Lotto Ekstraklasa: Lech wygrywa ze Śląskiem, racowisko przy Bułgarskiej

  • Data publikacji: 07.12.2018, 22:32

W piątkowy wieczór Lech Poznań po raz pierwszy wystąpił przed własną publicznością z Adamem Nawałką na ławce trenerskiej. „Kolejorz” podejmował Śląsk Wrocław i trzeba powiedzieć, że nie był najlepszym gospodarzem. Nie dość, że piłkarze Lecha strzelili dwie bramki, nie tracąc przy tym żadnej, to popalić dali też fani z Poznania, dwukrotnie zadymiając stadion racami.

 

Obie ekipy w ostatnim czasie grają gorzej niż źle. W pięciu ostatnich kolejkach na w sumie 30 możliwych do zdobycia punktów, Lech i Śląsk zdobyli wspólnie 6 oczek. Czy fatalna forma, wbrew pozorom, mogła okazać się przyczynkiem do rozegrania niezłego meczu?

 

Otóż nie. Pierwsza połowa firmowana była cyfrą „0”. Zero ciekawych akcji, zero celnych strzałów, zero wyróżniającego się piłkarza, zero kreatywności. Co prawda nie pomagała murawa, która była mocno sfatygowana. Piłkarzom chwilę wytchnienia dali kibice, którzy w 18. minucie odpalili race, czym spowodowali przerwanie meczu na kilka chwil.

 

Zawodził Marcin Robak, który pod nieobecność Piotra Celebana, występował dziś w opasce kapitana. Najlepszy polski napastnik w Lotto Ekstraklasie tracił mnóstwo piłek, często był widziany na skrzydle lub mocno cofnięty, co wynikało z taktyki obranej przez Tadeusza Pawłowskiego. Śląsk był zwyczajnie w świecie wycofany i liczył na wyprowadzenie tego jednego, jedynego zabójczego kontrataku. Vis a vis Robaka, Christian Gytkjaer, uaktywnił się dopiero w końcówce pierwszej połowy, kiedy oddał groźny, ale niecelny strzał z dystansu.

 

Druga połowa nie mogła być gorsza. Taka też nie była. Długo najlepszym zawodnikiem na boisku był Michał Chrapek. Pomocnik Śląska był aktywny po zmianie stron, dwa razy bardzo groźnie strzelał na bramkę Buricia. Jego wyczyny przyćmił jednak Amaral.

 

Portugalczyk w 76. minucie popisał się kapitalną akcją, która dała gospodarzom gola. Najpierw w środkowej części boiska przejął piłkę, rozegrał ją na krótko z Gytkjaerem, ruszył sam naprzeciw kilku rywalom i gdy był już niedaleko pola karnego, huknął nie do obrony. Słowik bez szans, Śląsk w szoku, kibice na stadionie w szoku. W na tyle wielkim, że w doliczonym czasie gry ponownie odpalili race, przez co sędzia znowu musiał przerwać mecz.

 

Fani Kolejorza jednak wiedzieli, co robią, bowiem ta przerwa bynajmniej nie skończyła meczu. W 99. minucie gola na 2:0 strzelił Gytkjaer i to zdarzenie tak de facto zakończyło spotkanie.

 

Adam Nawałka wygrywa w pierwszym swoim meczu przed własną publicznością, choć z pewnością o tym spotkaniu poznaniacy nie będą rozmawiać w kolejce przy kasie. Lokomotywa rozpędza się powoli, a dorzucanie węgla ma mieć miejsce w trakcie zimowej przerwy między rundami. Śląsk komplikuje swoją sytuację w tabeli, czyniąc możliwość awansu do górnej ósemki zadaniem bardzo trudnym.

 

TABELA EKSTRAKLASY

 

Lech Poznań 2:0 (0:0) Śląsk Wrocław

 

Gole: Amaral 76’, Gytkjaer 90+9'

 

Lech Poznań: Burić – Gumny, Janicki, Vujadinović, Kostewycz – Trałka, Tiba, Amaral (Rogne 90’) – Jóźwiak (Radut 60’), Makuszewski (Klupś 56’), Gytkjaer

 

Śląsk Wrocław: Słowik – Broź, Pawelec, Golla, Cotra – Gąska, Tarasows, Radecki, Chrapek (Szczepan 78’), Cholewiak – Robak

 

Żółte kartki: Makuszewski, Trałka, Amaral – Golla, Chrapek, Słowik

 

Sędzia: Bartosz Frankowski