Plusliga: Asseco Resovia Rzeszów przełamała serię porażek

  • Dodał: K K
  • Data publikacji: 05.02.2019, 22:31

Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, wtorkowe spotkanie rozgrywane było między drużynami, które zajmują dwa ostatnie miejsca w ligowej tabeli. Z tego pojedynku zwycięsko wyszli goście.

 

Co warto nadmienić, MKS Będzin wygrał w tym sezonie tylko raz, właśnie z Asseco Resovią Rzeszów. W drużynie gospodarzy doszło do niecodziennej zmiany – jako środkowy grał nominalny przyjmujący, Jake Langlois. Po obu stronach na ławkach trenerskich zasiedli asystenci – miejsce zwolnionego Gido Vermeulena zajął Emil Siewiorek, a po stronie rzeszowskiej pojawił się Alan Rikberg, w związku z chorobą Gheorghe Cretu.

 

Goście szybko stracili kilka punktów (duża w tym zasługa zagrywki Lincolna Williamsa), w związku z czym ich trener poprosił o czas przy stanie 3:6. Choć w początkowej fazie seta obie drużyny popełniały dużo błędów, to gorzej radzili sobie z nimi przyjezdni. W drużynie gospodarzy dobrze funkcjonował środek, a na skrzydle szalał Williams. Kwintesencją tego był atak tuż za 3. metr, gdy rzeszowianie nie zdecydowali się na ustawienie bloku (18:12). Wydawało się, że gospodarze mają wszystko pod kontrolą, a jednak z ich przewagi zostały tylko 3 punkty (20:17). Chwilowy przestój nie wybił ich z rytmu, co pozwoliło na wygranie pierwszego seta.

 

Druga partia rozpoczęła się, jakby była odbiciem lustrzanym pierwszej, z tą różnicą, że to Resoviacy wyszli na prowadzenie. Po stronie będzinian mnożyły się błędy, co pozwoliło przyjezdnym na powiększanie przewagi. Trener Siewiorek wprowadził na boisko Tomasza Kowalskiego i Rafała Farynę, lecz nie niosło to za sobą oczekiwanej poprawy gry. Błędy jego podopiecznych wciąż się mnożyły; pozostało spisać tę partię na straty.

 

Trzeci set znów rozpoczął się po myśli rzeszowian (5:2). Wyglądało na to, że odnaleźli swój rytm gry, któremu nie potrafili przeciwstawić się gospodarze. Wyraźnie osłabł Williams, który stracił swoją jakość z pierwszego seta. Po drugiej stronie coraz lepiej grał wracający po kontuzji Thibault Rossard. Goście prowadzili wysoko, 13:23, gdy na zagrywce pojawił się dawno niewidziany na boisku Łukasz Perłowski. Ostatecznie set zakończył się takim samym wynikiem jak poprzedni – 25:15 dla Asseco Resovii Rzeszów.

 

Najrówniej rozpoczął się czwarty set, także jeśli chodzi o zepsute zagrywki. Drużyny szły punkt za punkt do stanu 11:11 – wtedy dwa kolejne punkty zdobyli będzinianie i Alan Rikberg poprosił o przerwę. Rzeszowianie doprowadzili do remisu na 17:17, w czym znacząco pomogły im zepsute zagrywki będzinian, których było w tym meczu co niemiara. Sprytna kiwka Rossarda na potrójnym bloku wyprowadziła gości na prowadzenie w decydującej fazie (22:21). Piłkę meczową zdobyli dzięki odrobinie szczęścia, gdy piłka długo toczyła się po siatce aż wyszła na aut.

 

Asseco Resovia Rzeszów wygrała po raz pierwszych od ostatnich trzech trzysetowych porażek. Dzięki temu awansowała na 10. miejsce w lidze.

 

MVP: Thibault Rossard

MKS Będzin – Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (25:22, 15:25, 15:25, 23:25)

MKS Będzin: Ratajczak, Peszko, Langlois, Williams, Buchowski, Tichacek, Potera (libero) oraz Gregorowicz (libero), Fornal, Faryna, Kowalski

Asseco Resovia Rzeszów: Kozub, Schulz, Rossard, Buszek, Możdżonek, Smith, Masłowski (libero) oraz Perłowski