Puchar Króla: Sevilla i Real z dwubramkową zaliczką

  • Data publikacji: 24.01.2019, 23:30

Za nami pierwsze spotkana ćwierćfinałowe Pucharu Hiszpanii. W najciekawszym z nich, Sevilla u siebie wygrała z Barceloną 2:0. Przewagę dwóch trafień nad rywalem ma także Real Madryt. Królewscy na własnym boisku pokonali Gironę 4:2. Bliżej półfinału jest również Getafe, po zwycięstwie 1:0 nad Valencią. W ostatnim meczu 1/4 finału, Espanyol zremisował z Betisem 1:1.

 

Zmagania ćwierćfinałowe Pucharu Króla otwierało spotkanie na Coliseum Alfonso Perez, w którym miejscowe Getafe podejmowało Valencię. Pierwszy kwadrans nie przyniósł żadnych klarownych okazji z obu stron. Znacznie ciekawiej zrobiło się po upływie dwudziestu minut gry. W krótkim okresie czasu goście trzykrotnie zagrozili bramce ekipy Bordalasa. Najpierw Lee uderzył nad bramką, chwilę później strzał Gameiro został zablokowany, zaś próba z rzutu wolnego autorstwa Parejo nie zrobiła wrażenia na bramkarzu miejscowych. Piłkarze spod Madrytu także starali się zaatakować. Dużą chęć do gry wykazywał Angel. Napastnik Getafe w pierwszej połowie czterokrotnie uderzał na bramkę Nietoperzy. Za każdym razem obronną ręką wychodził Domenech, pewnie radząc sobie między słupkami. Ponadto Maksimović z jedenastu metrów nieznacznie się pomylił.

 

Po zmianie stron zdecydowanie lepiej na boisku prezentowało się Getafe. Zawodnicy Bordalasa długo jednak nie mogli wstrzelić się w bramkę rywali. Angel uderzył nad poprzeczką, natomiast Dakonam po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, główkował obok lewego słupka. W kolejnych fragmentach spotkania obie drużyny nie potrafiły wykreować żadnej sytuacji bramkowej. Zaostrzyła się za to gra, kilku zawodników trafiło do notesu arbitra, otrzymując żółtą kartkę. Decydująca dla losów meczu okazała się 77. minuta. Wówczas na listę strzelców wpisał się rezerwowy Jorge Molina. Dośrodkowanie z lewego skrzydła trafiło do snajpera Getafe, który z dużym spokojem oszukał obrońców i oddał precyzyjny strzał. Piłka odbiła się od poprzeczki i zatrzepotała w siatce. W ostatnich minutach Valencia walczyła o bramkę wyrównującą, lecz nie potrafiła znaleźć sposobu na pokonanie golkipera gospodarzy. 

 

Getafe - Valencia 1:0 (0:0)

(Molina 77')

 

*****

 

Spośród wszystkich par 1/4 finału, najciekawiej zapowiadało się starcie Sevilli z Barceloną. W podstawowym składzie Dumy Katalonii zabrakło kilku kluczowych piłkarzy. Suarez usiadł na ławce rezerwowych, zaś do stolicy Andaluzji nie przyjechali Messi oraz Dembele. Szansę debiutu otrzymał za to Boateng. Lepiej w środowy mecz weszli piłkarze Blaugrany. Podopieczni Ernesto Valverde częściej utrzymywali się przy piłce, jednak brakowało konkretów pod bramką gospodarzy. Warto odnotować jedynie strzał Malcoma, który w porę zablokował Kjaer. Z kolei gospodarze mieli ogromne problemy z rozgrywaniem piłki, wskutek pressingu mistrzów Hiszpanii. Po upływie dwudziestu pięciu minut gry przebudzili się zawodnicy Machina. Miejscowi poukładali grę i zaczęli wykorzystywać jeden ze swoich największych atutów - skrzydła. Brakowało jednak skutecznego wykończenia ofensywnych akcji. Sporo emocji przyniosły końcowe fragmenty pierwszej połowy. Wyśmienitą okazję do objęcia prowadzenia mieli goście. Malcom otrzymał dobre podanie od Arthura, minął bramkarza i mając przed sobą pustą bramkę, trafił tylko w boczną siatkę. Po drugiej stronie boiska mierzone uderzenie Ben Yeddera kapitalnie wybronił Cillessen.

 

W drugiej połowie na boisku panowali piłkarze Sevilli. W 57. minucie gospodarze powinni wyjść na prowadzenie. Sarabia wypatrzył niepilnowanego w polu karnym Amadou, który w znakomitej sytuacji posłał futbolówkę nad bramką. To było ostatnie ostrzeżenie dla Barcelony. Minutę później na tablicy świetlnej widniał rezultat 1:0 dla Andaluzyjczyków. Dośrodkowanie z lewego skrzydła Promesa, na gola zamienił efektownym wolejem Sarabia. Gospodarze próbowali pójść za ciosem, ale nie potrafili wykorzystać wypracowanych sytuacji. Escudero uderzył nad bramką, zaś Jususa Navasa w ostatniej chwili powstrzymał Semedo. Drużyna Sevilli dopięła swego na kwadrans przed końcem spotkania. Szybko wyprowadzony atak zakończył się trafieniem Ben Yeddera. To był ostatni akcent tego pojedynku. Barcelonie w poprawie gry nie pomogła nawet obecność na boisku Suareza i Coutinho w drugiej części meczu. 

 

Sevilla - Barcelona 2:0 (0:0)

(Sarabia 58', Ben Yedder 76')

 

*****

 

Na Estadi Cornella-El Prat, Espanyol mierzył się z Betisem. W pierwszej połowie obie drużyny stworzyły kilka okazji do zdobycia gola. Ostatecznie do bramki udało się trafić tylko piłkarzom z Barcelony. Na listę strzelców wpisał się Iglesias, wykorzystując podanie Pablo Piattiego. Gospodarze mogli prowadzić wyżej, jednak mierzone uderzenie autorstwa Leo Baptistao w prawy róg bramki, znakomicie wybronił Robles. Po zmianie stron do ataku ruszyli piłkarze Betisu. W 66. minucie do siatki trafił Sanabria. Arbiter spotkania gola jednak nie uznał, odgwizdując pozycję spaloną napastnika Verdiblancos. Goście wyrównali stan rywalizacji na dziesięć minut przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. Tym razem Sanabria w zgodzie z przepisami umieścił futbolówkę w bramce. Asystę zaliczył Sergio Leon. Ostatnie słowo mogło należeć do Espanyolu, lecz Borja Iglesias przegrał pojedynek z bardzo dobrze spisującym się tego dnia golkiperem drużyny z Sewilli.

 

Espanyol - Betis 1:1 (1:0)

(Iglesias 27' - Sanabria 81')

 

*****

 

Ostatnim akcentem pierwszych spotkań 1/4 finału Pucharu Hiszpanii był pojedynek na Santiago Bernabeu. Real Madryt podejmował pogromcę Atletico - drużynę Girony. Od początku spotkania inicjatywa leżała po stronie Królewskich, jednak to goście dość niespodziewanie objęli prowadzenie w 7. minucie. Z piłką lewą flanką ruszył Raul Garcia i zagrał w pole karne do Lozano, który nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Courtois. Real starał się szybko zripostować, lecz strzał Casemiro był niecelny, uderzenie Marcelo pewnie wybronił Iraizoz, zaś próbę Modricia zablokowali obrońcy. W 18. minucie mieliśmy już jednak remis. Los Blancos wyprowadzili szybką kontrę, zakończoną trafieniem Lucasa Vazqueza, po asyście Odriozoli. W kolejnych minutach dominacja ekipy Solariego był bezdyskusyjna, lecz piłkarzom z Madrytu brakowało wykończenia kilku ciekawie zapowiadających się akcji. Blisko zdobycia gola był Benzema. Francuz popisał się uderzeniem z woleja, ale na posterunku był bramkarz ekipy z Montilivi. W 41. minucie Real udokumentował swoją przewagę. W polu karnym faulowany był Modrić. Jedenastkę pewnie wykorzystał Sergio Ramos. Tuż przed przerwą wynik mógł podwyższyć Benzema, jednak trafił w słupek.

 

Druga odsłona rozpoczęła się od okazji Modricia. Chorwat po dośrodkowaniu Marcelo, nieznacznie chybił głową. Sto dwadzieścia sekund później dwójkowa akcja Viniciusa z Benzemą zakończyła się uderzeniem Francuza, które wybronił Iraizoz. W kolejnych minutach na boisku niewiele się działo. Real wyraźnie spuścił z tonu, skupiając się kontrolowaniu przebiegu spotkania. Stagnację przerwała sytuacja z 66. minuty. We własnym polu karnym Llorente zagrał piłkę ręką i arbiter wskazał na wapno. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Alex Granell, doprowadzając tym samym do remisu. Zaskoczeni takim obrotem sprawy piłkarze Realu Madryt ruszyli do zmasowanych ataków. Na efekty trzeba było czekać dziesięć minut. Po raz drugi Królewskich na prowadzenie wyprowadził Sergio Ramos. Kapitan Los Blancos najwyżej wyskoczył do dośrodkowania Marcelo, pewnym uderzeniem głową pokonując Iraizoza. Trzy minuty później wynik czwartkowej potyczki ustalił Karim Benzema. Były napastnik Lyonu umieścił futbolówkę w bramce po podaniu Viniciusa.

 

Real M. - Girona 4:2 (2:1)

(Lucas Vazquez 18', Sergio Ramos 41' – rzut karny, 77', Benzema 80' – Lozano 7', Granell 66' – rzut karny)

 

Mecze rewanżowe zostaną rozegrane w przyszłym tygodniu.