych Argentyńczyków, Polacy bardzo szybko wypracowali sobie prowadzenie, w zaledwie 9 minut piłkę w bramce rywali zdołali umieścić Grzegorz Lato oraz Andrzej Szarmach. Dopiero po przerwie, w 61. minucie Ramon Heredia zdołał pokonać Tomaszewskiego, a właściwie wykorzystać jego błąd i zmniejszyć rozmiar porażki. W ciągu następnych sześciu minut nastąpiła wymiana strzałów. Drugą bramkę do swojej listy dopisał Grzegorz Lato, a Jana Tomaszewskiego pokonał Carlos Babington. To był jednak już koniec goli w tym meczu. Podopieczni Górskiego mogli cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w historii startów w Mistrzostwach Świata.

 

Kolejnym rywalem Polaków był zespół z Haiti, co ciekawe mecz ten odbył się 19.06.1974, czyli dokładnie 44 lata przed wyczekiwanym przez nas pojedynkiem z Senegalem. A gdyby tak powtórzyć ten wynik? Biało-Czerwoni pokonali Haitańczyków 7-0, w 17. minucie worek z bramkami rozwiązał Grzegorz Lato, a potem Polacy byli już nie do zatrzymania. Deyna i Gorgoń dołożyli po jednym golu, Szarmach zaliczył hat-tricka, a w  87. minucie Lato "zawiązał worek" i ustalił wynik meczu. W tym samym czasie Argentyna zremisowała z Włochami 1-1, już wtedy byliśmy pewni awansu do najlepszej ósemki MŚ.

 

Ostatni mecz grupowy miał miejsce 23.06. w Stuttgarcie. Polacy mieli za zadanie pokonać ówczesnych wicemistrzów świata, Włochów. Poradzili sobie z tym śpiewająco, w 38. minucie Andrzej Szarmach strzelił bramkę, która do dzisiaj przez wielu jest uznawana za najpiękniejszą w dziejach polskiego futbolu. Nasz napastnik pokonał Dino Zoffa, uderzając głową z 12 metrów, tuż obok słupka bramki, wykorzystując w ten sposób dośrodkowanie od Henryka Kasperczaka. Pomocnik ten miał również udział przy drugiej bramce, którą w 45. minucie zdobył Kazimierz Deyna. Kapitan Polaków huknął tak potężnie, że jego but pękł i nadawał się jedynie do wyrzucenia. Piłka znalazła się w świetle bramki. W 85. minucie Capello strzelił gola kontaktowego, ale to było jedyne na co było stać Włochów. Po tym meczu "Orły Górskiego" coraz częściej i głośniej były wymieniane w gronie faworytów turnieju.

 

W II rundzie Polacy trafili do grupy nr 2 i natknęli się na Szwecję, Jugosławię i gospodarzy, RFN. Mecz ze Szwedami Reprezentacja Polski wygrała 1:0, ale swoją grą nie zachwycała. Wyraźnie brakowało na boisku Adama Musiała, który na ten mecz został odsunięty od zespołu, za swoje nieodpowiednie zachowanie po meczu z Włochami. Jedyną bramkę zdobył Grzegorz Lato, dla którego była to już piąta w całym turnieju. Jednym z bohaterów okazał się Jan Tomaszewski, który obronił rzut karny wykonywany przez Stefana Tappera.

 

 

W meczu z Jugosławią doszło do niecodziennej sytuacji. Akcja toczyła się w zupełnie innym miejscu, a Josip Katalinski kopnął we własnym polu karnym Szarmacha i tym sposobem dał Polakom możliwość wykonania jedenastki, którą na gola zamienił Kazimierz Deyna. Chwilę przed przerwą bramkę wyrównującą zdobył Stanislav Karasi i na drugą połowę zawodnicy wychodzili pełni zawzięcia, aby pokonać bramkarza rywali. Sztuka ta w 62. minucie udała się Grzegorzowi Lacie, a do końca meczu Jugosłowianie nie zagrozili już bramce Polaków i nasza reprezentacja mogła cieszyć się z awansu do strefy medalowej. Udział w tym meczu zakończyli z kontuzją Szarmach i Deyna. Tego drugiego postawiono na nogi, ale pierwszy musiał niestety obejrzeć ten, jakże ważny, mecz z ławki rezerwowych.

 

O tym czy Polacy zagrają w finale, czy o 3. miejsce, miał zadecydował mecz z gospodarzami turnieju, RFN. My musieliśmy ten mecz wygrać, Niemców satysfakcjonował remis. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że do dzisiaj mecz ten jest nazywany "Meczem na wodzie". Kilka minut przed rozgrywką nad Frankfurtem nad Menem przeszła potężna ulewa, organizatorzy nie byli na to przygotowani i nie mogli wysuszyć murawy, która w mgnieniu oka zmieniła się w jeziorko, przeszkadzające w rozpoczęciu pojedynku. Sędzia podjął decyzję o rozpoczęciu widowiska i, mimo bardzo trudnych warunków, obie reprezentacje dały popis umiejętności i twardo walczyły o finał Mistrzostw Świata. W doskonałej dyspozycji był bramkach gospodarzy, Sepp Maier, w ciągu kilku minut zatrzymał następujące po sobie strzały Laty, Gadochy i Deyny. W 52, minucie sędzia zauważył faul na Olafie Hoelzenbeinie i podyktował rzut karny. Drugi raz w całym turnieju Jan Tomaszewski obronił jedenastkę i został pierwszym golkiperem w historii Mistrzostw Świata, któremu udała się ta sztuka. Niestety nie pomogło to Polakom w dotarciu do finału - w 75. minucie Antoni Szymanowski, nieszczęśliwie, wystawił piłkę prosto do Gerda Müllera, który nie zwykł marnować takich okazji i zdobył jedynego gola w tym meczu, zapewniając gospodarzom udział w finale rozgrywek.  

 

Ostatni mecz Polaków na tych Mistrzostwach odbył się 6. lipca, a naszymi rywalami byli Brazylijczycy. Spotkanie to nie stało na wysokim poziomie. Jedyną bramkę w 76. minucie  zdobył Grzegorz Lato, który dzięki niej umocnił się na pozycji króla strzelców MŚ. Z siedmioma trafieniami został pierwszym - i na razie jedynym - w historii polskim zawodnikiem z tym tytułem. W akcji bramkowej zachował zimną krew, zdecydował się na samotny rajd zakończony trafieniem w światło bramki i został bohaterem meczu. Polacy zostali trzecią drużyną globu, przywieźli do kraju srebrne medale (były to pierwsze mistrzostwa, na których rozdano cztery komplety medali: złote, srebrne pozłacane, srebrne i brązowe).

 

Do dziś można usłyszeć głosy pełne zastanowienia: czy jeśli mecz z RFN zostałby przełożony, to czy nie mielibyśmy na swoim koncie tytułu Mistrzów Świata? Nie będzie nam dane się tego dowiedzieć, ale wynik osiągnięty przez "Orły Górskiego" był niespodzianką, dla całego ówczesnego piłkarskiego świata i do dzisiaj jest wspominany z uśmiechem na ustach.


To nie koniec występów Polaków na Mistrzostwach Świata, kolejne wspomnienie mundialowych potyczek już w najbliższych dniach.

 

Link do pierwszej części cyklu: TUTAJ