Snooker - MŚ: wyrównana sobota

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 08.08.2020, 23:55

Wśród czterech meczów II rundy snookerowych mistrzostw świata, które rozgrywane były w sobotę (ostatnie sesje w niedzielę) jeden jest już w zasadzie rozstrzygnięty, w trzech każde ostateczne rozwiązanie jest realnie. Było dziś ciekawie, wyrównanie, choć bez fajerwerków.

 

Druga sesja meczu Ronnie O'Sullivan - Ding Junhui byłą chyba jeszcze bardziej emocjonująca i stojąca na wyższym poziomie niż wczorajsza. "Dwaj przyjaciele z boiska" prześcigali się w efektownych zagraniach i dość wysokich brejkach. Z początku lepsze wrażenie i to zdecydowanie sprawiał Chińczyk. Co prawda Anglik wygrał pierwszą partię, ale potem na długie minuty przy stole zapanował chiński mistrz. W tym czasie zaliczył między innymi dwa podejścia trzycyfrowe (118 i 101 punktów) i w połowie sesji prowadził 7:5. Po przerwie sytuacja się odwróciła. Ding długie minuty spędzał na wygodnym skądinąd fotelu, a przy stole szalał Ronnie. Szalał w swoim tempie, ale brakowało mu za każdym razem milimetrów do spektakularnego czyszczenia. Zatrzymywał się przed granicą 100 punktów, ale kolejne trzy partie zapisał na swoim koncie. Przed ostatnią partią prowadził 8:7. W niej wreszcie udało się podejść do stołu Dingowi. Jak już podszedł, to wygrał i po dwóch sesjach w tym hicie II rundy mamy idealny remis. Jutrzejsza decydująca sesja zapowiada się fascynująco.

 

Ding Junhui - Ronnie O'Sullivan 8:8 (po II sesji)

1:100(61), 86(57):0, 58:22, 112(76):0, 30:73(60), 0:101, 42:50, 61:4

43:60, 64(64):15, 119(118):9, 101(101):0, 0:94(90), 9:108(89), 0:84(73), 94(53):0

 

Anthony McGill po wczorajszej sesji musił być naprawdę przybity. Przegrywał z Jamie Clarke 2:6 i wyglądał naprawdę słabo. Po dwóch pierwszych frejmach jego sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Walijczyk do swoich sześciu wygranych partii dołożył dwie i nie wyglądało na to, by coś mogło odwrócić losy meczu. A jednak... Szkot wykazał sportową złość, która najpierw przełożył się na zmuszenie, by rywal w czasie jego zagrań nie stał w pobliżu stołu (takie zachowanie jest częste, ale niezgodne do końca z przepisami), a potem... prawie całkowicie odwrócił losy meczu. Wygrał kolejnych pięć partii, co prawda długim, momentami nudnawym i męczącym, ale skutecznym ciułaniem punktów. Clarke miał swoje szanse, ale popełniał zdecydowanie więcej błędów niż w pierwszej części meczu. Wszystko to trwało na tyle długo, że sesję musiano przerwać po siedmiu frejmach. Wynik przed niedzielną finałową sesją jest sprawą całkowicie otwartą, tu jak pokazały pierwsze dwie odsłony meczu, każdy scenariusz jest realny.

 

Anthony McGill - Jamie Clarke 7:8 (po II sesji)

68:75, 68:34, 27:103(60), 15:67, 21:70, 72:76(52), 27:85(60), 78(57):21

9:77(77), 67:69, 93:27, 81:41, 83:4, 84:23, 62:42

 

Kyren Wilson najdłużej ze wszystkich czekał na swój pierwszy występ na tegorocznych mistrzostwach świata. W I rundzie dostał walkowera od Anthony'ego Hamiltona i dopiero dziś zaprezentował się... pustym trybunom Crucible Theatre. Jego rywalem był Martin Gould, który pokonał sensacyjnie łatwo Stephena Maguire, w tym jednym meczu wbijając więcej setek niż przez cały sezon przed pandemią. Jednak w meczu z Wilsonem to nie był ten sam Gould. Tak naprawdę grał słabo, błysnął tylko raz - w czwartym frejmie zanotował brejka za 129 punktów. W tym momencie meczu wydawało się, że może to być wyrównany mecz, ale jeszcze przed końcem pierwszej sesji takie mniemanie trzeba było zrewidować. Wilson grał naprawdę bardzo dobrze, kij i bile go słuchały, w efekcie co frejm wbijał ładne brejki - 52, 113, 63, 90, 64. Dopiero w dwóch ostatnich partiach porannej odsłony meczu Gould wrócił do stołu. Zniwelował stratę do 3 partii, ale i tak schodził z areny ze spuszczoną głową.

 

W sesji wieczornej obraz nie uległ istotnej zmianie. Wilson wygrał pięć frejmów z rzędu, a Gould był coraz smutniejszy. Trzeba było brać pod uwagę, że mecz zakończy się w dwóch sesjach, kiedy młodszy z Anglików w 13 partii wbił 109 punktów, co było jego dwusetną setką w zawodowej karierze. W tym momencie było 10:3. Gould przed kompromitacją obronił się wygrywając partię numer 14., a następnie i 15. Sesję zwycięstwem zamknął jednak Wilson i prowadzi już 11:5. W niedzielę potrzebuje dwóch partii do awansu do ćwierćfinału. Nie powinien z tym mieć problemu.

 

Martin Gould - Kyren Wilson 5:11 (po II sesji)

17:68(52), 0:113(113), 43:79(63), 129(129):1, 0:94(90), 8:82(64), 67(62):16, 70(70):54(54)

15:65, 36:91(83), 47:84(57), 22:65, 4:109(109), 79:49

 

Dobre, ciekawe dwie sesje zagrali dziś też Barry Hawkins i Neil Robertson. Faworytem wydawał się ten drugi, ale i Anglik to bardzo dobry snookerzysta. Mieliśmy wiec wyrównany, niemal tak samo jak starcie O'Sulllivana i Dinga, pojedynek. Pierwsze cztery frejmy były bardzo zacięte, trzeci rozstrzygnął się dopiero na bili czarnej, żaden z zawodników nie uzyskał przewagi w "dużych punktach". Po przerwie zarysowała się przewaga Robertsona, który wygrał partie numer 5. i 6. Hawkins w odpowiedzi wbił wygrywające 111 punktów, ale Australijczyk zamknął sesję równie efektownym podejściem za 105 punktów.

 

Sesja wieczorna zaczęła się tak samo, jak skończyła poranna. Robertson wyczyścił stół za 132 punkty i w klasyfikacji wszechczasów zbliżył się do Judda Trumpa na dystans dwóch setek. Hawkins odpowiedział podejściem za 95 punktów i na tym... skończyła się szybka gra. Kolejne trzy frejmy to długie, mozolne zbieranie punktów, w którym zdecydowanie lepiej czuł się Anglik. Tak oto z 4:6 zrobiło się 7:6 z jego perspektywy. Kolejne trzy partie były już zdecydowanie szybsze. Robertson najpierw wyrównał, potem powrócił na prowadzenie, zaliczając podejścia 62 i 69 punktów. Drugą sesję zamknął Hawkins, wbijając kolejną setkę. I tak przed niedzielną decydującą sesję mamy idealny remis. Będzie ciekawie!

 

Barry Hawkins - Neil Robertson (po II sesji)

4:81(78), 88(68):37, 61(61):62(54), 102(59):7, 60:71, 23:55, 111(111):15, 0:105(105)

4:132(132), 95(95):1, 75:25, 70:30, 68:16, 52:102(62), 9:93(69), 117(117):16

 

Program na niedzielę:

14:00 Gould - Wilson i Hawkins - Robertson

20:00 McGill - Clarke i O'Sullivan - Ding

 

Ćwierćfinały:

Judd Trump - Gould/Wilson

Mark Selby - Hawkins/Robertson

Kurt Maflin - McGill/Clarke

Mark Williams - O'Sullivan/Ding

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.