Liga Konferencji Europy: faza pucharowa rozpoczęta, dublet Milika
JAKNO / wikimedia

Liga Konferencji Europy: faza pucharowa rozpoczęta, dublet Milika

  • Dodał: Rafał Kozieł
  • Data publikacji: 17.02.2022, 23:10

Za nami pierwsze spotkania 1/16 Ligi Konferencji Europy. Pomimo tego, że najnowszy puchar utworzony przez UEFA jest dopiero „trzecim poziomem” rozgrywek europejskich, nie zabrakło ciekawych starć i nieoczekiwanych rozstrzygnięć.

 

Wobec reformy europejskiej federacji, w tym sezonie po raz pierwszy została wprowadzona faza 1/16 finału w Lidze Konferencji. W pary zostawione zostały zespoły, które zajęły drugie miejsca w swojej fazie grupowej w tych rozgrywkach, oraz trzecie drużyny fazy grupowej Ligi Europy. Na zwycięzców dwumeczów tej fazy rozgrywek czekają kluby, które okazały się najlepsze w rozgrywkach grupowych. Pomimo dość niskiej oceny rangi tego turnieju, w drabince znalazły się uznane europejskie marki, jak np. Leicester, Fenerbahce czy Marsylia. A jakie nastroje panują po pierwszych spotkaniach? Sprawdźmy.

 

Fenerbahce – Slavia Praga 2:3

(58’ Pelkas, 83’ Kadioglu – 45’ Traore, 62’ Dorley, 64’ Lingr)

Pierwsze spotkanie jednej z „mocniejszych” par tej fazy rozgrywek nie rozczarowało. Pierwsza połowa to dość wyraźna przewaga piłkarzy z Pragi, którzy tuż przed przerwą udokumentowali swoją przewagę bramką Ibrahima Traore. Prawdziwe emocje nadeszły dopiero w drugiej części spotkania. Kiedy w 55. minucie wyrównał Dimitrios Pelkas wydawało się, że gospodarze przejmą inicjatywę. Na nieszczęście Ismaila Kartala i jego podopiecznych, w odstępie dwóch minut ciosy wyprowadził czeski klub. Najpierw Oscar Dorley, a następnie Ondrej Lingr ustawili Slavię w doskonałym położeniu przed rewanżem. W końcówce spotkania bramkę kontaktową zdobył Ferdi Kadioglu co oznacza, że za tydzień w Pradze gospodarze będą bronić jednobramkowej przewagi. Na pewno emocje w tej parze się jeszcze nie skończyły.

 

Midtjylland – PAOK 1:0

(20’ Anderson)

Wyrównanie spotkanie obejrzeli kibice obu klubów. Przed rewanżem w lepszej sytuacji są gospodarze, którzy zdobyli jedyną bramkę już w pierwszej części meczu. Dość mozolnie rozgrywaną, zespołową akcję, w ładny sposób wykończył Joel Andersson. Zwycięstwo piłkarzy z Danii mogło być bardziej okazałe, jednak na drodze stawał dobrze dysponowany Alexandros Paschalakis lub obramowanie bramki. Byli już koledzy Karola Świderskiego muszą zagrać lepiej za tydzień, jeśli marzą o awansie do dalszej fazy rozgrywek.

 

PSV – Maccabi Tel Aviv 1:0

(11’ Gakpo)

Ekipa z Phillips Stadion rozczarowała, jednak wykonała swoje. Pomimo olbrzymiej przewagi w starciu z izraelskim zespołem, podopieczni Rogera Schmidta przed rewanżem wypracowali sobie zaledwie skromną, jednobramkową przewagę, dzięki trafieniu Cody’ego Gakpo na początku spotkania. Po objęciu prowadzenia wicemistrzowie Holandii nieco spuścili z tonu, przez co nie gościli pod bramką Daniela Peretza tak często, jak oczekiwaliby od nich tego kibice. To mogło się zemścić w końcówce spotkania, kiedy w polu karnym gospodarzy powalony został jeden z zawodników Maccabi, jednak prowadzący zawody Glenn Nyberg nie zdecydował się na podyktowania rzutu karnego.

 

Rapid Wiedeń – Vitesse 2:1

(1’ Druif, 16’ Grull – 74’ Openda)

Piorunujący początek spotkania pozwolił gospodarzom „ustawić” sobie spotkanie. Po trafieniach Ferdy’ego Drujifa oraz Marco Grulla po nieco ponad kwadransie uzyskać bezpieczne prowadzenie. Holenderski klub przejął inicjatywę na boisku, jednak to Rapid mógł podwyższyć prowadzenie, jednak uderzenie Drujifa zatrzymało się na poprzeczce bramki Vitesse. Gospodarze skomplikowali sobie sytuację na 25 minut przed końcem spotkania, kiedy przedwcześnie z boiska musiał zejść – ukarany czerwoną kartką – Filip Stojkovic. To wykorzystali podopieczni Thomasa Letscha, którzy na kwadrans przed końcem spotkania zdobyli bramkę kontaktową, kiedy to kapitalnym uderzeniem zza pola karnego popisał się Lois Openda. Pomimo rozpaczliwej walki o drugiego gola przez piłkarzy Vitesse, do rewanżu w nieco uprzywilejowanej pozycji przystąpi Rapid, jednak kwestia awansu pozostaje sprawą otwartą.

 

Celtic – Bodo/Glimt 1:3

(78’ Maeda - 7’ Espejord, 56’ Pellegrino, 81’ Vetlesen)

Robiący furorę norweski klub w dalszym ciągu pisze swoją piękną, tegoroczną europejską przygodę. Tym razem piłkarze Kjetil Knutsena zdobyli Celtic Park. Już w pierwszych minutach kapitalną akcję zespołową przeprowadziło Bodo/Glimt, którą zakończył Runar Espejord. Gospodarze próbowali zdobyć bramkę wyrównującą, jednak to goście byli bardziej konkretni. W drugiej połowie drugiego gola dla Norwegów zdobył Amahl Pellegrino, stawiając szkocki klub w bardzo trudnej sytuacji. Co prawda na nieco ponad dziesięć minut przed końcem Daizen Maeda zdobył bramkę kontaktową (po dośrodkowaniu znanego z występów z Legii Josipam Juranovicia), to chwilę później Hugo Vetlesen ponownie wyprowadził gości na dwubramkowe prowadzenie. Wobec takiego rozstrzygnięcia w Glasgow, faworytem do awansu do kolejnej fazy wydaje się drużyna ze Skandynawii.

 

Leicester – Randers 4:1

(23’ Ndidi, 49’ Barnes, 54’ Daka, 74’ Dewsbury-Hall – 45’ Himmershoy-Mistrati)

Oj, zapewne przed sezonem zarząd Leicester miał nieco poważniejsze plany względem europejskich pucharów. Po bardzo przeciętnej fazie grupowej Ligi Europy, w której Anglicy wyprzedzili tylko warszawską Legię, „Lisom” pozostała walka w Lidze Konferencji. Do przerwy pierwszego meczu z Randers pachniało niespodzianką, bowiem na trafienie Wilfredo Ndidiego odpowiedział tuż przed zakończeniem pierwszej części spotkania odpowiedział Vito Hammershoy-Mistrati. W drugiej połowie jednak gole zdobyli Harvey Barnes, Patson Daka oraz Kiernan Dewsbury-Hall, dzięki czemu Leicester pewnie zwyciężyło i ma komfortową sytuację przed rewanżem.

 

Marsylia – Karabach 3:1

(41’, 44’ Milik, 90+2' Payet – 85’ Kady)

Kolejny Milik show! Dzięki dwóm bramkom napastnika reprezentacji Polski i trafieniu Dimitri Payeta Marsylia jest w bardzo dobrej sytuacji przed rewanżem. Co prawda w końcówce spotkania bramkę dla gości zdobył Kady, jednak wydaje się, że podopieczni Jorge Samaoliego są faworytem do awansu. Karabach może upatrywać swojej szansy w tym, że każdej europejskiej drużynie ciężko gra się na trudnym, azerskim terenie, na którym za tydzień zostanie rozegrane spotkanie rewanżowe.  

 

Sparta Praga – Partizan 0:1

(78’ Menig)

Bardzo korzystny dla siebie rezultat wywożą z Pragi zawodnicy Partizana. Dzięki bramce Queensy’ego Meniga w końcowych minutach spotkania, to mistrzowie Serbii będą za tydzień bronić wypracowanej zaliczki na własnym boisku. Znając atmosferę na Stadionie Partizana oraz temperament tamtejszych kibiców, piłkarzom z Czech nie będzie łatwo odwrócić losów dwumeczu. Jeden gol nie wydaje się jednak stratą nie do odrobienia, dzięki czemu za tydzień na pewno emocji nie zabraknie.