NBA: hit nie zawiódł

  • Data publikacji: 30.11.2018, 09:07

Na nic 51 punktów Kevina Duranta. Toronto Raptors pokonali po dogrywce Golden State Warriors 131:128 i umocnili się na pozycji lidera konferencji wschodniej. Po drugiej stronie NBA trwa natomiast znakomita passa Los Angeles Clippers.

 

Mecz drużyny z najlepszym obecnie bilansem w lidze i obrońców tytułu słusznie wskazywany był jako hitowe starcie czwartkowej nocy. I chyba nikt, kto zdecydował się dla Raptors i Warriors odpuścić sobie tej nocy sen, nie żałował. Pierwsza połowa - wyraźnie dla Raptors. Gospodarze szybko odskoczyli wiceliderom konferencji zachodniej i zdawali się kontrolować to spotkanie. Historia nauczyła nas jednak, że coś takiego jak "kontrolowanie spotkania" przeciwko Golden State Warriors tak naprawdę nie istnieje.

 

Imponujące 13 punktów z rzędu Kevina Duranta w trzeciej kwarcie rozpoczęło come-back Warriors, jednak jeśli tę serię nazwiemy "imponującą" to trudno będzie znaleźć słowo na to, co KD zrobił w ostatniej minucie czwartej kwarty. Jeszcze 50 sekund przed końcem podopieczni Steve'a Kerra przegrywali 113:119. Dwukrotny MVP finałów trafił za 3, Warriors wybronili akcję rywali, a kilkanaście sekund później - mimo fantastycznej obrony Kawhi'ego Leonarda - Durant ponownie zdobył punkty zza linii 7,25 , doprowadzając do remisu i dogrywki.

 

W niej lepsi okazali się już prowadzeni przez Leonarda gospodarze. Dwukrotny DPOY ustanowił swój nowy rekord punktowy w barwach Raptors, zdobywając 37 punktów (14/24 z gry, do tego 8 zbiórek i 3 asysty), a koszykarze z Kanady zwyciężyli 131:128. Właśnie za takie spotkania kochamy NBA!

 

Marcin Gortat zagrał 18 minut, zdobył 9 punktów (4/5 FG, 1/1 FT), miał 5 zbiórek, asystę i blok, a jego Los Angeles Clippers pokonali na wyjeździe Sacramento Kings 133:121. To dziewiąte zwycięstwo zespołu Doca Riversa w dziesięciu ostatnich spotkaniach. Clippers - typowani przed sezonem na walkę o miejsca 7.-10. w konferencji zachodniej - po 21 meczach są tej konferencji liderami, z bilansem 15-6 (w lidze lepszy mają tylko Toronto Raptors).

 

Zwycięstwo, tyle że przed własną publicznością, odniosła również druga drużyna z LA - Lakers. LeBron James przyzwyczaił nas, że po swoich słabszych spotkaniach, odpowiada zazwyczaj świetnymi. Nie inaczej było tym razem. 38 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst czterokrotnego MVP walnie przyczyniło się do triumfu nad Pacers, 104:96. Po stronie pokonanych świetne zawody z ławki rozegrał Domantas Sabonis - 20 punktów i 15 zbiórek dało czwarte z rzędu i dziesiąte w sezonie double-double Litwina.

 

Komplet wyników czwartkowej nocy:

 

Toronto Raptors - Golden State Warriors 131:128 OT (38:25, 29:33, 29:30, 23:31, 12:9)

 

Los Angeles Lakers - Indiana Pacers 104:96 (38:15, 18:35, 27:25, 21:21)

 

Sacramento Kings - Los Angeles Clippers 121:133 (26:42, 42:29, 25:30, 28:32)